Mateusz Zachara idzie grać w piłkę do Portugalii i to prawdopodobnie jedna z bardziej zaskakujących informacji, jaką przeczytacie w tym okienku transferowym. Były już napastnik Wisły podpisał dziś kontrakt na dwa lata z zespołem CD Tondela, który w ubiegłym sezonie walczył o spadek utrzymanie do ostatniej kolejki portugalskiej ligi. Walczył i wywalczył. Co prawda mając tyle samo punktów, co spadająca z ligi Arouca, ale Tondela została w najwyższej klasie rozgrywkowej w Portugalii.
Ale umówmy się – to dla Zachary i tak jest awans sportowy i to taki, którego nic nie zapowiadało. Pierwszy i ostatni sezon w Wiśle Zachara zakończył z czterema golami i dwiema asystami w lidze. Szału nie ma, jak na napastnika to wynik wręcz wstydliwy, bo czym są cztery bramki na 27 meczów, ale podkreślmy, że możliwość zagrania 90 minut Zachara dostał tylko cztery razy. Pocieszające dla niego, że i tak dorobek bramkowy ma lepszy od Ondraska. Ale to mniej więcej takie pocieszenie jak to, że kolega z ławki Jasia uwalonego z pięciu przedmiotów jest uwalony z ośmiu.
Kariery w Portugalii na miarę Juskowiaka Zacharze nie wróżymy, jednak absolutnie nie dziwimy się decyzji o wyjeździe. Zachara dostał możliwość przeprowadzki do cieplutkiego kraju, mocnej ligi, mierzenia się z Porto, Benficą czy Sportingiem – brzmi świetnie, zwłaszcza, że pewnie tak on sam, jak i my, takiej oferty się nie spodziewał. A że ma 27 lat, to czemu nie miałby się stamtąd wybić i za jakiś czas podpisać jeszcze jeden, a może nawet i dwa niezłe kontrakty. Sama Tondela w mediach społecznościowych wita go dość hucznie.
Wypada pogratulować.
Agora sim na língua de Camões! 😇 BEM-VINDO ZACHARA! 👏👏 Conhece melhor o nosso novo avançado aqui: https://t.co/IXxtjpEw5j pic.twitter.com/NlLS0AENoj
— CD Tondela (@CDTondela1933) 20 czerwca 2017
fot. FotoPyK