Siedem zmian podstawowej pary obrońców z kolejki na kolejkę w samej tylko rundzie wiosennej. 60 straconych bramek na przestrzeni całego sezonu, mniej tylko od Korony Kielce, a także spadkowiczów z Łęcznej i Chorzowa. Chcąc bić się o spokojniejsze utrzymanie niż w zakończonym niedawno sezonie, jak i o uniknięcie kompromitacji w pucharach, Arka Gdynia musiała zdecydowanie uszczelnić tyły. I, wydaje się, dokonała tego naprawdę sprawnie. Tomas Kosut został ogłoszony nowym piłkarzem gdynian już kilka dni temu, teraz dołącza do niego Adam Danch.
„Densiu” wreszcie wylądował więc nad morzem. Półtora roku temu, w zimowym okienku transferowym w sezonie, w którym Górnik spadał z ligi, stoper miał bowiem na stole ofertę kontraktową od Lechii Gdańsk. Jednak wtedy nie zdecydował się spróbować jeszcze pomóc zabrzanom w walce o utrzymanie, ostatecznie zakończonej fiaskiem i ostatecznie do podpisania kontraktu nie doszło.
Danch praktycznie przez całą swoją karierę był związany z Górnikiem Zabrze, dopiero zbliżając się do trzydziestki spróbuje swoich sił w innym klubie, od razu gwarantując sobie przy tym debiut w europejskich pucharach. Z jednej strony wydaje się, że ten ruch nie ma prawa nie wypalić. Zawodnik z Rudy Śląskiej zawsze uchodził za bardzo solidnego defensora, bardzo poprawnie wyprowadzającego piłkę, mogącego też zresztą zagrać w linii pomocy. Z drugiej – nie wiadomo, jak spisze się tam, gdzie swoją pozycję w klubie i wobec trybun, które w Zabrzu długo stały za nim murem, będzie musiał pracować od zera. W takiej sytuacji jeszcze nie był.
Niezależnie od tego – bo aklimatyzacja to coś, na co w Arce nie mają wielkiego wpływu – trzeba gdynian pochwalić za to, że newralgiczną i jedną z najsłabiej obsadzonych w minionym sezonie pozycji wzmocnili bardzo szybko, dając Leszkowi Ojrzyńskiemu komfort pracy z nową parą stoperów już od początku okresu przygotowawczego.
fot. FotoPyK