Nie od dziś wiadomo, że bramka bramce nierówna. Żadną tajemnicą nie jest to, że czasami gola strzelić łatwiej, a czasami trudniej. Z leszczami strzelić zdecydowanie prościej, niż z drużyną wiodącą prym w lidze. Bramka na 5:0 nie jest nawet w połowie warta tyle, co gol dający zwycięstwo. Jeśli ktoś gra dłużej, to logicznym jest, że ma więcej czasu (a więc przynajmniej w teorii szans) na wpakowanie piłki do siatki. No i nie da się ukryć, że nie tak trudnym zadaniem, jak zasadzić gola z gry jest wpisać się na listę strzelców egzekwując rzut karny. Prześledziliśmy więc te wszystkie aspekty i wzięliśmy pod lupę najlepszych strzelców z ostatnich trzech lat.
Poniżej zamieszczamy tabelkę z naszym systemem punktacji. Ocenialiśmy niemal wszystkie aspekty przydatności napastnika dla drużyny, a także skalę trudności zdobycia bramki. Jedne bramki punktowaliśmy hojniej, inne mniej. Podstawą była pomoc drużynie, w której grał dany napastnik i czas, w jakim tej pomocy udzielał.
Do zestawienia braliśmy po trzech najlepszych strzelców z ostatnich trzech lat. Wyszło jedenastu, bo w sezonie 14/15 na trzecim miejscu uplasowali się Stępiński i Rakels z piętnastoma bramki, a rok wcześniej Brożek i Tuszyński dokonali dokładnie tego samego. No, ale nie będziemy już dłużej przeciągać. Sami zobaczcie jak to zestawienie wygląda po zliczeniu wszystkich punktów.
Zaskoczeni? My całkiem, bo o ile dominacja Nikolica jest zrozumiała, tak jest parę pozycji w tym zestawieniu, które zdecydowanie dają do myślenia. Oczywiście, Węgier w ostatnich trzech latach był najlepszym napastnikiem w Ekstraklasie i chyba nie ma osoby, która miałaby jakieś wątpliwości w tym temacie. Powyższy ranking tylko nas w tym utwierdza, bo pokazuje jeszcze parę istotnych rzeczy. Po pierwsze, były zawodnik Legii strzelał bramki z każdym. Bez różnicy, czy grał przeciwko topowej drużynie, czy z drużyną okupującą ostatnie miejsca w tabeli. Po drugie, zwykle były to ważne albo bardzo ważne gole. Dobijał rywala, napoczynał i pozwalał wrócić do gry. Piłkarz kompletny i nic dziwnego, że był aż tak mocno eksploatowany. W końcu wykorzystywał ten czas w pełni. Tak więc po raz kolejny potwierdziło się, że Niko był po prostu poziom wyżej od całej reszty.
Dziwić może jednak choćby niskie miejsce Mariusza Stępińskiego, bo wydawało się, że w poprzednim sezonie Ruch swoją grę opierał głównie na tym zawodniku. Przede wszystkim wpłynęła na to mała liczba punktów w kategorii – wartość bramki dla drużyny. Warto zwrócić również uwagę na to, że aż czterech zawodników legitymuje się piętnastoma bramkami i Stępiński wśród nich jest na trzecim miejscu. Wyprzedza tylko nieznacznie Patryka Tuszyńskiego.
Na przykładzie Robaka i Marco Paixao wyraźnie widać, że pomimo takiej samej liczby strzelonych bramek, ich wartość dla drużyny była zupełnie inna. Przewaga zawodnika Lechii Gdańsk jest kosmiczna i aż trudno uwierzyć, że różnice mogą być aż tak ogromne, skoro obaj strzelili po 18 bramek. Duży wpływ na taki stan rzeczy miało oczywiście to, że Robak prawie połowę trafień zaliczył z rzutów karnych. Dodatkowo jego gole, tylko pięć razy były decydujące. W przeciwieństwie do Marco Paixao, który co drugim trafieniem pomagał zapunktować swojej drużynie. Ale to chyba rodzinne, bo w tym aspekcie przoduje przecież Flavio Paixao, który w sezonie 2014/2015 zdobył dla Śląska aż 11 kluczowych bramek. Bracia pod tym względem zdecydowanie na duży plus.
Nie możemy też przejść obojętnie nad ostatnim miejscem Vassiljewa. Wyprzedza go nawet Tuszyński, a badamy przecież najbardziej wartościowych strzelców z ostatnich lat. Tyle że w końcu to jedyny pomocnik w zestawieniu i jego wartość objawia się przecież także w inny sposób. Wystarczyłoby przydzielić punkty za asysty i w mgnieniu oka, z ostatniego miejsca wskoczyłby pewnie do pierwszej trójki. Choćby w porównaniu z PT wypada w tym aspekcie jak król przy paziu.
Tuszyński 14/15 – 3 asysty
Vassiljew 16/17 – 14 asyst
Tak więc przypadek jednego z najlepszych piłkarzy tego sezonu może być mylny. Ale sam fakt, że strzelił tyle bramek, aby brać go pod uwagę, pokazuje jak słaby był to sezon. W najlepszej trójce strzelców znalazł się ofensywny pomocnik. Co więcej, zajął to miejsce ex aequo z Nikolicem, który grał tylko jedną rundę. No nie da się ukryć, że to nie był kosmiczny sezon dla napastników.
14/15: trzech najlepszych strzelców 207 punktów (53 bramek)
15/16: trzech najlepszych strzelców 238 punktów (59 bramek)
16/17: trzech najlepszych strzelców 178 punktów (51 bramek)
Martwić jednak musi przede wszystkim to, że nawet ci najbardziej znaczący, zwykle gdy tylko zmieniali klub po dobrym sezonie na polskim podwórku, w większości bardzo szybko znikali, poza absolutną czołówką zestawienia – Nikoliciem, który z buta wszedł do MLS i Wilczkiem, który po nieudanej przygodzie z Carpi odbudował się w Broendby. Bo nawet Rakels, który w jednej rundzie załadował piętnaście bramek i zajął w naszym rankingu piąte miejsce, przepadł na zapleczu Premier League i słuch po nim zaginął. Podobnie zresztą Cabrera, który oklapł w takim miejscu, że aż wstyd pisać. Rok temu drugi najlepszy strzelec, a według naszych danych szósty najbardziej wartościowy napastnik Ekstraklasy w ostatnich trzech latach, nie poradził sobie na Cyprze. Stępiński czy Tuszyński mieli odpowiednio we Francji i Turcji dobre momenty, ale na dziś ich status to zdecydowanie „poszukujący nowego pracodawcy”…
Bartosz Burzyński