Pewnie tworząc listę dziesięciu, pięćdziesięciu, a nawet stu najlepszych napastników XXI wieku, on znalazłby się poza takim zestawieniem. Nie grał efektownie, nie fundował fajerwerków co kolejkę ligową, nie dawał show jak Zlatan Ibrahimović, Cristiano Ronaldo czy Leo Messi. A jednak kibice Interu wspominają go z niesłabnącym rozrzewnieniem. Bo gdy wychodził na boisko, bardzo długo był gwarancją bramek. I trofeów, bo przecież to on był jednym z głównych architektów najlepszego w historii sezonu klubu z Giuseppe Meazza. Dziś Diego Milito obchodzi swoje 38. urodziny.
Diego do Interu trafił dzięki fantastycznemu sezonowi w barwach Genoi. Mediolańczycy na jego transfer definitywny musieli wyłożyć ok. 25 milionów euro. Jednak nie do końca w gotówce. „Nerazzurri” musieli oddać kilku grajków do ekipy „Rossoblu” w ramach rozliczenia. W efekcie, Inter do Genoi posłał między innymi… Leonardo Bonucciego (tak, tego Leonardo) oraz jego paru kolegów.
Na tamten moment taki barter wydawał się być jednak nie dobrym, a wręcz znakomitym rozwiązaniem. Nie dość, że Milito w lidze trafiał jak najęty i został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu, to doszedł z Interem do finału Ligi Mistrzów, to jeszcze mu ten finał wygrał. Jeśli chodzi o fazę finałową Champions League, to tak ona wyglądała u zainteresowanego:
– 1/8 z Chelsea: gol
– ćwierćfinał z CSKA Moskwa: gol
– półfinał z Barceloną: gol i dwie asysty
– finał: dwa gole
Diego miał rok konia w Interze. Argentyńczyk przyczynił się do tego, że mediolańczycy zanotowalii najlepszy rok w historii klubu, który został okraszony pięcioma trofeami. PIĘ-CIO-MA! Wielki w tym geniusz Jose Mourinho, ale gdyby nie Milito, „Nerazzurri” byłoby o wiele ciężej aż tyle osiągnąć. Nie musimy chyba mówić, jak rozczarowany był nie tylko Diego, ale i cały Mediolan, gdy zobaczyli brak nominacji „Il Principe” do Złotej Piłki…
Po tamtym genialnym sezonie, Milito wrócił do normalności. W 2011 roku był w dramatycznym dołku. W końcu otrzymał Bidone D’Oro, czyli nagrodę przyznawaną największemu rozczarowaniu roku. Jednak po trwającej 12 miesięcy tragedii, Milito znów strzelał jak nakręcony. Sezon 2011/2012? 24 gole. Gdy zerwał więzadła w lutym 2013 roku, Inter nagle stracił bardzo dużo jakości. Jednak jak już „Książę” wrócił, to przynajmniej na samym początku nie było przebacz. Wszedł na 30 minut z Sassuolo, walnął dwie bramki i zanotował asystę.
A od tamtego momentu ani widu, ani słychu o Milito. Diego zawiesił buty na kołku na koniec Copa Libertadores w 2016 roku. Czuł się wypalony i wiedział, że już w zasadzie nic nie może zaoferować od siebie. Zapisał się jednak w pamięci kibiców – szczególnie tych z Mediolanu – na zawsze. Sto lat, „Il Principe”!