Reklama

Z B-klasy na najgorętszy fotel w Polsce. Ireneusz Mamrot w Jagiellonii

redakcja

Autor:redakcja

12 czerwca 2017, 18:24 • 5 min czytania 64 komentarzy

– Jako trener przebyłem cały szlak, od B-klasy aż do I ligi. Do Ekstraklasy wejdę chyba dopiero, jak się uda awansować z Chrobrym – żartował w rozmowie z Weszło dwa lata temu Ireneusz Mamrot, trener, który doprowadził zespół Chrobrego Głogów do największych sukcesów w historii klubu, przez sześć lat przeprowadzając go z czwartego szczebla rozgrywkowego do regularnej gry na zapleczu najbardziej elitarnej polskiej ligi. Ligi, do której Chrobry na razie wstępu nie ma, ale która wreszcie uchyliła drzwi przed jednym z najbardziej utalentowanych trenerów w Polsce. Ireneusz Mamrot przejmie po Michale Probierzu wicemistrza Polski, Jagiellonię Białystok.

Z B-klasy na najgorętszy fotel w Polsce. Ireneusz Mamrot w Jagiellonii

– Nigdy nie było tak, że jako trener III-ligowy miałem okazję przejąć zespół z II ligi. Szedłem po niższych szczeblach, jeśli wchodziłem wyżej, to po awansie, a nie propozycji z klubu z wyższej klasy. Od B-klasy do I ligi. Od Polonii Trzebnica, przez Wulkan Wrocław po Chrobrego – opowiadał nam jako jeden z rekordzistów pod względem czasu na jednym stanowisku. Zatrudniony w Głogowie w 2010 roku z misją zrobienia awansu do II ligi, przeszedł tam przez wszystkie kręgi piekła, kilka razy nieomal wypadając za bandę. Za każdym razem jednak odbudowywał drużynę po kryzysie, za każdym razem udawało mu się złożyć skład, który zdobywał kolejne awanse.

Wydaje się, że to para idealna. Klub, który pozostawiał sporą władzę w rękach trenera. Klub, który pozwalał mu samodzielnie wyprowadzać zespół z kryzysów. Klub, który stawiał na lojalność i długofalową współpracę. No i trener, który ma doświadczenie w maratonach, nigdy nie interesowały go sprinty. Lojalny, pracowity, sumienny, ideał pozytywistów, który przed objęciem wielkiego klubu udowadniał swoją wartość na każdym kolejnym ligowym szczebelku. Z Polonią Trzebnica robił awanse z lig buraczanych na kartoflane, podobnie z Wulkanem Wrocław. Potem te tysiące dni w Głogowie. Trudno właściwie wskazać kogokolwiek, kto mocniej zapracował na szansę w elicie.

Zresztą, Mamrot od początku patrzył na to trzeźwym okiem. Podkreślał, że dopinguje Roberta Podolińskiego w Cracovii, chociaż go nie zna. Wiedział, że pierwszoligowym trenerom, choćby i najbardziej uznanym, ciężko przebić się przez mur Urbanów i Kafarskich, ciężko wskoczyć na tę słynną karuzelę, na której raz wypracowana pozycja zostaje na długie lata. Pod tym względem zresztą Mamrot może uchodzić za wizjonera. Do Ekstraklasy wkracza bowiem dokładnie wtedy, gdy szlak przetarli mu Maciej Bartoszek i Jacek Magiera – pokazując dobitnie, że żaden klub w Ekstraklasie nie powinien się bać fachowców z bezpośredniego zaplecza.

Staramy się znaleźć tutaj jakieś luki, ale… nie bardzo wychodzi. Jagiellonia pozostawała przecież przez ostatnie lata klubem dość specyficznym – wyciągającym króliki z kapelusza, by nie użyć innego sformułowania dotyczącego ludzi znikąd. A to trafiał się Drągowski z juniorów, a to Góralski gdzieś z pierwszej ligi, innym razem Quintana z hiszpańskiej plaży, czy niewykorzystywany w poprzednim klubie Cernych. Probierz robił z nich piłkarzy, jednego po drugim zmieniając w „najlepszą wersję samego siebie”. Przez jego łapy przeszli i Pazdan, i Gajos, i Piątkowski, i Tuszyński, i cała plejada zawodników, którzy właśnie w Jadze z brzydkich kaczątek przemienili się w całkiem solidne ligowe łabędzie. Mamrot, oczywiście zachowując skalę, działał podobnie – nie było w Chrobrym dziesiątek piłkarzy z przeszłością w Ekstraklasie, nie było obcokrajowców, nie było gości „z nazwiskami”. Zamiast tego dość anonimowi ludzie, którzy w Głogowie odpalali, niezależnie od ligi.

Reklama

– Proszę zwrócić uwagę – u nas nie grają goście z ekstraklasową przeszłością. Nie byłoby nas stać na takich, stąd zespół trzeba było dokładnie budować. Dobierałem piłkarzy na zasadzie charakterologicznej. Dzięki długiej pracy i cierpliwości pana Kłaka zbudowałem drużynę, z której raz na jakiś czas wymieniamy tylko pojedyncze ogniwa – opowiadał w 2015 roku, gdy Chrobry z drugim najsłabszym budżetem w lidze zakończył sezon na 11. miejscu. Warto zresztą cofnąć się do tamtej rundy, do wiosny 2015. Mamrot opowiadał o niej tak. – Wielokrotnie jeździliśmy na mecze z piętnastoma lub szesnastoma zawodnikami. Niektórzy o tym nie wiedzieli i na takiej podstawie praca trenera jest później nieobiektywnie oceniana. Całą zimę trenowaliśmy zupełnie inne ustawienie drużyny. Chcieliśmy trenować dwa systemy gry i przechodzić płynnie z jednego w drugi. Nagle w ostatnim meczu sparingowym na całą wiosnę wypadł mi podstawowy gracz, czyli Łukasz Szczepaniak. Pierwsza wiosenna kolejka? W 20 minucie nogę łamie Michał Iłków-Gołąb, prawy obrońca który jesienią strzelił pięć goli i zaliczył sześć asyst. Trzy tygodnie później kontuzja Tomasza Zająca,  po nim Damiana Sędziaka. W ataku wiosną zagrał stoper, Łukasz Bogusławski…

Michał Probierz spędził kilka ostatnich lat na jednym stołku. Ireneusz Mamrot spędził kilka ostatnich lat na jednym stołku. Michał Probierz notował wyniki lepsze, niż „potencjał drużyny na papierze”. Ireneusz Mamrot notował wyniki lepsze, niż „potencjał drużyny na papierze”. Michał Probierz był wielokrotnie zmuszany do budowania „czegoś” z „niczego”. Ireneusz Mamrot był wielokrotnie zmuszany do budowania „czegoś” z „niczego”.

Michał Probierz osiągnął z Jagiellonią niemal wszystko. Ireneusz Mamrot… stoi przed największą szansą w swoim życiu. I nie zdziwimy się, jeśli ją wykorzysta.

To interesujące posunięcie również z perspektywy klubu. Przejąć schedę po Probierzu to trochę jak objąć drużynę po Mourinho – piłkarze zakochani w poprzedniku, przyzwyczajeni do jego specyficznego stylu bycia, pełni wiary w jego warsztat. Nie jest tajemnicą, że z wszystkich 16 krzeseł w Ekstraklasie, to właśnie białostockie jest w obecnych okolicznościach najgorętsze. Jeśli Mamrot się sparzy – następca, może z tej giełdy nazwisk, która przewinęła się w ostatnich tygodniach, będzie miał dużo łatwiej. A jeśli odpali – cóż, białostoczanom znów trzeba będzie pogratulować dalekowzroczności i intuicji.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

64 komentarzy

Loading...