Wczoraj obchodziliśmy piątą rocznicę rozpoczęcia polsko-ukraińskiego Euro. Dla nas, Polaków, ów turniej był ogromnym wydarzeniem. Co jak co, ale w organizacji takich wydarzeń jesteśmy doświadczeni jak Bartek Kapustka na boiskach Premier League. Organizacyjnie podołaliśmy jednak znakomicie, czego o stronie piłkarskiej powiedzieć nie można. A przecież zaczęło się naprawdę dobrze…
Po meczu z Grekami schodziliśmy z kwaśnymi minami. Przy zmarnowanym karnym przez rywali, remis ten był w miarę akceptowalny, ale patrząc na oczekiwania przed meczem – niedosyt pozostał. Również wydarzenia pierwszej połowy sprawiły, że mogliśmy sobie pluć w brodę. Polacy bowiem już w 17. minucie objęli prowadzenie za sprawą obecnego snajpera Bayernu Monachium, a wtedy jeszcze Borussii Dortmund. Błaszczykowski świetnie wrzucił, a Robert tylko dopełnił dzieła zniszczenia.