Reklama

Gerrard to przy tym pikuś. Kryszałowicz wykorzystuje kuriozalny błąd Tupalskiego

redakcja

Autor:redakcja

07 czerwca 2017, 09:06 • 2 min czytania 2 komentarze

Zdążyliśmy już się przyzwyczaić do absurdalnych sytuacji na naszych rodzimych boiskach. Żeby wymienić wszystkie z tego sezonu, potrzebowalibyśmy kilkugodzinnej kompilacji. Przybecki, Siemaszko, Merebaszwili, znów Przybecki… A i w tyłach roiło się od różnych „pawełków”, tak w wykonaniu bramkarzy (m.in. Pawełka), jak i kolejnych obrońców (Osyra z Legią). Wprowadzeni w klimat piłkarskiej komedii? Okej, więc przenosimy się do roku 2006 i spotkania pomiędzy Groclinem a Wisłą Kraków. Łukaszowi Tupalskiemu czerwone koszulki śnią się po nocach…

Gerrard to przy tym pikuś. Kryszałowicz wykorzystuje kuriozalny błąd Tupalskiego

Wisła Kraków podrażniona ubiegłym sezonem, w którym dała się wyprzedzić warszawskiej Legii idzie po odzyskanie tytułu. Wicemistrzowie sprzed roku w 12 meczach zdobyli 24 punkty, wygrywając połowę meczów, drugą połowę zaś remisując. To wystarcza, by utrzymywać trzy punkty przewagi nad peletonem. Nic jeszcze nie zwiastuje, że o tytuł walczyć będą drużyny tak „egzotyczne” jak Zagłębie Lubin i GKS Bełchatów. Tym bardziej, że wiślacy wyglądają, jakby już nigdy nie mieli przegrać. Weźmy ten mecz z Dyskobolią. Do 75. minuty Groclin prowadził 2-0 i pierwsza porażka wydaje się pewna.

Potem jednak Tupalski z piłką przy nodze się poślizgnął w własnym polu karnym, a do futbolówki dopadł Paweł Kryszałowicz. Napastnik nie spudłował i Wisła złapała kontakt. W ostatnich chwilach starcia Paweł Brożek wyrównał stan rywalizacji. 13 mecz, 13 mecz bez porażki. Dopiero po tym meczu wiślacy wpadli w dołek – najpierw przegrywając z GKS-em Bełchatów, potem z ŁKS-em Łódź. Mistrzostwo zaczynało się oddalać, a ostatecznie zakończyli na szalonym ósmym miejscu.

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...