Frankowski był napastnikiem, po którym nigdy nie było wiadomo, czego się spodziewać. Główka? Proszę bardzo. Minięcie bramkarza? No problem. Podcinka? Znak firmowy. Napastnik kompletny, przynajmniej jak na polskie boiska. I jeden z niewielu, który ponad walenia bomb w stronę siatki zawsze stawiał spryt. Tomek strzelił wiele ładnych goli w barwach Wisły Kraków, a nam do gustu przypadła… właśnie bomba. Rzecz się dzieje w meczu pomiędzy „Białą Gwiazdą” a Górnikiem Zabrze, w którym padł hokejowy rezultat 6-2.
To był dzień „Franka”. Cztery gole w 90 minut – wyczyn nie lada. Swoją drogą w spotkaniu, w którym zaintrygowała nas nie tylko liczba trafień, ale również ubiór przyszłego asystenta Nawałki, ówczesnego grajka Wisły, Bogdana Zająca, a raczej jego memo-twórczych okularów przeciwsłonecznych. Krakowski zespół prowadzenie objął bardzo szybko. W 6. minucie, wspomniany Frankowski otrzymał podanie, które bez problemów wykorzystał i było 1-0.