Móc reprezentować barwy Realu Madryt? Ogromna nobilitacja. Dotrzeć z tymże Realem do finału Ligi Mistrzów? Fantastyczna sprawa. Powalczyć o to trofeum po raz trzeci w trakcie swojej przygody z „Królewskimi”? Marzenie. A zrobić to jeszcze we własnym domu, kilka przecznic od miejsca w którym przyszło się na świat? Z rodziną i znajomymi na trybunach, na ziemi która cię wychowała? Nie ma wątpliwości – dzisiejszy wieczór musi być dla Garetha Bale’a szczególny, a biorąc pod uwagę jego ostatnie perypetie – hiper-super-mega ważny.
To już czwarty rok od kiedy Walijczyk mieszka na Półwyspie Iberyjskim i tak jak o większości zawodników Realu moglibyśmy jasno powiedzieć, że oczekiwania wobec ich osoby spełnili lub też nie, tak kwestia skrzydłowego jest niezwykle sporna. Z jednej strony bowiem kosztował kupę kasy, był droższy od Cristiano Ronaldo i trudno z pamięci wyprzeć jego rajd przeciwko Barcelonie w finale Pucharu Króla, gol w finale Champions League czy zwyczajnie dziesiątki znakomitych występów. Z drugiej strony jednak odczucia są ambiwalentne, bo Bale w międzyczasie sporo też się leczył, opuścił trochę spotkań ze względu na urazy, a i nie zawsze dawał to, czego od niego oczekiwano.
Gdy podpisywał kontrakt ze stołecznym klubem, miał z miejsca stać się tym, który nieco odciąży CR7, a nawet jeśli już teraz nie wskoczy na wyższy poziom, to zrobi to pewnie lada moment. Tymczasem minęło już sporo czasu, a dziś o Garethcie częściej mówi się w kontekście opuszczenia hiszpańskiej stolicy, niż choćby gry w wyjściowym składzie. Liczby w tym sezonie nie są dla niego praktycznie żadnym argumentem, a nie pomaga też dyspozycja zdrowotna, bo co 27-latek zdąży wskoczyć w rytm meczowy, to mija chwila i znów musi pauzować. Znów nie trenować z zespołem, znów się rozregulowywać i walczyć o jak najszybszy powrót. Tylko w tym sezonie aż czterokrotnie wypadał z obiegu – na skutek dwóch urazów opuścił tylko po dwa mecze, ale na skutek pozostałych – łącznie aż 25 spotkań. Powiedzieć, że to zdecydowanie za dużo jak na zawodnika tej klasy o podobnej wartości, to nic nie powiedzieć.
Gdy Zidane zaczynał pracę na stanowisku trenera w pierwszej drużynie Realu Madryt powiedział, że jeśli BBC będzie w formie, to zawsze będzie grać.
Każdy może mówić, co uważa. Nie chodzi o to, że BBC jest niepodważalne. Ta trójka jest po prostu najlepsza i to trio zawsze będzie mogło trochę więcej niż reszta z powodu historii i osiągnięć. Ale to nie jest dla mnie ważne, najważniejsze jest poczucie, że każdy może coś wnieść do tej drużyny. A, że BBC będzie grać więcej? No tak, ale reszta też będzie występować.
Trudno powiedzieć czy dzisiaj ta zasada zadziała, bo mieli być w formie, a Bale to w ostatnim czasie jedna wielka niewiadoma. Nie sposób również przewidzieć czy zagra od początku, ale nie ulega żadnej wątpliwości, że okazję do gry będzie miał na pewno. Ile minut dostanie, to już decyzja Zidane’a, jednak niełatwo o lepsze okoliczności na wielki powrót niż dzisiejszy finał.
Nie mamy żadnych wątpliwości, że Walijczyk ponownie chce poczuć się stuprocentowym piłkarzem. Nie mam żadnych wątpliwości, że Zizou cały czas w niego wierzy. Nie mamy żadnych wątpliwości, że Bale może okazać się kluczowym piłkarzem w tym pojedynku. Nie mamy żadnego problemu wyobrazić sobie jak strzela decydują bramkę w ostatniej minucie spotkanie. Jednak nie mamy również żadnych wątpliwości, że ciało znowu może go zahamować. Oby tak nie było, bo futbol i tak już dużo stracił przez absencje Bale’a spowodowane kontuzjami. Szkoda byłoby stracić kolejne bramki i rajdy tak świetnego zawodnika. Ale nie zapominajmy, że w tym wszystkim zawsze najbardziej żal piłkarza. On przecież też nie ma żadnych wątpliwości, że może wszystko, ale czasami nic, bo najzwyczajniej w świecie jest bezsilny.