Piekło niejedno ma imię. Dla wędkarza piekłem może być biwak nad jeziorem pełnym rekordowo wielkich sumów, gdzie jednak fanatyk wędkarstwa zapomniał haczyków. Dla palących trawę piekłem jest wyspa gęsto porośnięta wiadomą rośliną, ale na którą to wyspę nie zabrali ognia. Dla polskiego ligowca nie ma piekła nad pierwszoligowe piekło. Gdzie możesz wyłapać w dziób bez powodu, bez logiki, bez sensu, a dotkliwie. Gdzie co to dzień przeżywasz stres związany z tym, że dziesięć drużyn ma tyle samo punktów co ty, a spadkowicz traktowany jest jako najgorsze popychadło. Wszystko to jeszcze za mniejsze pieniądze, na gorszych stadionach i dla kibiców, którzy dobrze ci zapamiętają, że spuściłeś klub z Ekstraklasy. Tak, Górnik lub Arka stoją nad rozgrzanym do czerwoności diabelskim kotłem. Za ich plecami diabeł w koszulce Zagłębia.
Niestety, ale jak to bywa przy ostatnich kolejkach sezonów, wielu chętnie odbiega od futbolu w groteskowe teorie spiskowe. Otóż niektórzy chcą przekonywać, że Ruch Chorzów, skoro już i tak spadł, a spadł przez rękę Siemaszki, to wolałby dokonać zemsty na Arce, czyli nie gryźć trawy z Górnikiem Łęczna. Z drugiej strony, kibice Zagłębia domagali się od swoich piłkarzy porażki z Arką w imię kibicowskich sympatii. Gorzej, że w takich teoriach spiskowych nurzają się nawet całkiem poważni ludzie, jak choćby Marian Ostafiński, były piłkarz Ruchu, mistrz olimpijski z 1972. Cytujemy wypowiedź z dzisiejszego Przeglądu Sportowego:
Niebiescy zostali skrzywdzeni w paskudny sposób. Chamstwo nie może popłacać. Arka zasłużyła na to, aby ją ukarać, a Siemaszko za swoje chamstwo nie powinien już nigdy grać w ekstraklasie! Niech on lepiej już kopie piłkę w niższych ligach. Co zrobiłbym na miejscu Warzychy? Na dużą grupę juniorów i tak nie można postawić, bo przecież trzeba wystawić piłkarzy, którzy są zgłoszeni do rozgrywek. Chyba dałbym szansę rezerwowym. Coś czuję jednak, że Zagłębie Lubin nie będzie walczyć na noże z Arką i klub z Gdyni zapewni sobie utrzymanie.
Nazwijcie nas naiwniakami, ale naszym zdaniem liga dojrzała do tego, by w ostatniej kolejce po prostu zdecydował futbol, a nie chciejstwo ultrasów, układy, zielony stolik. Ruch spadł? No spadł. Ale jego piłkarze wcale nie muszą, roi się tam od młodych zdolnych, którzy mogliby zasilić niejedną ekipę Ekstraklasy. Ci ludzie walczą o kontrakt. Dzisiaj reflektory padną na nich i jeśli położą się na trawie, ludzie im to zapamiętają. Zagłębie? Mogłoby mieć gdzieś i dzisiaj sprawdzić juniorów. Ale skoro zostało uwikłane w tak kluczowy mecz, to coś nam mówi, że dla świętego spokoju i ucięcia wszelkich spekulacji Stokowiec wystawi mocny skład. A kto wątpi, że desygnowani będą bić się ile fabryka dała, chyba przegapił znakomicie grających tydzień temu w Lublinie “Miedziowych”. – Jesteśmy taką drużyną, że po prostu chcemy wygrywać. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś sobie odpuszczał albo nie chciał wygrać, bo ma już pewną sytuację. Ten ostatni mecz z Arką też będziemy chcieli wygrać. My gramy dla siebie i dla naszych kibiców. Chcemy wygrywać dla Zagłębia, a nie dla łęcznian czy Arki – powiedział Filip Starzyński i trzeba wyjątkowo złej woli, by mu nie uwierzyć.
Dlatego skupmy się na piłce. Nie wiemy czy wiecie, Arka Gdynia to nie jest piłkarskie Chicago Bulls sezonu 96/97. Oglądanie tej drużyny autentycznie męczy wzrok. Oni sami chyba też się męczą. Jej wyniki w grupie spadkowej zakrawają na żart. Remis z Piastem Gliwice po grze na szkolne dwa z dwoma. Prowadzili u siebie od dziewiątej minuty, grali zauważalną część meczu w przewadze, a jednak grający w dziesiątkę Piast wyrównał. Należy zauważyć, że gliwiczanie odwołali się od kartki Sedlara i przyznano im rację, czyli sędzia pomylił się na korzyść Arki. Nie ostatni raz, bo o ręce Siemaszki powiedziano już wszystko, ale trzeba powtórzyć: to naprawdę demonstracja słabości, jeśli przyjeżdża do Gdyni chwiejący się na kolanach Ruch, a ty potrafisz wyszarpać remis tylko dzięki błędowi arbitra. Żenada.
Górnik dla odmiany przekonująco wygrał we Wrocławiu, zdemolował też Cracovię 3:0. Bił się na kastety z Wisłą Płock (2:3), pozostawił po sobie niezłe wrażenie mimo 1:2 z Piastem. Miał też świetną końcówkę rundy zasadniczej, kiedy ograł Wisłę Kraków 3:1, zremisował z Lechem na wyjeździe, ograł Arkę 4:2 na jej stadionie. Łacznie między kolejką 26 a 30 strzelił jedenaście goli, NIKT w lidze nie strzelił w tym okresie tak wielu bramek. Za ten sam okres Arka była najgorsza w lidze – jeden remis, piętnaście straconych bramek. Katastrofa. Trzeba powiedzieć jasno: piłkarsko Górnik wygląda w tym momencie lepiej, ma więcej atutów, więcej prochu w arsenale, a także jedzie w ciut bardziej gościnne progi.
Zarazem można tu postawić pytanie: to dlaczego tak beznadziejnie zagrał z Arką w rundzie finałowej? Nie oddał wtedy bodaj jednego celnego strzału. Arka zamurowała skutecznie. Należy jej oddać, że wtedy mecz potoczył się tak, jak chciała. Kontrolowała wydarzenia boiskowe jak nigdy. Jej problem polega jednak na tym, że dzisiaj w Lubinie zdolności murarskie mogą nie wystarczyć.
Jeśli natomiast zamiast piłkarskich emocji macie ochotę obejrzeć ligowy ekwiwalent wakacyjnego meczu z plaży w Mielnie, meczu pomiędzy skacowanym, a jego psem, zapraszamy na Cracovia – Piast lub Wisła Płock – Śląsk. Puchar Pietruszki, faza wstępna, a zarazem – na szczęście – ostatnia. Tu wszystko jest możliwe, nawet to, że w Śląsku ucharakteryzują magazyniera na Japończyka i wpuszczą go na papierach Morioki. Zresztą, rano zdarzyła się rzecz nawet dziwniejsza, swoista zapowiedź wieczornego szaleństwa – Diego Ferraresso przedłużył kontrakt z Cracovią.
Dobrze, bez żartów, zostawmy przedwczesne sparingi. Dziś wieczorem zapinamy pasy i patrzymy kto zjedzie w przepaść. Życzenie mamy tylko jedno: by sędziowie poprowadzili mecze w Chorzowie i Lubinie bezbłędnie. Już wszyscy w Polsce wiedzą, że VAR jest konieczny, wystarczy nam dowodów panowie.