Węgry od jakiegoś czasu były dość popularnym kierunkiem, w którym spoglądały polskie kluby szukając wzmocnień. Rozochocona przykładami Nagy’a Lovrencsicsa, Gyurcso czy Kadara Lechia postanowiła nie być gorsza. Klub z Gdańska sięgnął jednak po piłkarza z… polskim paszportem. Michała Nalepę.
Michał Nalepa oficjalnie w @LechiaGdanskSA !
Więcej info i wypowiedź Michała
tutaj:https://t.co/k4B1WqJJ6W pic.twitter.com/BzJQmAWbtT— F-MG.com (@fmg_agent) 1 czerwca 2017
Oficjalnie potwierdza się więc to, o czym Mateusz Borek donosił na Twitterze już w lutym.
24- letni środkowy obrońca Ferencvarosu ( w tym sezonie 14 meczów – 1 gol) Michał NALEPA od 1 lipca 2017 będzie zawodnikiem Lechii Gdańsk⚽
— Mateusz Borek (@BorekMati) 21 lutego 2017
Cokolwiek powiedzieć o poziomie ligi węgierskiej, Nalepa wraca z niej do Polski jako zawodnik wygrany w pełnym tego słowa znaczeniu. Dopiero co wczoraj wznosił w górę puchar Węgier (pisaliśmy o tym – również ze względu na makabryczną kontuzję Gergo Lovrencsicsa – TUTAJ), rok temu wygrał też ze swoim klubem w wielkim stylu (21 punktów przewagi nad drugim Videotonem) rozgrywki ligowe.
Teraz przychodzi dla niego czas weryfikacji w ekstraklasie, gdzie do tej pory zagrał tylko 16 razy. W Wiśle, której zdecydowanie ze stoperem z Chrzanowa w składzie się nie wiodło (3 wygrane, 7 remisów, 6 porażek, 23 stracone w tym czasie przez Białą Gwiazdę bramki).
Wraca na pewno silniejszy mentalnie. Nieprzypadkowo Węgrzy pisali o nim jako o „bastionie defensywy”, a jego pozycja w zespole Ferencvarosu była w zasadzie od początku absolutnie niepodważalna. Jak Thomas Doll postawił na Polaka, tak nie miał zamiaru ani na moment zmieniać decyzji odnośnie obsady jednego z miejsc na środku defensywy.
Lechia natomiast zawczasu, jeszcze przed końcem kampanii 2016/17, zabezpiecza sobie kolejną pozycję na sezon 17/18. Po lewej obronie (Lewandowski) i defensywnym pomocniku (Matras), przyszedł czas na stopera. Zabezpiecza, co budujące, kolejnym Polakiem. Wydaje się, że czasy, gdy w Gdańsku na potęgę ściągano graczy byle jakich, byle zagranicznych, wreszcie minęły. A przynajmniej takie można odnieść wrażenie po jej pierwszych ruchach na rynku transferowym. Tylko że akurat z Lechią w tych sprawach nigdy nic tak do końca nie wiadomo…