Michał Nalepa dołączył do Łukasza Piszczka, Grzegorza Krychowiaka, Arkadiusza Piecha i Łukasza Gikiewicza – sezon zakończył z krajowym pucharem na koncie. Jego Ferencvaros ograł we wczorajszym finale Vasas SC, jak po maśle jednak nie poszło, bo do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Nalepa, który rozegrał całe spotkanie, do jedenastki nie poszedł, ale jego koledzy strzelali pewnie.
No i tak, z jednej strony jego ostatni sezon na Węgrzech – od lipca będzie piłkarzem Lechii Gdańsk – wiąże się z pewnym rozczarowaniem, bo nie udało się obronić tytułu mistrza kraju, finisz dopiero na czwartym miejscu to wynik zdecydowanie poniżej ambicji ekipy z Budapesztu. Z drugiej strony – jak tak sobie patrzymy na to, co Nalepa na Węgrzech osiągnął, myślimy sobie – widzieliśmy kilka mniej udanych przygód polskich piłkarzy w innych ligach, nawet jeśli na tamtejszą trzeba patrzeć z przymrużeniem oka, bo to poziom mocno zbliżony do Ekstraklasy. Niezły zestaw jak na trzy lata:
– mistrzostwo i wicemistrzostwo,
– trzy krajowe puchary,
– puchar ligi,
– superpuchar.
Sam rozegrał 102 mecze, czasu na pewno nie zmarnował. A trzeba pamiętać, z jakiego pułapu startował. Kim był w Polsce przed wyjazdem? Mamy wątpliwości, czy nawet kibice Wisły Kraków poznawali go na ulicy. Trochę doświadczenia na pierwszoligowych boiskach jeszcze przed 20. urodzinami, później 16 występów w Ekstraklasie i tyle. To CV na kolana nie rzucało. A teraz – po nieoczywistej decyzji o wyjeździe i solidnej grze – wygląda całkiem fajnie.
Naprawdę ciekawi jesteśmy, jak zweryfikuje go Ekstraklasa.
O wczorajszym meczu mówi się wiele jednak z innego powodu. Gergo Lovrencsics, nasz stary znajomy, a dziś kolega klubowy Nalepa, przeżył naprawdę trudny moment. Długa piłka, zderzenie z przeciwnikiem, upadek na murawę. Dramatycznie to wszystko wyglądało, szczególnie jeśli zwrócicie uwagę na reakcje tych, którzy byli blisko. Jeśli jednak jesteście dość wrażliwi, nie oglądajcie.
Wstępne doniesienia mówią, że z kręgosłupem skrzydłowego wszystko w porządku i skończyć się może na strachu oraz złamanym nosie. Trzymaj się, Gergo!