Trochę z zazdrością patrzyliśmy na te wszystkie Francje, Włochy, USA czy nawet Czechy, które powiedziały „tak” normalności w piłce i zaczęły przygotowywać się do wprowadzenia systemu powtórek wideo dla sędziów (VAR). Zazdrościliśmy, bo niewiele zapowiadało, że od obrzydzania meczów przez pomyłki sędziowskie wyzwoleni zostaniemy także i my. Jeszcze nie tak dawno temu Zbigniew Boniek nie był – że tak to ujmiemy – entuzjastą pomocy technologicznej za wszelką cenę:
– Jeśli jest mocna wola, by w polskiej lidze wprowadzić powtórki wideo, to w porządku. Nie jestem zwolennikiem powtórek, moim zdaniem dalej będą kontrowersje, ale innego rodzaju, lecz nie będę tego blokował. Po prostu… nie będę za to płacił z kasy PZPN. Jeśli Ekstraklasa SA czy Canal+ powiedzą, że są gotowi, chcą to zrobić i mają na to środki, to proszę bardzo. Błyskawicznie wypełnię wszystkie niezbędne dokumenty, skontaktuję się z kim trzeba i postaram się, by polska liga została jednym z królików doświadczalnych – mówił w styczniu w „Stanie Futbolu”.
Boniek obrał wówczas dość wygodne stanowisko – skoro tak chcecie, to sobie róbcie i za to zapłaćcie, ale nie mówcie, że ja wam na coś nie pozwoliłem. Powstał pat. Mimo że z ideą wielu się zgadzało, nie było komu jej sfinansować. No bo tak: PZPN – nie zapłaci. Ekstraklasa SA – nie zapłaci. Canal+ – nie zapłaci. Czyli powtórki wideo trzeba było schować do szafy.
W wywiadzie dla polsatsport.pl Boniek radykalnie zmienia jednak front:
Już wiemy, że arbitrom w Polsce pomoże VAR, pytanie kiedy?
Od nowego sezonu!
Tak szybko? Nie trzeba trochę poćwiczyć?
W PZPN jesteśmy ludźmi, którzy lubią błyskawicznie radzić sobie z problemami. Presja na sędziach wzrastała z dnia na dzień. Można mówić, że panuje ogólnoświatowa histeria, jeśli chodzi o sędziowanie. A już w Polsce ta histeria przybiera monstrualne rozmiary, choć sędziów mamy jednych z lepszych w Europie. Piłkarz nie trafi z metra lub dwóch, to mówi się o błędzie, pudle, nieskuteczności. Sędzia pomyli się w ocenie spalonego o kilkadziesiąt centymetrów, ba, o kilkanaście centymetrów to już zaczyna się „jatka” – wykrzykuje się słowo skandal, czy kompromitacja. Sędzia już na wstępie przegrywa z technologią. Wszyscy dysponują powtórkami, tylko nie sędziowie. Ostatnio oglądałem spotkanie Korona – Wisła. Nie chcę bronić arbitra tego meczu, ale komentatorzy wywoływali zdarzenia po drugiej, czy trzeciej powtórce. Sędzia nie ma szans zobaczyć czegoś na powtórce – musi podejmować decyzje błyskawicznie. Dlaczego w takim razie nie sięgnąć po VAR?
No i wypada nam tylko przyklasnąć. Mamy tylko lekkie obawy, czy podejście na łazarkowe „ura bura ciocia Agata” polskich władz to dobry pomysł, bo przecież wprowadzenie VAR to nie jest takie hop-siup. Np. w Czechach, czyli lidze porównywalnej poziomem do naszej, przed skorzystaniem z powtórek w meczach do końca sezonu odbywa się faza testów, a odpowiadający za nią Michał Listkiewicz mówi szczerze – to za mało. No bo trzeba przygotować odpowiedni sprzęt, trzeba odpowiednio wyszkolić obecnych sędziów, trzeba znaleźć i wykwalifikować sędziów obserwujących ekran, trzeba odbyć jakąś liczbę testów na sucho, popełnić kilka błędów bez konsekwencji, dotrzeć się. Jeśli wprowadzi się VAR już od razu – na bank wyjdzie parę kwiatków, na bank pojawią się kontrowersje, arbitrzy siedzący w wozie bez odpowiedniego doświadczenia na bank stracą głowę w tej czy innej sytuacji i system zamiast pomóc – wprowadzi dodatkowy zamęt.
Ale może w tym szaleństwie jest metoda?
Boniek wyjaśnia też w wywiadzie, skąd znalazły się środki na VAR: – Ekstraklasy nie interesuje projekt Pro Junior System, w którym są określone gratyfikacje finansowe dla klubów wystawiających piłkarzy z rocznika 1996 i młodszych – młodzieżowców, a najlepiej wychowanków. Lepiej szukać po całym świecie – poza Unią Europejską – kolejnych obcokrajowców. Biorąc pod uwagę ten postulat, zastanawiam się, czy nie wycofać środków z Pro Junior System, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Będzie można przeznaczyć połowę tych środków na Pro Junior System w 1. i 2. lidze, a połowę na wdrożenie VAR-u.
Jeśli PZPN faktycznie zrezygnuje z Pro Junior System, na wdrażanie powtórek przeszłaby pula trzech milionów złotych. VAR miałoby być stosowane początkowo na jednym wiodącym meczu w kolejce i dwóch losowych. Oczywiście tak jak w innych krajach, VAR będzie używany tylko w kluczowych sytuacjach (bramka, rzut karny, czerwona kartka, identyfikacja zawodnika, który popełnił przewinienie). PZPN bierze sprawę na poważnie, w tym tygodniu przyjedzie do Polski David Elleray z FIFA by pokazać system i opowiedzieć, jak wygląda on w praktyce. Wkrótce może nas czekać prawdziwa rewolucja.
Jednocześnie uspokajamy – nasza Niewydrukowana Tabela dalej będzie mieć rację bytu, gdyż VAR nie wyeliminuje stu procent pomyłek z polskich stadionów. A kto wie, czy przez zbyt pochopne wprowadzenie systemu nie spowoduje kolejnych.
Fot. FotoPyK