Miłośnik gór, dobrej lektury i kawowych lodów. W przeszłości znakomity lewy rozgrywający. Dziś obiecujący trener, który ma do wykonania zadanie prawie tak trudne, jak zdobycie K2 zimą – wyprowadzić polską piłkę ręczną z kryzysu. Prowadzący od lata zeszłego roku Orlen Wisłę Płock Piotr Przybecki został dziś nowym selekcjonerem reprezentacji szczypiornistów.
Luty 2016 roku. Przybecki rywalizuje o stołek trenera kadry z Tałantem Dujszebajewem. Choć rywalizuje to złe słowo, bo w głosowaniu działaczy związku przegrywa z Kirgizem aż 1:13. Po wszystkim stwierdzi, że w sumie to… rozumie ten wynik, bo przecież bardzo doświadczony szkoleniowiec pokonał gościa, który dopiero rozpoczyna swoją przygodę na ławce.
Nieco ponad rok później sfrustrowany nieudanymi eliminacjami do Euro 2018 Dujszebajew składa rezygnację. Handballowe środowisko jest przekonane, że to właśnie Przybecki będzie jego sukcesorem. I rzeczywiście, mimo że pośród ewentualnych następców Kirgiza wymieniano jeszcze kilku innych ludzi, m.in. Marcina Lijewskiego, to jednak nie było niespodzianki – Piotr przejął dziś kadrę. Zdaniem samego „Lijka” to… trafna decyzja:
– Reprezentacja potrzebuje spokoju i harmonii. Piotr jest w stanie jej to zaoferować. Nie jest mi przykro, że nie zostałem selekcjonerem. Przybecki to dobry wybór – mówi w rozmowie z Weszło Marcin. Z jego zdaniem zgadza się były reprezentant Polski Marek Witkowski, który grywał z nowym trenerem w „biało-czerwonych” barwach:
– W 2016, przy wyborze następcy Michaela Bieglera, szefowie ZPRP zapewne mieli wątpliwości, czy Piotrek poradzi sobie na selekcjonerskim stołku. Był wówczas trenerem, który prowadził wcześniej tylko Śląsk Wrocław, więc ich niepokój można było zrozumieć. W tym sezonie Przybecki udowodnił jednak, że zna się na swoim fachu – Wisła prezentuje się pod jego wodzą solidnie, mimo że nie może sobie poradzić z Vive Kielce. Dlatego wybór związku oceniam jako słuszny.
Nowy selekcjoner, podobnie jak Dujszebajew, będzie łączył pracę w klubie z prowadzeniem drużyny narodowej. To budzi kontrowersje – polska piłka ręczna przechodzi przecież kryzys, więc nie brakuje opinii, że Przybecki powinien skupić się tylko na tym, by jak najszybciej wyprowadzić z niego kadrę.
– Dla mnie trener reprezentacji powinien być skoncentrowany tylko i wyłącznie na niej. Musi dbać nie tylko o pierwszy zespół, ale i patrzeć na to, co dzieje się pośród juniorów, czyli na niższe szczeble drabinki. Uważam, że jeśli jednocześnie prowadzi się klub grający w Lidze Mistrzów, to ciężko to pogodzić. Ale absolutnie nie zamierzam sugerować Piotrowi co powinien robić, to nie moja sprawa – tłumaczy Lijewski. Witkowski ma na ten temat zupełnie inną opinię. Uważa, że codzienna praca z Wisłą może tylko pomóc Przybeckiemu:
– Tak młody trener jak Piotrek powinien być nieustannie w rytmie meczowym. To sprawi, że będzie rozwijał swoje umiejętności. Gdyby szkolił tylko reprezentację, miałby z tym problem, bo jednak kadra nie gra za często. A tak dzięki Wiśle zachowa ciągłość pracy. Nie przeszkodzi mu to w selekcji, bo przecież nie mamy zbyt szerokiego zaplecza, wiadomo na jakich zawodników Przybecki będzie stawiał. Może dorzuci ze dwóch ludzi, których pomijał Dujszebajew, ale generalnie trzon drużyny się nie zmieni.
Zanim Przybecki rozsiadł się na trenerskiej ławce, był świetnym zawodnikiem – występował na „królewskiej” pozycji, czyli na lewym rozegraniu. W uważanej za najlepszą ekstraklasę świata Bundeslidze zdobył 1233 bramki. Grał m.in. w zespole dwudziestokrotnego mistrza Niemiec THW Kiel. To właśnie w jego barwach w 2001 roku doznał poważnej kontuzji kolana, o czym barwnie opowiadał w rozmowie z „Onetem”:
– Potrzebna była natychmiastowa interwencja, wobec czego w pięć godzin musiałem dostać się z południa Niemiec do Essen, gdzie operował dr Pieper. Moja podróż wyglądała komicznie. Ledwo chodząc o kulach, obwieszony torbami, pozwoliłem znajomemu podrzucić się na dworzec. Tam, prawie mdlejąc z bólu, przedzierałem się przez tłum pasażerów. Prawie spóźniłem się na pociąg. Gdy do niego wsiadłem, odetchnąłem z ulgą, ale nagle okazało się, że przed Kolonią… na torach wybuchł pożar. Pozostali pasażerowie mieli dłuższy relaks, gdy ja tymczasem gryzłem z bólu obicie fotela. Efekt był taki, że resztkami sił, zamiast w południe, dotarłem do szpitala niemalże nocą. Kiedy wreszcie położyłem się w gabinecie, wiedziałem, że z kolanem nie jest najlepiej. Mój lekarz sprowadził w sobotni wieczór cały zespół: radiologa, anestezjologa, asystenta i dwie pielęgniarki. Przez uchylone drzwi usłyszałem bezradne stwierdzenie jednego z nich, że szkoda fatygi, bo zamiast kolana mam śmietnik. Na szczęście mój lekarz był doświadczonym chirurgiem, który nigdy nikogo nie spisywał na straty. Groziło mi sportowe inwalidztwo. Kilku lekarzy nie dawało mi szans na kontynuowanie kariery. Ten czas wiele mnie nauczył.
Żmudną rehabilitację Przybecki uprzyjemniał sobie lekturą – jego żona, która kończyła filologię polską, regularnie proponuje Piotrowi ciekawe książki. W wolnych chwilach nowy selekcjoner lubi nie tylko czytać, ale także oglądać mecze siatkówki plażowej i chadzać po górach. Strzelamy, że nie miał w nich tak trudnej przeprawy, jak ta, która czeka go z reprezentacją. Rozbitą w eliminacjach do Euro 2018 drużynę narodową trzeba bowiem przygotować do walki o awans na MŚ w 2019 a potem na IO w Tokio…
Fot. FotoPyk