Podejrzewamy, że co najwyżej mały ułamek z was kojarzy postać Johana Walema. Nic dziwnego, bo wielkiej kariery to ten gościu nie zrobił. Mimo wszystko warto wspomnieć jeden z piękniejszych momentów jego kariery.
Poza Belgią, gdzie grał w Anderlechcie i Standardzie Liege, Walem odwiedził jeszcze Włochy, w których nie potrafił zagrzać miejsca w jednym zespole i kluby zmieniał jak rękawiczki. Zdecydowanie najlepszym dla Walema wyjazdem był ten do Azji w 2002 roku na mundial w Korei i Japonii, gdzie piłkarz przyczynił się do awansu swojej drużyny do jednej ósmej finału.
Mecz Belgii z Rosją na wspomnianych mistrzostwach był istnym horrorem, który miał wyłonić ekipę wraz z Japonią walczącą w fazie pucharowej. Mecz zaczął się mocnym akcentem, bowiem od trafienia właśnie Johana Walem z rzutu wolnego. Belg przyładował tak, że aż bramkarz naszych sąsiadów wylądował w siatce. Tamto spotkanie skończyło się triumfem “Czerwonych Diabłów”.