Jest taki stary dowcip o Polaku, Niemcu, Angliku i Francuzie, którzy mają wyskoczyć z samolotu bez spadochronu. Niemiec skacze, kiedy dowiaduje się, że to rozkaz, Anglik – za królową, a Francuz dlatego, że to modne. Polakowi rozkazy, królowa i moda wiele nie robią, a na skok decyduje się dopiero, gdy słyszy: „wiedziałem, że nie skoczysz”. Bardzo podobnie reagują zawodowi pokerzyści. W tym środowisku szalone zakłady to codzienność. Im bardziej pokręcony i o im wyższą stawkę – tym lepiej. Jeden gość walczy właśnie o 200 tysięcy dolarów w kolejnym chorym zakładzie. Co musi zrobić? Zjeść w lokalu McDonald’s za tysiąc dolarów w ciągu 36 godzin!
Oczywiście, są pewne ograniczenia, żeby nie było za łatwo. Napoje się nie liczą, co najmniej 50 dolarów musi pójść na burgery, 300 na gorące dania, a maksymalnie 200 na sałatki. Zawodnik nie może stosować żadnych środków wspomagających, a zwymiotować może tylko raz w czasie zadania. Mike Noori, który ma pochłonąć fast foodów za prawie 4 tysiące złotych w 36 godzin ma jednak plan. Połowę tej kwoty zamierza wydać na najzdrowszą część menu – owoce. Za dolara można kupić torebeczkę z kawałkami jabłek i winogronami (80 g). Co najważniejsze – zawiera tylko 46 kalorii. 500 porcji to jednak już 25 tysięcy kalorii, czyli zapotrzebowanie nawet dużego faceta na jakiś tydzień, nie licząc ponad pięciu kilogramów cukrów z owoców. A to przecież dopiero połowa kwoty do wydania… Chora akcja? Jak najbardziej. A jeszcze bardziej pokręcone jest to, że kolejni pokerzyści dołączają do zabawy. Spokojnie, nikt nie zamierza wydawać średniej rocznej pensji mieszkańca Zimbabwe na śmieciowe żarcie. Ale pozakładać się? O, jak najbardziej! Nooriemu się uda? Ile razy zwymiotuje? Jak szybko się podda? Suma zakładów przekroczyła już 200 tysięcy dolarów. Ale wiecie co? Temu zakładowi do najgrubszych zakładów pomiędzy pokerzystami brakuje mniej więcej tyle, ile naszym piłkarzom ręcznym do wyników sprzed kilku lat…
2 miliony za 23 kilogramy
Częsty temat zakładów pomiędzy pokerzystami to utrata wagi. Taka zabawa ma zresztą znacznie więcej sensu niż opychanie się w McDonaldsie. Znakomity gracz Mike Matusow miał spory kłopot z nadwagą, nie mógł zejść poniżej 114 kilogramów. Z Tedem Forrestem założył się więc, że w ciągu roku zbije wagę do 82 kg.
Kiedy do wyznaczonego terminu brakowało 9 dni, Matusow wciąż ważył o 5,5 kilo za dużo. Zaproponował więc rywalowi, że wykupi się za połowę stawki, ten jednak odmówił. „The Mouth” jednak się nie poddał, rozpoczął mordercze treningi i postawił na swoim. Wygrał 100 tysięcy oraz zdrową sylwetkę. Nie na długo niestety, bo szybko wrócił do wcześniejszej wagi. Pieniądze też stracił, bo pozwolił rywalowi się odegrać.
Forrest ważył na początku zakładu 85 kilo, miał w ciągu dwóch miesięcy zejść do 63. Matusow zaoferował mu więc zakład o 50,000 dolarów po kursie 20:1. Był tak pewny swego, że potem dołożył jeszcze 100,000 po kursie 10:1. Innymi słowy mógł wygrać 150 tysięcy, a ryzykował dwa miliony. Forrest dzięki ostrym treningom i bieganiu po 25 kilometrów dziennie zdołał zejść do 62 kilogramów.
Inne pomysły? – Chciałbym spróbować nie jeść mięsa przez rok. Kto chce się założyć, że mi się uda? – zapytał Phil Ivey, uważany przez wielu za najlepszego gracza na świecie i przy okazji miłośnik steków w czasie gry na najwyższych stawkach. – Proponuję zakład o 5 milionów dolarów.
Chętni na tak grubą grę się nie znaleźli, ale ostatecznie Tom Dwan zaakceptował zakład o 1 mln $. Inwestycja była znakomita, bo Ivey błyskawicznie doszedł do wniosku, że nie ma szans. – Przegram to, wiem, że przegram. Za kilka dni będę błagał, żebyś pozwolił mi się wykupić – stwierdził.
Jak powiedział, tak zrobił. Po dwudziestu dniach, za jedyne 150 tysięcy, Dwan pozwolił Iveyowi znów zajadać steki.
A może zamieszkasz w łazience?
Zakłady czasem zawierane są długoterminowo i z okresem na przygotowania, a czasem – tu i teraz. Asthon Griffin stwierdził w czasie festiwalu pokerowego, że jest w stanie przebiec 70 mil (112,6 km) w ciągu 24 godzin. Natychmiast znalazło się kilku kolegów, którzy stwierdzili, że to raczej niemożliwe. Mieli sporo racji: z Griffinem najpierw grali przez wiele godzin, a potem balowali do rana. Skacowany 22-latek wskoczył jednak w buty do biegania, poleciał do najbliższej siłowni, z której nie wyszedł przez najbliższe 23 godziny i 15 minut. Do hotelu wrócił ledwie żywy, ale bogatszy o 300 tysięcy dolarów. Stawka godzinowa: prawie 13 000!
Są też liczne zakłady w pokerowym środowisku, w których w zasadzie obie strony przegrywają. Na przykład ten, który zawarli Jay Kwik i Andrew Robl. Zakład tak pokręcony, że trudno uwierzyć, by był zawierany na trzeźwo – jak zresztą większość tego typu przedsięwzięć.
Otóż Robl zaproponował swojemu kumplowi „sześciocyfrową sumę” za to, żeby przez miesiąc… mieszkał w łazience pokoju w hotelu Bellagio w Las Vegas! No dobra, to nie jest tani obiekt, łazienka jest w nim większa niż wiele sypialni w przeciętnych polskich mieszkaniach. Kwik nieźle się tam urządził, miał materac, konsolę, laptopa. Tak czy owak, musiał wytrzymać miesiąc bez światła słonecznego i świeżego powietrza. Odetchnął z ulgą, kiedy Robl postanowił się wykupić za 40 tysięcy dolarów.
250 tysięcy za śmierć lub uszkodzenie mózgu
Słońca w nadmiarze miał za to inny uczestnik szalonych zakładów. Dan Bilzerian (na głównym zdjęciu) i Bill Perkins, dwaj amatorzy gier na absolutnie najwyższych stawkach (wpisowe do turniejów nawet milion dolarów), założyli się rok temu o 600 tysięcy dolarów. Bilzerian miał przejechać na rowerze spod znaku „Welcome to fabulous Las Vegas” do swojego domu w Los Angeles w 48 godzin. Dystans? Nieco ponad 520 kilometrów, czyli niewiele ponad 10 kilometrów na godzinę. Problem w tym, że Blizerian, mimo niespełna 40 lat na karku ma już na koncie dwa zawały serca, a jego kondycja była mniej więcej taka, jak tegoroczna forma Agnieszki Radwańskiej. Po drugie – wszystko miało się dziać przecież w upalnych stanach – na pustyni w Nevadzie i w gorącej Kalifornii. Ten zakład rozgrzał pokerowe środowisko do czerwoności. Bilzerian, nazywany królem Instagrama, jest przez jednych kochany, przez drugich wręcz przeciwnie. Rick Salomon, inny gracz najwyższych stawek i były mąż Pameli Anderson, dołożył do puli kolejne 250 tysięcy dolarów. Jego typ brzmiał: „Bilzerian w czasie wykonywania zadania umrze, albo nabawi się uszkodzenia mózgu”!
Nic takiego nie nastąpiło. Multimilioner zatrudnił na 6 tygodni samego Lance’a Armstronga, który znakomicie go przygotował do jazdy. Na sprzęt i przygotowania wydał ponad 100 tysięcy dolarów. Kiedy jednak przyszło do realizacji wyzwania, Bilzerian pokonał wymagającą trasę w czasie poniżej 33 godzin i zgarnął ponad 800 tysięcy dolarów.
Nie może chodzić, więc sika pod stołem
To był jeden z najgłośniejszych zakładów zakończonych sukcesem. Zdarzają się też porażki, wpadki i kompromitacje. Na przykład Antonio Esfandiari, czwarty na liście pokerzystów, którzy wygrali najwięcej w turniejach na żywo (ponad 27 mln dolarów), założył się ze wspomnianym wcześniej Billem Perkinsem w czasie festiwalu pokerowego na Bahamach. Przez 48 godzin „The Magician” musiał poruszać się wyłącznie robiąc głębokie wykroki.
Przez pierwszy dzień jeszcze jakoś mu się udawało, choć na turniejach pokerowych gracze przecież nie siedzą tylko przy stole. Esfandiari musiał pokonać drogę z pokoju do restauracji, z restauracji na salę turniejową, potem na przerwę, do toalety i tak dalej. Właśnie… do toalety. Po pewnym czasie każdy krok stanowił dla pokerzysty torturę. Myśl o spacerze do łazienki wydawała mu się równie atrakcyjna, jak gra w eliminacjach Ligi Europejskiej dla piłkarzy Manchesteru United.
Esfandiari wymyślił więc, że po co chodzić, skoro można sprawę załatwić na miejscu. Zdobył pojemnik, do którego postanowił się wysikać pod stołem! Ktoś jednak to zauważył, zgłosił dyrektorowi turnieju, który nie miał innego wyjścia, jak zdyskwalifikować Amerykanina. Utrata wpisowego w wysokości 5,300 dolarów była tu absolutnie najmniejszą stratą, w zasadzie do pominięcia. Gracze nie ujawnili stawki zakładu, ale Esfandiari przyznał, że była ona „gigantyczna”. Ostatecznie wygrał z Perkinsem, ale narobił sobie strasznego wstydu. Próbował ratować twarz, przekazując 50 tysięcy dolarów na cele charytatywne, ale niesmak pozostał.
Nie niesmak, ale siniaki i opuchlizna pozostały po zakładzie najlepszemu meksykańskiemu pokerzyście JC Alvardao po pojedynku MMA z Olivierem Busquetem. Gracz, który zarobił w turniejach na żywo ponad 3,2 mln dolarów, ma za sobą lata treningów brazylijskiego jiu jitsu. To on zaproponował walkę i on był faworytem. Na szalę kładł 150 tysięcy dolarów. Busquet (7,5 mln wygrane w karierze) ryzykował 120 tysięcy. Po sześciu miesiącach przygotowań panowie spotkali się w klatce. W trzeciej rundzie przez techniczny nokaut wygrał Amerykanin.
2 miliony dolarów to odpowiednia motywacja
Polscy pokerzyści także się zakładają. Dima Urbanowicz, najlepszy z naszych reprezentantów, postawił 10 tysięcy dolarów, że zdobędzie trzy bransoletki World Series of Poker 2016 (wygra 3 z 69 turniejów na największym festiwalu roku). Vanessa Selbst zaproponowała mu stawkę 20:1. Ryzykowała 2 miliony, bo wcześniej Dima był jedynym gościem w historii, który na jednym festiwalu European Poker Tour zawinął aż cztery turnieje. W Las Vegas jednak nie zdołał wygrać ani jednego, co kosztowało go dodatkowe 10 tysięcy. – Tu chodziło tylko o motywację, a dwa miliony to dla mnie wystarczająca motywacja – tłumaczył.
Inni polscy pokerzyści – Rafał Kaczmarski i Paweł Brzeski toczyli z kolei rywalizację w grze w FIFĘ. Wygrał ten pierwszy, za co pokonany musiał na festiwalu European Poker Tour w Barcelonie występować… w koszulce Realu, co było tym bardziej bolesne, że od lat kibicuje Barcy.
O dużo wyższą stawkę grał za to gwiazdor mistrzów Hiszpanii. Gerard Pique założył się z Shakirą, że jeśli on przywiezie z RPA mistrzostwo świata, to ona się z nim umówi na kolację. Dalszy ciąg wszyscy znają: kierowana przez Pique i Puyola obrona straciła w całym turnieju dwa gole, Hiszpanie zdobyli tytuł, Shakira umówiła się z piłkarzem, dziś są parą i wychowują dwoje dzieci. Nawiasem mówiąc, wspomnienie o Pique w tekście o pokerzystach nie jest przypadkowe: obrońca Barcelony w pokera grywa regularnie, nie tylko z kolegami, ale także na dużych festiwalach pokerowych.
JAN CIOSEK