Reklama

Niecodzienny sposób Zagłębia na fazę finałową. Postanowiło pomagać rywalom!

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2017, 20:53 • 3 min czytania 8 komentarzy

Niezależnie od tego jak zakończy się ten sezon, Zagłębie Lubin spokojnie załapie się na podium w konkursie na największe frajerstwo rozgrywek. Miano pucharowicza, niezła gra przez większość sezonu, obecność w pierwszej ósemce przez bite 28. kolejek i wypadnięcie za pięć dwunasta z grupy mistrzowskiej – no, jest to sztuka niemałego kalibru. Ale Zagłębie Lubin pokazuje, że to nie koniec komplikowania sobie sytuacji i idzie krok dalej. Nie wygrało drugiego meczu o życie i w dzisiejszym spotkaniu z Ruchem Chorzów postanowiło zagrać w sposób BEZNADZIEJNY. 

Niecodzienny sposób Zagłębia na fazę finałową. Postanowiło pomagać rywalom!

No naprawdę, kibice z Lubina mieli dziś patrząc na swoich piłkarzy tak tęgie miny jak my, gdy ostatnio ktoś zastawił nam auto pod supermarketem i nie zostawił kartki. Zagłębie próbowało się bowiem odkuć w bardzo interesujący sposób:

– wystawiając bramkarza, który bawił się dziś w rozdawanie prezentów,
– wystawiając bramkarza, który nie potrafi celnie podać długiej piłki,
– wystawiając prawego obrońcę, który za cel dośrodkowań obrał sobie dźwig (Tosik),
– i któremu po raz kolejny odcięło prąd (można zastanawiać się, czy za wejście w Monetę nie należała się czerwona kartka),
– wystawiając lewego obrońcę, który za cel dośrodkowań obrał sobie nogi najbliższego rywala (Dziwniel),
– wystawiając pomocnika, który lubił sobie podać do nikogo (Rakowski),
– wręczając skrzydłowym peleryny niewidki (Janoszka, Woźniak),
– nie atakując,
– nie oddając celnych strzałów (pierwszy w 65. minucie),
– nie mając jakiegokolwiek pomysłu na grę poza festiwalem przeciągniętego dośrodkowania im. Jacka Krzynówka.

Sami widzicie – niesamowity szok, że plan spalił na panewce i nie udało się tego meczu wygrać. Zagłębie wycisnęło jednak z tego meczu remis i trzeba uznać to za prawdziwe mistrzostwo świata. Zdobyć z taką grą punkt to jak – nie przymierzając – pójść na randkę w przepoconym ubraniu roboczym, zjeść kolację palurami, mlaskając przy tym na całą knajpę i po wszystkim soczyście bekając, a i tak zakończyć ją happy endem. Naprawdę, jeśli Ruch miałby po tym meczu pluć sobie w brodę, to chorzowianom prawdopodobnie wysiadłyby ślinianki.

Przez 70. minut to „Niebiescy” solidnie przeważali i kreowali sobie sytuacje. Najpierw jedną z nich stworzył Polacek, gdy uznał, że strzał Nowaka z dystansu należy sparować prosto pod nogi Araka. Strzał napastnika Ruchu Słowak podrzucił sobie do góry i później zamiast wybić piłkę stwierdził, iż… poda ją znowu do rywala. Tym razem przed setką stanął Przybecki, ale – no nie zgadniecie – nie potrafił jej wykorzystać. Podobnie jak parę minut później, gdy prześcignął Dziwniela, wyszedł sam na sam, ale nie zdołał trafić w prostokąt o szerokości ponad siedmiu metrów. Ogólnie podobał nam się w drugiej połowie Nowak. To on podał za linię obrony, po czym Konczkowski wystawił piłkę Arakowi, a ten w ostatniej chwili został zablokowany. To Nowak objechał Tosika jak pierwszoklasistę i walnął tuż przy słupku, co wybronił Polacek. To wreszcie Nowak podał idealnie w tempo do Monety, który wyszedł sam na sam i można zastanawiać się, czy gorszy był jego strzał (beznadziejnie lekki) czy interwencja Polacka (piłka przetoczyła się mu po ręce). Zagłębie nie zdecydowało się po tym golu na jakiś wielki zryw, zdołało wyrównać głównie dlatego, że Grodzicki w spektakularny sposób złamał linię spalonego. Prawdopodobnie podczas odstawiania swoich kolegów na parę metrów rozmyślał jak to możliwe, że chwilę wcześniej wykonał krzyżaka i nie dość, że się nie połamał, to jeszcze wywalczył róg (!). Starzyński posłał piłkę z głębi pola, Tosik jeden jedyny raz zachował przytomność i tym udanym strzałem podreperował sobie notę, bo pracował na coś pomiędzy 1 a 2.

Reklama

Zagłębie z wyniku może być zadowolone (podkreślamy: z wyniku, nie z gry), lecz ogólnie nos nam podpowiada, że to nie koniec ich frajerzenia się w tym sezonie. Wiosną lubinianie imponują tylko tym, jak bardzo potrafią skomplikować sobie życie.

47Ai9Dn

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Dramatyczna sytuacja Arki. Łobodziński: Być może zagramy nawet bez pięciu zawodników

Szymon Piórek
0
Dramatyczna sytuacja Arki. Łobodziński: Być może zagramy nawet bez pięciu zawodników
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...