Reklama

Smuda jak Copperfield. Stoperów wyciąga z kapelusza

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2017, 07:45 • 9 min czytania 10 komentarzy

Z kapelusza wyciągnął już Przemysława Pitrego (36 l.), który choć wcześniej był napastnikiem, okazało się, że na środku obrony radzi sobie jak stary wyga. Kiedy już na początku wygranego 2:0 meczu ze Śląskiem Pitry doznał kontuzji, Smudzie nawet nie drgnęła powieka – podjął kolejną szarlatańską decyzję. Na środek obrony wysłał grającego do tej pory w pomocy Pawła Sasina (34 l.), a ten z nowych obowiązków wywiązał się znakomicie – czytamy o Franciszku Smudzie we wtorkowym „Fakcie”. Który trenera Górnika Łęczna porównuje z Davidem Copperfieldem.

Smuda jak Copperfield. Stoperów wyciąga z kapelusza

FAKT

Janusz Kupcewicz wspomina wygrany w 1979 roku Puchar Polski i wesoły autokar po spotkaniu.

– Autokar, którym wracaliśmy, był… wesoły. Nic dziwnego, w końcu zrobiliśmy wielką rzecz – mówi były piłkarz żółto-niebieskich.

Piłkarze Arki z tamtych czasów do dziś mają status bohaterów Gdyni. 38 lat temu byli noszeni na rękach przez kibiców. Świętowaniu nie było końca.

Reklama

– Wtedy były inne czasy, piłkarze nie byli tak świadomi jak dziś. Nie mieli takich oporów przed świętowaniem – uśmiecha się Kupcewicz.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.20.21

Dariusz Formella opowiada o różnicach… muzycznych między Lechem i Arką.

– Do Arki przyszedł trener Ojrzyński i to on jest teraz DJ-em. Decyduje o tym, jaka muzyka jest puszczana w szatni. W tej chwili dominuje ostry hip-hop i kawałki mocno motywujące – tłumaczy Formella.

A jak było w Poznaniu? – Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, za stronę muzyczną odpowiadał Łukasz Trałka. Wtedy decydował się głównie na hity z lat osiemdziesiątych. Leciały utwory zespołu Modern Talking i podobne piosenki – zaznacza piłkarz Arki.

Smuda czaruje jak Copperfield. Trener odmienił Górnika Łęczna, który radzi sobie coraz lepiej.

Reklama

– Skąd biorę stoperów? No jak to skąd? Mamy taki specjalny kapelusz i właśnie stamtąd. Przyszykowałem jeszcze jednego, ale to tajemnica – szelmowsko uśmiecha się Smuda.

Z kapelusza wyciągnął już Przemysława Pitrego (36 l.), który choć wcześniej był napastnikiem, okazało się, że na środku obrony radzi sobie jak stary wyga. Kiedy już na początku wygranego 2:0 meczu ze Śląskiem Pitry doznał kontuzji, Smudzie nawet nie drgnęła powieka – podjął kolejną szarlatańską decyzję. Na środek obrony wysłał grającego do tej pory w pomocy Pawła Sasina (34 l.), a ten z nowych obowiązków wywiązał się znakomicie.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.20.31

Rozdarte serce Sławka Peszki. Kibicuje Glikowi i Juventusowi.

Wszystko zaczęło się od prezentu na urodziny: koszulki z nazwiskiem Del Piero – straganowej podróbki, bo w latach 90. trudno było o inne.

– Biegałem w niej godzinami po podwórku, chodziłem do szkoły, gdyby mama pozwoliła, to pewnie bym w niej spał. Cały pokój miałem w plakatach Juventusu, zbierałem wycinki z gazet na temat klubu, pisałem listy do Turynu, aby przysłali mi jakieś pamiątki. Dzięki temu zdobyłem kilka pocztówek i spinek – wspomina „Peszkin”, który na gwiazdkę dostał od szwagra koszulkę ze swoim przydomkiem.

Podwórkowe akcje ośmiolatka przeniosły się kilka lat później na stadion. Lech sprawił ogromną niespodziankę, dwukrotnie remisując z Włochami: 3:3 i 1:1.

– Na wymianę koszulek z Del Piero zabrakło odwagi. Mam za to trykoty Chielliniego i Bonucciego – zdradza.

GAZETA WYBORCZA

W rozmowie z „GW” Jerzy Dudek twierdzi, że Atletico Simeone wypowie Realowi wojnę.

11 miesięcy temu po przegranym w rzutach karnych finale na San Siro Simeone był tak załamany, że chciał opuścić Atletico. Jeszcze niedawno mówił, że widzi w Europie tylko jedną drużynę, która potrafiłaby się podnieść po takiej traumie.
To pokazuje determinację, z jaką Atletico przystąpi dziś do półfinału z Realem. Czy Królewscy będą w stanie odpowiedzieć tym samym? Zidane ma z pewnością większy potencjał piłkarski. Jego rezerwowi, jak Isco, Asensio, James, Morata, Kovacić byliby gwiazdami w innych wielkich klubach. A tymczasem w Realu Isco zagra z Atletico tylko dlatego, że kontuzjowany jest Gareth Bale. Wszyscy wiemy jednak, że w rywalizacji o finał Ligi Mistrzów umiejętności nie są jedynym czynnikiem rozstrzygającym. Simeone wywoła Realowi wojnę. Dla Atletico liczy się tylko Puchar Europy, w lidze hiszpańskiej grają o trzecie miejsce. Dla nich ten dwumecz z bogatszym sąsiadem odbywa się pod hasłem: „Wszystko albo nic”. Tymczasem, gdy patrzę na drużynę Zidane’a, mam wrażenie, że za często chce wygrywać minimalnym nakładem sił. Tak było w ostatnich ligowych derbach na Santiago Bernabeu. Pepe zdobył bramkę dla Realu i piłkarze „Zizou” poczuli się zwycięzcami. A na to tylko czekało Atletico. Griezmann wyrównał, a faworytom nie starczyło czasu na reakcję.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.23.21

Rafał Stec w swoim felietonie pisze o Realu Madryt, klubie-arcydziele.

Najpierw w 2014 r., drużynie Atletico zabrakło sekund, by strącić sąsiadów w przepaść, a w doliczanym czasie zniszczył ją skrzydlaty Ramos – wyrównał, zarządzono dogrywkę, wtedy uniesiony Real panował już bezdyskusyjnie. Potem, w 2015 r., jedynego gola Atletico pozwoliło sobie wbić po 178 (!) ze 180 minut dwumeczu. Wreszcie w ubiegłorocznym finale Atletico zostało ukatrupione dopiero w rzutach karnych. Właściwie remis, ewentualnie półzwycięstwo faworyta mamy w tej trójklatce, prawda? Niestety. Tak może nakazuje myśleć kibicowska wrażliwość na wspaniałą klasę, jednak brutalnych realiów siłą woli nie ujarzmisz – według reguł ustalania hierarchii w futbolu trwa czas Realu, nawet jeśli jedyne mistrzostwo kraju w omawianym okresie zdobyło Atletico. Im więcej dostrzegasz powodów, by ogłosić w najnowszej madryckiej rywalizacji remis ze wskazaniem, tym głębiej zatracasz się w przekonaniu, że o wszystkim rozstrzyga przeznaczenie – najcenniejsze trofea stawiamy tam, gdzie w żyłach piłkarzy płynie błękitna krew, klubu królewskiego, insygnia władzy po prostu dziedziczącego.

SUPER EXPRESS

Kamil Glik czai się na Juventus. Dodajmy – w bardzo dobrym humorze po ligowym weekendzie.

Kamil Glik (29 l.) rozegra w środę jeden z najważniejszych meczów w karierze. Obrońca AS Monaco zmierzy się z Juventusem i ma szansę w swoim debiutanckim sezonie w Lidze Mistrzów osiągnąć finał tych rozgrywek. Dla Glika, byłego kapitana Torino, to wyjątkowe starcie.

Do rywalizacji ze “Starą Damą” piłkarze Monaco przystąpią w doskonałych humorach. W sobotę pokonali Toulouse 3:1, jednego z goli strzelił Glik (to już szósta ligowa bramka w sezonie). Do tego w niedzielę PSG przegrał na wyjeździe z Niceą 1:3, co oznacza, że klub z księstwa ma ogromne szanse na mistrzostwo – przy trzech punktach przewagi nad Paryżem i jednym meczu zaległym (PSG ma jeszcze trzy spotkania, Monaco cztery).

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.26.56

Darko Jevtić zapowiada: „w końcu zdobędziemy Nardowy”, a w rozmowie z „Superakiem” mówi też o dobrym wpływie Nenada Bjelicy na jego grę.

Współpraca serbsko-chorwacka z trenerem Bjelicą układa się dobrze?
Tak. Nieraz podkreślałem, że trener dużo nam daje. Mnie daje też zaufanie i ja staram się odwdzięczać tym samym. Trener znalazł mi ponadto nową pozycję, choć już Jan Urban próbował mnie na lewej stronie.

Wtedy nie byłeś zadowolony…
Wciąż uważam, że to nie jest moja pozycja! Ale teraz na tyle dobrze to wychodzi, że nie ma powodu, by to zmieniać. Zaprzyjaźniłem się z tą pozycją i gram już inaczej niż na początku. Po kilku meczach na skrzydle postrzegam grę z innej perspektywy, na pewno czuję się tam coraz lepiej. Coraz częściej działają automatyczne zachowania, staram się dodawać do tego to, co lubię, czyli kreatywność.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.27.04

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.27.32

Mecz Lecha z Arką „Przegląd” przedstawia jako pojedynek głodnego ze spragnionym.

Z jednej strony Kolejorz, który w tej parze może sprawiać wrażenie sytego, bo co jakiś czas coś dorzuca do klubowej gabloty. Kilku piłkarzy ma w dorobku mistrzostwo Polski, udział w fazie grupowej Ligi Europy, a większość Superpuchar. To jednak tylko pozory, bo przy Bułgarskiej wciąż jest głód. – Brakuje mi tylko Pucharu Polski i chcę go w końcu wywalczyć. Zwłaszcza po dwóch kolejnych przegranych finałach. Niech zadziała tutaj powiedzenie, że do trzech razy sztuka – jasno stawia sprawę obrońca Lecha Tomasz Kędziora.

Arka? Ona jest spragniona sukcesów, bo niedawno wróciła na piłkarskie salony z zaświatów. W finale będzie dopiero drugi raz, poprzednio zdarzyło się to w 1979 roku. Tamtejsze wydarzenia niech jednak posłużą jako ostrzeżenie dla poznaniaków. Bo gdynianie w Lublinie ograli wówczas 2:1 mistrza Polski oraz ćwierćfinalistę Pucharu Europy – Wisłę Kraków.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.27.47

Jasmin Burić nie narzeka na brak rytmu meczowego i grę jedynie w Pucharze Polski. Cel nadrzędny? Zapisanie się w historii złotymi zgłoskami.

Nie jest zapewne łatwo o koncentrację, gdy gra pan w tym sezonie właściwie tylko w pucharze, czyli rzadko?
Jasne, że lepiej wychodzić na boisko co tydzień, być w rytmie. Może jest mi trochę trudniej, ale nie narzekam. Na treningach robię dokładnie to samo i ufam, że to mi pomoże podczas występów. Już tak się dzieje, bo na formę nie mogę narzekać. Mamy w Lechu dwóch równorzędnych bramkarzy. Matus Putnocky jest świetny, pobił rekord klubowy właśnie, zbliża się do ligowego. Tak się poukładało, że on broni, ale nie mamy żadnego konfliktu, bo to spoko gość. Gdybym robił jakieś problemy w szatni, to bym ją rozsadził od środka. A w tym wszystkim najważniejszy jest Lech. Za 10 lat nas nie będzie już w składzie, a historia zostanie. I chcemy sprawić, żeby była zapisana złotymi zgłoskami.

Leszek Ojrzyński zapowiada, że niezależnie od wyniku odda medal Grzegorzowi Nicińskiemu.

Ojrzyński niedawno zapowiedział, że jeśli Arka pokona Lecha w finale, złoty medal odda Nicińskiemu. Zdobył się na gest godny szacunku. Zresztą były trener Korony Kielce, Podbeskidzia Bielsko-Biała i Górnika Zabrze jest człowiekiem z zasadami. Nie lubi iść do celu po trupach, a mówiąc prościej: nie przypisuje sobie zasług innych, wiedząc, że do sukcesu musi dojść sam ciężką pracą.

– Podtrzymuję swoją deklarację. Słowo jest dla mnie ważniejsze od pieniędzy. Srebrny medal też przekażę Grzegorzowi Nicińskiemu – mówi „PS” szkoleniowiec gdynian.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.27.55

Janek Bednarek opowiada, jak jeszcze jako piłkarz Łęcznej zasiadał w młynie Lecha podczas ostatniego finału na Narodowym.

Razem z Bednarkiem do Warszawy wybrali się Veljko Nikitović i Sergiusz Prusak. Serb oglądał mecz na trybunie VIP, ale fanatycy Kolejorza, Bednarek i Prusak, zasiedli w „Kotle”, czyli między kibicami Lecha prowadzącymi doping. Zawodnicy Górnika skakali, śpiewali, a potem razem z fanami przeżywali rozczarowanie po porażce 0:1 z Legią. – Zabolało mnie to, bo od zawsze jestem za Kolejorzem. Już jako mały chłopiec chodziłem na mecze Lecha i wspierałem klub. Znam wszystkie kibicowskie przyśpiewki. W roli fana byłem na trybunach wiele razy, ale po takim wyjeździe lepiej czuję, jak nasze mecze przeżywają sympatycy Lecha – opowiadał.

Zrzut ekranu 2017-05-02 o 06.28.26

Obok głównej zapowiedzi dwumeczu Realu z Atletico, Barbara Baradyn porozmawiała z ojcem Pepe Reiny, a byłym piłkarzem Atletico, Miguelem Reiną.

Co najbardziej imponuje panu w Atletico?
Ogromne poświęcenie, zaangażowanie, walka dosłownie o każdą piłkę. Bardzo podoba mi się to, że na boisku przejawia się koleżeństwo zawodników, które powinno istnieć w każdej szatni. jeden walczy za drugiego i widać, że wszyscy są wielkimi przyjaciółmi. To też stanowi o sile tej drużyny. 

Mógłby pan kogoś wyróżnić?
Jestem zadowolony z postawy wszystkich, ale jeśli już miałbym kogoś wskazać, to Jana Oblaka i Antoine’a Griezmanna. Ale powtarzam: wszyscy grają na bardzo wysokim poziomie, na poziomie, na który zasługuje Atletico, bo ma znakomity skład. Być może brakuje kilku lepszych rezerwowych, żeby po zmianach nie było widać różnicy w jakości gry w porównaniu z piłkarzami podstawowej jedenastki. Ale to już jest zmartwienie trenera.

Wyobraża pan sobie Atletico bez Simeone?
Nie. To idealny trener dla tego klubu. Argentyńczyk dał Atletico tę iskrę, którą kiedyś zaszczepił Luis Aragones, czyli walkę, wytrwałość, poświęcenie, nieodpuszczanie ani na chwilę. Dzisiejsze Atletico jest dokładnym odwzorowaniem Simeone – piłkarza. On tak właśnie grał.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...