Reklama

Odwołajcie ekipę sprzątającą, pozamiatane. Wielki Real, wielki Ronaldo!

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2017, 23:02 • 3 min czytania 72 komentarzy

Ta edycja Ligi Mistrzów jest tak dobra, że głowa mała. Żadne tam pudełko czekoladek Forresta Gumpa, w przypadku którego nigdy nie wiesz, na co trafisz. Od pewnego czasu wtorki i środy z Champions League są gwarancją doznań. Nic, tylko nagrać i pokazywać dzieciakom, by zakochały się w futbolu. Albo stosować jako terapię dla tych, którzy w niego kiedyś zwątpią. Ale czy dziś w ogóle mogło być inaczej? Derby Madrytu, rewanż za zeszłoroczny finał. Gdzieś z tyłu głowy musiała się pojawić myśl o piłkarskich szachach, o czekaniu z odsłonięciem się na drugi mecz. Nie miała jednak prawa przetrwać konfrontacji z tym, co zobaczyliśmy na Santiago Bernabeu. 

Odwołajcie ekipę sprzątającą, pozamiatane. Wielki Real, wielki Ronaldo!

Trochę inna dyscyplina sportu niż finał Puchar Polski. Przesiadka z Fiata Punto do Rolls-Royce’aPrzejście z budki z kebabem do restauracji z trzema gwiazdkami Michelin. Przełączenie z Na Wspólnej na Narcos. Ale już nie ma sensu znęcać się nad naszymi ligowcami, zostawiamy Warszawę, na tapecie tylko Madryt i – który już raz w tej edycji używamy tego stwierdzenia? – kosmiczny mecz.

Gdybyśmy mieli pierwszą połowę określić jednym słowem, to chyba zdecydowalibyśmy się na stwierdzenie: dziwna. Jasne, nie brzmi to jak komplement, nijak nie pasuje do pełnego zachwytów wstępu, zdajemy sobie z tego sprawę. Dziwna w tym sensie, że dawno nie widzieliśmy tak dobrego i w gruncie rzeczy wyrównanego meczu, w którym jednocześnie jedna z drużyn przez 45 minut oddaje… jeden strzał. To wynik Atletico, przy aż jedenastu próbach Realu. W strzałach celnych 0-6. Przepaść. Ale na murawie jej było. Paliło się, gdy do pressingu szli zarówno jedni, jak i drudzy. Intensywność taka, że współczuliśmy realizatorom, czasami ciężko było pokazać powtórkę.

Przepaści nie było, ale Real był lepszy – podpisujemy się wszystkimi kończynami. Sygnał do ataku przyszedł z dość niespodziewanej strony, bo to Carvajal przedarł się prawą flanką i sprawdził Oblaka. Dobitka Benzemy nie była dobra. Ale nie było też czasu, by ją rozpamiętywać, bo już za chwilę Real był na prowadzeniu, gdy z próby strzału Casemiro wyszło dośrodkowanie na głowę Ronaldo. Ósmy gol w tej edycji Champions League. Dziewiętnasty w starciach z Atletico. Kat. A podwyższyć mogli jeszcze choćby Varane (świetna interwencja Oblaka), Modrić czy Benzema po strzale z przewrotki, pomylili się minimalnie. Wszystko to w pół godziny.

Atletico w tej części gry grało dobrze, ale z rzadka przekładało się to na okazje strzeleckie. Taką miał Gameiro, ale kapitalnym wyczuciem popisał się Navas, który wygarnął mu piłkę spod nóg. Taką miał też Godin po wrzutce z wolnego, ale fatalnie przestrzelił.

Reklama

Ostateczny rezultat pierwszej połówki: 1-0. I chęć na wiele więcej.

Na Santiago Bernabeu widzieliśmy kilka nie do końca sportowych zagrywek, to prawda. Raz odbiło Ramosowi, innymi razem Filipe Luisowi, ale – jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi – wygrał futbol. W dużej mierze za sprawą Cristiano Ronaldo. Jeśli drużynie pokroju Atletico ładujesz hat-tricka w takim meczu (zresztą drugiego w sezonie), jeśli łącznie w trzech ostatnich spotkaniach LM trafiasz osiem razy, masz pełne prawo rozglądać się za krawatem na galę, na której zostaną wręczone nagrody dla najlepszych. To był wielki wieczór Portugalczyka, co muszą przyznać nawet ci, którzy nad łóżkiem mają plakat pewnego Argentyńczyka. Kolejne ciosy gracz Realu wyprowadził 73. i 86. minucie. Raz dużą rolę odegrał Benzema, później Vazquez.

Atletico poprawiło statystykę strzałów, łącznie były cztery próby, w tym jedna celna, ale prawda jest taka, że z czasem zaczynało bandzie Cholo czegoś brakować. Może nie werwy, tego chyba nigdy jej zarzucimy. Bardziej pomysłu na to, jak ten Real ugryźć. Druga połowa dość wyraźnie słabsza. Kojarzycie tę zabawę z dzieciństwa z jabłkiem na sznurku, które trzeba zjeść bez użycia rąk? No to Real był właśnie takim jabłkiem, ale tak rozbujanym, że łatwiej było skończyć ze śliwą pod okiem, niż zostawić na nim ślad swoich zębów.

3-0. Piękna jest ta edycja Ligi Mistrzów, ale chyba nie aż tak, by coś mogło się wydarzyć w rewanżu.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
1
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

72 komentarzy

Loading...