Reklama

Dlaczego Robert Lewandowski to maszyna?

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2017, 16:57 • 6 min czytania 21 komentarzy

Od dzisiaj ruszamy z nowym cyklem, który będzie się ukazywać w każdy poniedziałek wtorek. Co tydzień Michał Sadomski będzie mierzył, analizował, sprawdzał i porównywał. Będzie obalał mity i weryfikował fakty, zawsze na bazie twardych liczb. Na pierwszy ogień idzie Robert Lewandowski – czy naprawdę jest taką maszyną, jak się go powszechnie przedstawia? Jak mocno polski napastnik jest eksploatowany na tle innych gwiazd światowej piłki i dlaczego powinien zamienić Bayern na Real Madryt? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w pierwszym “Rozliczeniu”. Zapraszamy!

Dlaczego Robert Lewandowski to maszyna?

* * *

Na najwyższym światowym poziomie – w klubach, które biją się o sukces na trzech-czterech płaszczyznach – natężenie spotkań jest nieprawdopodobne. Czasami wystarczy złapać trzydniowe przeziębienie, by opuścić dwa mecze. Są jednak piłkarze totalnie odporni na tego typu drobne dolegliwości, a przy tym mający masę szczęścia. I takim gościem z pewnością jest Robert Lewandowski, któremu z powodów zdrowotnych przez bite dziesięć lat nie zdarzyło się opuścić 2 meczów w klubie z rzędu. Najbliżej tego nasz napastnik był ostatnio, po urazie barku, ale w ligowym meczu z Bayerem Leverkusen i tak pauzował za kartki, więc nie sposób ocenić, czy bez tego nie dostałby od Ancelottiego kilku minut na boisku. A pamiętajmy, że kilkadziesiąt godzin później Polak był już gotowy, by wyjść od początku na Santiago Bernabeu. Co więcej, Lewy przez 10 lat opuścił w klubie ledwie 5 spotkań z powodu kilku drobnych urazów. Średnia więc jest tutaj niebywała – jedna pauza na dwa lata! Innymi słowy – chociaż Ameryki raczej tu nie odkryjemy – taki piłkarz to prawdziwy skarb dla każdego trenera.

Jednym z tych pięciu spotkań było niedawne domowe starcie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Realem Madryt, co jest klasycznym przypadkiem nieszczęścia w szczęściu. Zamiast wypaść na jakiś Augsburg czy inne Ingolstadt, Robert opuścił pierwszy i jak się okazało kluczowy mecz w kontekście awansu do półfinału Champions League. Ponadto – przy potencjalnym dobrym występie – była to unikalna szansa na wysunięcie się na czoło wyścigu o Złotą Piłkę France Football czy Piłkarza Roku FIFA. A tak wiele wskazuje, że po raz kolejny Polakowi przyjdzie obejść się smakiem. Zwłaszcza że pod jego nieobecność najjaśniej błyszczał Cristiano Ronaldo.

Pytanie też, na ile sprawny jest dziś bark Roberta i na ile procent on sam jest gotowy do gry. Tak naprawdę Bayern nie walczy już o nic, a sam zawodnik bierze udział w wyścigu o koronę króla strzelców Bundesligi (obecnie wyprzedza Aubameyanga o jedno trafienie). I od razu nasuwa się pytanie, czy jest to na tyle istotna kwestia, by ryzykować odnowienie kontuzji oraz nadmiernie eksploatować zawodnika, który i tak od dłuższego czasu gra niemal wszystko. Jeżeli Lewy swoim zwyczajem trzy ostatnie ligowe mecze zagra od początku do końca, po raz 6 z rzędu zakończy sezon w klubie z ponad 4 tysiącami boiskowych minut na liczniku, co jest wynikiem niemal równie imponującym, jak liczba goli zdobytych przez Polaka. Jakkolwiek spojrzeć, jak najbardziej pasuje tutaj popularna ostatnio zbitka słów (choć używana w innym kontekście): Robot Lewandowski.

Reklama

Inna sprawa, że pokaźna liczba minut w każdym sezonie to idealne warunki do sportowego rozwoju, co w przypadku Roberta jest aż nadto widoczne. Tak naprawdę synonimem dla jego kariery jest właśnie harmonijny rozwój, bo on z roku na rok staje się lepszy. Nie traci czasu na leczenie urazów czy siedzenie na ławce rezerwowych, nigdy też – po wyleczeniu poważnej kontuzji z samego początku kariery – nie musiał mierzyć się z takimi sytuacjami, jak chociażby do niedawna Arkadiusz Milik. W zamian regularnie notuje progres poprzez sukcesywne występy. Spójrzmy na poszczególne sezony ligowe w wykonaniu Roberta oraz jego procentowy udział w maksymalnym możliwym czasie gry:

84 procent możliwego czasu gry na przestrzeni 10 ligowych sezonów to wynik rzadko spotykany. Składa się na niego doskonałe zdrowie Roberta (tylko cztery mecze opuszczone z powodu kontuzji!), gra fair (tylko jedna bezpośrednia czerwień w karierze), kapitalne przygotowanie fizyczne oraz wielka piłkarska jakość. Tylko w pierwszym sezonie w Borussii Lewy potrzebował czasu, by przeskoczyć z poziomu Ekstraklasy na Bundesligę i grał nieco mniej, a w pozostałych przypadkach nie schodził poniżej 80 procent (a także 28 ligowych meczów w sezonie). Ponadto wszędzie realizował się podobny scenariusz – przy takiej maszynie jak Robert prędzej czy później inni napastnicy odchodzili z klubu. Tak było z Rengifo (pół roku wspólnej gry), Barriosem (dwa lata) czy Mandzukiciem (nie zdążyli nawet razem zagrać).

Dziś Lewandowski praktycznie nie ma konkurencji w Monachium i sam odpowiada za szpicę, co jednak raz na jakiś czas odbija się czkawką – świetnie pokazał to pierwszy mecz z Realem. I nawet nie chodzi tylko o to, że Polaka nie ma kto zastąpić, bo wyniki całej drużyny są uzależnione od niego. W tym sezonie w Bundeslidze, kiedy Robert trafiał do siatki, drużyna wygrała 13 meczów i 2 zremisowała (średnia 2,73 punktu na mecz). Natomiast bez trafień Lewego bilans wyniósł 9 zwycięstw, 5 remisów i 2 porażki (2,00 punktu na mecz). Innymi słowy, przy słabszym dniu Polaka szanse Bayernu na zwycięstwo w lidze spadały aż o przeszło 30 procent.

A jak mocno Robert jest eksploatowany i jak wygląda jego końskie zdrowie na tle innych gwiazd światowej piłki? Bo to, że pod względem minut spędzonych na boisku nie ma sobie równych w Niemczech nie jest żadną tajemnicą od dawna. Sprawdziliśmy więc sześć ostatnich sezonów, czyli czas, w którym Lewandowski już bardzo regularnie występował w Bundeslidze, a przy tym wzięliśmy pod uwagę wszystkie klubowe rozgrywki. Osiągi Polaka odnieśliśmy do ofensywnych zawodników, którzy zostali nominowaniu do nagrody Piłkarza Roku FIFA 2016, czyli do tzw. crème de la crème. Z tą tylko różnicą, że zamiast Mahreza i Vardy’ego z Leicester, którzy siłą rzeczy na najwyższym poziomie znaleźli się niedawno (i mają najsłabsze liczby w zestawieniu), umieściliśmy Higuaina i Aubameyanga:

Reklama

Jakkolwiek spojrzeć, wyniki Lewandowskiego wyglądają więcej niż okazale nawet w odniesieniu do światowego topu, gdzie Polak ustępuje tylko kosmitom (Messi, Ronaldo), a jest bardziej eksploatowany od całej reszty. Z kolei w ostatnich sześciu latach nieznacznie lepszym zdrowiem cieszyli się tylko Suarez (sporo odpoczywał z powodów dyscyplinarnych) i Griezmann. Inna sprawa, że liczba meczów opuszczonych z powodów zdrowotnych jest jedynie orientacyjna (ma pokazać rząd wielkości), bo nie zawsze prawdziwe powody absencji wychodzą na światło dzienne, a także często trudno rozsądzić, na ile absencja jest spowodowana kontuzją, a na ile brakiem formy czy rytmu meczowego u zawodnika, który kontuzję już zdążył wyleczyć.

A dlaczego Lewy przy swojej niebywałej wydolności i lepszym zdrowiu grał mniej niż Messi czy Ronaldo? Przede wszystkim Bundesliga jest jednak mniejsza niż Primera Division (34 vs 38 kolejek), a Puchar Niemiec mniejszy niż Puchar Króla (6 vs 9 meczów). Ponadto w ostatnich latach Lewandowski tylko raz zaszedł do finału europejskich rozgrywek i ani razu nie zdobył trofeum, przez co ominęło go sporo pucharowych spotkań, Superpuchary czy Klubowe Mistrzostwa Świata. Wniosek tutaj nasuwa się jeden – jeżeli Lewy chce jeszcze lepiej wykorzystać swój fizyczny potencjał, a także mieć lepsze pole do bicia dotychczasowych rekordów strzeleckich, po prostu musi się przenieść do Hiszpanii.

MICHAŁ SADOMSKI

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

21 komentarzy

Loading...