W hicie Jupiler Pro League Anderlecht ograł Brugię 2:0, co cieszyłoby nas z pewnością bardziej, gdyby sprawcą jednego z tych goli był Łukasz Teodorczyk. Była to już czwarta kolejka grupy mistrzowskiej w lidze belgijskiej. Po dzisiejszym meczu niemal pewne jest mistrzostwo Anderlechtu. Brak tytułu dla ekipy Teodorczyka w tym sezonie jest chyba równie prawdopodobny, co powrót napastnika do Polonii Warszawa w przyszłym sezonie. Aż dziewięć punktów straty ma do nich Club Brugge, a osiem Gent, więc organizacja fety mistrzowskiej w Brukseli może być już powoli dopinana na ostatni guzik. Na wstępie napatrzcie się na gole, a zaraz więcej o Teo.
Wokół Łukasza Teodorczyka działo się dziś bardzo dużo. Przede wszystkim grał w koszulce innej niż wszyscy. Na plecach pod numerem miał namalowanego wielkiego, złotego byka. Jeśli oglądaliście mecz i dziwiliście się, co jest nie tak, to już śpieszymy z wytłumaczeniem. Otóż w Jupiler League obowiązuje coś takiego jak żółta koszulka w kolarstwie. Mianowicie – lider klasyfikacji strzelców gra w specjalnym trykocie, właśnie ze złotym bykiem na plecach. Na razie nie ma wielkiej groźby, że ją straci (5 goli przewagi nad Vossenem), ale przydałoby się postawić kropkę nad “i”.
Łukasz ma na koncie 20 goli w lidze, ale ostatniego zdobył 1,5 miesiąca temu, w grupie mistrzowskiej, w dotychczasowych czterech meczach – żadnego. Teo ewidentnie się zaciął, a dziś kilka razy chciał odblokować karabinek, ale jeśli już strzelał, to ślepakami. Najbardziej raziła akcja z drugiej połowy, gdy Chipciu zagrał na prawe skrzydło do Tielemansa, Belg zszedł na lewą nogę i zagrał dochodzącą na dalszy słupek piłkę, wprost na głowę Polaka. Śmiało można powiedzieć, że Teo miał setkę na głowie, ale zmarnował ją, strzelają obok lewego słupka. Szkoda zwłaszcza, że nie popisali się Denswil i Engels, którym Łukasz z łatwością się urwał.
Świetną okazję miał także po rzucie rożnym, ale tutaj – mimo braku trafienia – należy go bardziej chwalić, niż ganić. Stał na wysokości dalszego słupka, uciekł Denswilowi, poczekał aż piłka znajdzie się na odpowiedniej wysokości i nabiegł na nią, uderzając z woleja. Efekt wizualny – mocne 8/10. Szkoda jedynie, że piłka przeleciała centymetry obok słupka.
Konkretną sytuację do opisania mamy jeszcze jedną, dla Teodorczyka zdecydowanie na plus, ale nie do końca dotyczącą czystego sportu. Uros Spajic i Ruud Vormer walczyli o piłkę i obaj z całym impetem zrobili wślizg. Wpadli na siebie, wyglądało to, jakby o jedną piłkę walczył Tosik z Głowackim – od samego patrzenia bolało. I rozpoczęła się kłótnia. Szybko zbiegli się piłkarze obu ekip, a w pewnym momencie Vormer złapał za twarz Teodorczyka, który wykładał mu, co o nim myśli. I tutaj pochwała dla Łukasza, że się opanował (z pomocą kumpli), bo niejeden odpowiedziałby mu trochę inaczej. A Vormera parę chwil później, tuż przed przerwą na boisku już nie było, po idiotycznym ataku na nogi Tielemansa
Polak opuścił boisko na kwadrans przed końcem przy pewnym 2:0, a Anderlecht kontynuował festiwal nieskuteczności, który trwał przez całą drugą połowę. Złożyło się na to:
– zagranie Tielemansa z lewej strony do nabiegającego Trebela, który uderzył nad poprzeczką,
– zagranie Tielemansa z prawej strony do Chipciu, który uderzył obok lewego słupka,
– pięknie podanie Hanniego do Trebela, który podbiegł z piłką do piątki i uderzył w bramkarza,
– piłka Trevela do Thelina, który ośmieszył obrońcę zagrywając mu piętą między nogami, ale niestety strzał wyszedł już o wiele gorzej od zagrania.
Krótko mówiąc – skuteczność, czy z Teo czy bez – bardzo słaba.
Anderlecht – Club Brugge 2:0
1:0 Dendoncker 21′
2:0 Mbodji 34′