Reklama

Żaden klub w Polsce nie zdominował ligi tak bardzo, jak Vive

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

21 kwietnia 2017, 20:03 • 4 min czytania 5 komentarzy

Piłkarze ręczni FC Barcelony wygrali…117. ligowych meczów z rzędu (7. kolejnych mistrzowskich tytułów). Ktoś, kto nie zna się na handballu, może pomyśleć, że katalończycy są w tym sporcie absolutnie wyjątkową drużyną, która jest zdecydowanym numerem jeden na świecie. Otóż nie. Owszem, należą do ścisłej czołówki, ale jednocześnie wcale nie są dominatorami – w Lidze Mistrzów w ostatnich pięciu latach okazali się najlepsi “tylko” raz. Ich znakomita postawa w Lidze ASOBAL wynika po prostu z jej przeciętności. Od kiedy przestał bowiem istnieć Ciudad Real, przemianowany w schyłkowym okresie istnienia na Atletico Madryt, drużyna Kamila Syprzaka nie ma w ekstraklasie godnego siebie rywala. Zajmujące kolejne miejsca w tabeli Ademar Leon, Naturhouse La Rioja i Fraikin Granollers są średniakami, więc fakt, że regularnie dostają łomot od Dumy Katalonii, nie może dziwić (pozostałe kluby prezentują niski poziom).

Żaden klub w Polsce nie zdominował ligi tak bardzo, jak Vive

Bardziej od lokalnych wyników Barcy w Hiszpanii imponują mi te uzyskiwane przez Vive w Polsce. Kielczanie zdobywają mistrzostwo kraju od pięciu lat, teraz też są na najlepszej drodze, by wywalczyć złoto. Od kiedy rozpoczął się sezon 2011/12, rozegrali 177. ekstraklasowych meczów. Bilans? 172-1-4! Z czterech porażek tylko jedna była bolesna – w 2014 w finale MP z Orlen Wisłą Płock. Pozostałe dwie wpadki z Nafciarzami, a także przegrana z Powenem Zabrze i remis z Pogonią Szczecin nie miały dla kielczan żadnego znaczenia – odnotowywali te wyniki w trakcie sezonu zasadniczego, przed fazą play-off. Dodam że zespół Tałanta Dujszebajewa zaimponował kibicom szczypiorniaka szczególnie mocno w rozgrywkach 2014/15, kiedy to wygrał wszystkie 30 spotkań!

Jak łatwo się domyślić, żadna drużyna w Polsce nie zdominowała w ostatnich latach rozgrywek ligowych w liczących się u nas sportach tak bardzo, jak Vive. Legia Warszawa, PGE Skra Bełchatów, Stelmet Zielona Góra – te zespoły nie mają szans w konfrontacji z ekipą Bertusa Servaasa, która – inaczej niż Barcelona – musi rokrocznie rywalizować na swoim podwórku z solidnym europejskim zespołem, bo takowym jest ekipa z Płocka. Owszem, Wisła ma niższy budżet od kielczan, owszem nie posiada tylu gwiazd z najwyższej półki, ale mimo to mowa o teamie, który często gra w Lidze Mistrzów. Jak dla mnie regularne bicie na krajowym podwórku Nafciarzy jest więc większym osiągnięciem, niż cykliczne dawanie sobie rady ze słabszymi o klasę od płockiego klubu Ademarem, Naturhouse i Fraikin.

Wojciech Staniec, dziennikarz z Kielc prowadzący portal handballnews.pl, rozkłada na czynniki pierwsze tajemnice obecnego sukcesu mistrzów Polski:

– Vive, żeby wygrywać tak jak teraz, musiało swoje przegrać. Kluczowy moment był chyba półfinale play-off z Zagłębiem Lubin w 2008 roku. Po tej porażce prezes Servaas miał dość bycia średnim. Trenerem Vive został więc sam Bogdan Wenta, z roku na rok zaczęto robić lepsze transfery, które były możliwe dzięki pozyskiwaniu nowych sponsorów. W tej całej układance ważną cechą jest to, że prezes “nauczył się” bycia cierpliwym. Od 2002 do 2008 roku często zmieniał szkoleniowców. Potem było ich tylko dwóch. “Projekt Wenta”, który wprowadził Vive na salony – klub awansował do F4 Ligi Mistrzów. A gdy się wypalił, przyszedł trener Dujszebajew, który rok temu wygrał Champions League.

Reklama

To był imponujący wynik, bo budżet kielczan wynosi +- 20 mln złotych, a największe europejskie kluby dysponują dwa razy większymi pieniędzmi. No ale nie miałem tu pisać o osiągnięciach Vive poza granicami w kraju, a o ich dominacji w Polsce. Dominacji, która moim zdaniem prędko się nie skończy.

W poprzednich latach finał mistrzostw Polski rozgrywany był według zasady do trzech wygranych spotkań. W obecnym, po tym jak PGNiG Superliga przeszła gruntowną reformę, zostanie zastosowana formuła mecz i rewanż. Teoretycznie daje to Wiśle większe szanse na postawienie się Vive, ale ostatni mecz obu ekip w Płocku pokazał, że droga Nafciarzy do złota nadal jest daleka i wyboista. Oto bowiem zespół Dujszebajewa wygrał w Orlen Arenie 23:18 dając jednoznaczny sygnał, że w tym roku absolutnie nie zamierza schodzić z tronu. W kolejnych latach zresztą też raczej z niego nie spadnie. Szczerze to nie zdziwię się, jeśli kielczanie przedłużą passę pięciu z rzędu złotych medali MP do dziesięciu. Mimo że Wisła w przyszłym sezonie nadal będzie mieć niezłą kadrę, mimo że coraz mocniejszym zespołem są ambitne Azoty Puławy, mimo że kielczanie stracą latem kilku ważnych zawodników, to nadal Vive powinno być, jakby to powiedział Dariusz Szpakowski, terminatorem-dominatorem.

A właśnie, transfery. Ich przeprowadzania od Servaasa mogliby się uczyć wszyscy działacze w Polsce, nie tylko ci ze światka handballa. Mistrzowie kraju nie tylko mają już od kilku miesięcy przygotowaną kadrę na sezon 2017/18 (dochodzi kilku zawodników z najwyższej półki, takich jak skrzydłowy Blaz Janc czy… syn trenera Alex Dujszebajew), ale i zabezpieczyli także kilka ważnych pozycji na rozgrywki 2018/19! Latem przyszłego roku karierę pewnie skończy Sławomir Szmal, za niego przyjdzie więc Vladimir Cupara, młodszy od “Kasy” o 16 lat Serb uważany za jednego z najlepiej rokujących golkiperów na świecie. Oto przykład długofalowego myślenia, którego tak często brakuje mi w tak wielu polskich klubach różnych dyscyplin…

KAMIL GAPIŃSKI

Fot. FotoPyk

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
0
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Felietony i blogi

Komentarze

5 komentarzy

Loading...