Reklama

Liga prawdziwie bratnia. Derby na opak i podział punktów

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2017, 20:14 • 5 min czytania 8 komentarzy

Jeszcze nie do końca ochłonęliśmy po derbach Trójmiasta, rozgrywanych bez udziału kibiców gości w poniedziałek o 18.00, a już dostajemy podobnej jakości danie na południu Europy. Właśnie zakończone derby Belgradu, jeden z najbardziej popularnych wśród piłkarskich turystów meczów w tej części świata, rozpoczęły się o 17.30 (?!) we wtorek (?!?!?!). Biorąc pod uwagę, że tym samym zainaugurowana została seria siedmiu finałowych spotkań, tuż po podziale punktów – możemy bez przeszkód stwierdzić, że oto jest liga prawdziwie bratnia. 

Liga prawdziwie bratnia. Derby na opak i podział punktów

Co tam właściwie w tej Serbii słychać? Przede wszystkim, nad czym zresztą ubolewamy także w Polsce, nie ma tego spektakularnego finału całego sezonu, który miał miejsce w Polsce w sezonie 2013/14, pierwszym po reformie ESA 37. Wówczas lider i wicelider po rundzie zasadniczej zmierzyli się w bezpośrednim boju dopiero w 37., ostatniej kolejce. Zalet takiego ułożenia jest tysiąc – od bardzo prawdopodobnego rozstrzygnięcia kwestii mistrzostwa w meczu dwóch najlepszych drużyn, do szeroko rozumianego sprzyjania rozwiązaniom czysto sportowym. Gdy w grę wchodzi na przykład uwalenie znienawidzonego klubu przez podłożenie się jego rywalowi w tabeli – ostatnia kolejka ligi smakuje gorzej, niż w przypadku, gdy absolutnie wszystko znajduje się w nogach przyszłych mistrzów i wicemistrzów.

Dlaczego zaczynamy od terminarza? Ano dlatego, że w Serbii “Wieczne Derby”, starcie Crvenej Zvezdy z Partizanem wyznaczono już na 31. ligową kolejkę. Pierwszą po podziale punktów. O tym, że to właśnie Zvezda z Partizanem zmierzą się w tym konkretnym meczu było wiadomo od tygodni, jeśli nie od początku sezonu. Wątpliwością było jedynie, na którym stadionie odbędzie się starcie, czyli kto będzie o tę odrobinę lepszy na finiszu rundy zasadniczej. Że żadnego z klubów z Belgradu nie zabraknie w czołowej dwójce… Cóż, w XXI wieku tylko raz ktoś przedzielił te dwa kluby na koniec ligi – Wojwodina Nowy Sad, w 2009 roku spychając Zvezdę na trzecie miejsce.

Tym bardziej dziwimy się Serbom, którzy przecież mogli przewidzieć przed sezonem, że starcie Zvezdy (25 zwycięstw w 3o meczach) i Partizana (23 zwycięstwa w 30 meczach) może zadecydować o mistrzostwie – i zdecydowanie lepiej, jeśli zadecyduje o tym w ostatniej, a nie pierwszej z finałowych kolejek.

Na szczęście dla decydentów emocje uratował Partizan, który dość sensacyjnie ograł lidera po 30 kolejkach 3:1 na jego własnym terenie. Choć piłkarsko derby Belgradu już od jakiegoś czasu nie zachwycają – to znaczy: wylęgarnie serbskich talentów obecnie są zależne od 25-latków z Kamerunu, Brazylii czy Ghany, kibicowsko to wciąż był top topów. Niestety, termin, godzina i ogólne rozczarowanie tak spektakularnym popsuciem święta zniweczyły i te zalety belgradzkiego klasyku. Wszystko mówi frekwencja: 26 tysięcy widzów, Niemal równy rok temu – 16 kwietnia 2016 – z tym samym rywalem na tym samym stadionie zasiadło 37 tysięcy widzów. Ale po co wracać aż tak daleko – ledwie miesiąc wstecz, na Marakanie przy drugim meczu tych drużyn w tym sezonie, zjawiło się ponad 40 tysięcy ludzi. Na tym tle dzisiejszy mecz to żart.

Reklama

Plusy – na nowo rozpoczął się wyścig o mistrzostwo, obecnie obie drużyny mają po 40 punktów i 6 meczów przed sobą. Po drugie – nawet, gdy na trybunach jest nieco mniej kibiców i opraw, a race wyglądają mniej efektownie przy tak wczesnej godzinie rozpoczęcia – to i tak klasyk, który głupio przegapić.

No i w gruncie rzeczy – co za różnica, czy czaruje jakiś kolejny 19-letni Snajperović, czy Leonardo albo Guelor Kanga. Może już nie będzie okazji zaszpanować: “widziałem Lazara Markovicia zanim zagrał w Anglii”, ale nie zdziwimy się, jak tych obcokrajowców niedługo wyjmie z Serbii na przykład – a co – Legia czy Lech.

***

Co jeszcze wiemy po tym meczu… Niezależnie od rozstrzygnięć w pozostałych sześciu kolejkach – obie ekipy obejrzymy w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. To nawet nie do końca kwestia wiary, ale logiki – w półfinałach Pucharu Serbii grają Zvezda, Partizan, Vojvodina i Cukaricki, wypchnąć Partizan czy Zvezdę poza podium może zaś właściwie jedynie Napredak (“zaledwie” 14 punktów straty do liderów). Scenariusz, w którym którykolwiek z belgradzkich klubów spada na czwarte miejsce, a dodatkowo w pucharach triumfuje Cukaricki zgarniając miejsce w Lidze Europy to science fiction pokroju Niecieczy w górnej ósemce Wisły Płock na podium Ekstraklasy.

Do tego aktualnie żaden z serbskich klubów nie cierpi z uwagi na różnego rodzaju kary od organów dyscyplinarnych. Tymczasowo z finansowym fair play i długami poradziła sobie Zvezda, od lat narzekająca na wieczne niedofinansowanie. Mimo potężnych sponsorów, Gazpromu na koszulkach i mocnego umocowania w świecie lokalnej polityki, w sezonie 2014/15 eliminacje Ligi Mistrzów rozpoczęły się bez udziału mistrza Serbii – właśnie z uwagi na jego problemy organizacyjne. Partizan? Przez lata wydawało się, że to ten bogatszy i bardziej zaradny z pokłóconych braci z jednego nieszczególnie opływającego w dobra domu.

Dopóki UEFA nie przypieprzyła trzyletniego zakazu gry w europejskich pucharach. Opisywaliśmy to tak:

Reklama

Historia w takich przypadkach zawsze jest podobna. Federacja krajowa bądź międzynarodowa pozyskuje informacje o bieżącej sytuacji finansowej klubu, nagle robi wielkie oczy i wymierza sprawiedliwość. Tutaj: UEFA dowiedziała się, że Partizan od blisko pół roku zalega z płatnościami za ubezpieczenia i podatki w Serbii.

Fakt, że klub był wielokrotnie przez właściwe organy upominany – sprawie nie pomaga. Fakt, że tym razem zaległości publiczne prawne sięgają 2.5 miliona euro – sprawę pogarsza. A fakt, że już trzeci raz w ciągu ostatnich pięciu lat Partizan nie jest w stanie regulować swoich zobowiązań i już w 2013 r. został z tego powodu wykluczony z europejskich rozgrywek – sprawę załatwia. Było więc nieuniknione, że w Belgradzie muszą za to beknąć.

Na szczęście dla Grobari, kibiców Partizana – trybunał w Lozannie karę anulował, doceniając, że Partizan po takim soczystym ciosie grzecznie zebrał potrzebne fundusze i pospłacał najbardziej kłujące w oczy długi. Co prawda anulowanie kary miało miejsce 28 marca, a już 31 marca Aleksander Ceferin, prezydent UEFA przekonywał, że serbskim klubom grozi wieloletnie wykluczenie z rozgrywek za wybryki kibiców. Na razie jednak to tylko pogróżki, więc zakładamy, że zdobywcy 40 punktów w 31. meczach ligi (tak, podział punktów) za rok pojadą w Europę. Zapewne trzymając kciuki, by tym razem udało się ominąć Lubin rywala z bardzo silnej, polskiej ligi.

Crvena Zvezda – Partizan 1:3 (0:1)

Leonardo ’21
Boakye ’48
Tawamba ’68
Leonardo ’79

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...