Reklama

Pogoń górą w meczu paradoksów

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2017, 18:17 • 3 min czytania 8 komentarzy

Gola decydującego o arcyważnym zwycięstwie strzela piłkarz w przekroju całego spotkania najmniej widoczny w swojej drużynie. Zdobywa go po asyście kolegi, który mimo dużych umiejętności, dziś, gdy przychodzi do zagrania decydującej piłki, zawodzi. Jakby tego było mało – w przegranym zespole gra znacznie lepiej prezentujący się bramkarz, jak i zdecydowanie najaktywniejszy piłkarz spośród 22 biegających dziś po boisku. Chcecie zobaczyć paradoks na paradoksie? Odpalcie sobie mecz Ruchu z Pogonią.

Pogoń górą w meczu paradoksów

Portowcy – tak się przynajmniej wydawało przez dobrą godzinę – nie mieli prawa wywieźć z Chorzowa kompletu punktów, a jeżeli wróciliby do Szczecina z jednym „oczkiem”, powinni jutro obskoczyć wszystkie możliwe msze. W podziękowaniu za łaskawe obejście się opatrzności z ich przeciętną grą. Przez jakieś sześćdziesiąt minut Ruch był po prostu lepszy. Szybszy, bardziej zdecydowany, bardziej kreatywny. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – chorzowianie wybitnie nie zagrali, ale mimo to długimi momentami górowali nad rywalami. Wszystko, co mogli zrobić szczecinianie, to liczyć na jakiś błąd, na nieudane zagranie i próbować kontrować.

Wyszło nadspodziewanie dobrze, także przez strzelecką indolencję Ruchu. Jak wspomnieliśmy wcześniej, mecz pełen był sprzeczności, więc Niebiescy groźniejsi byli, gdy Przybeckiemu nie wyszło dośrodkowanie, niż gdy Moneta miał idealną piłkę na strzał. Nawet na słabo dysponowanego Słowika, który potrafił zderzyć się wychodząc do prostej piłki z partnerem i który zawalił mając piłkę na rękach po strzale na 1:1 Bartosza Nowaka, to było za mało.

Swoją drogą, patrząc na występ Nowaka tak nam się nasunęło, że jego dzisiejsza gra to specyficzny hołd dla trenera Jana Kociana. Zupełnie jakby pomocnik wziął sobie bardzo mocno do serca kilka pierwszych linijek piosenki „Lose Yourself” autorstwa tak uwielbianego przez słowackiego szkoleniowca Eminema. I postanowił pochwycić szansę na zdobycie tego, czego cały czas pragnął. Na zapunktowanie w oczach Waldemara Fornalika wobec nieobecności Patryka Lipskiego. Na boisku próżno było szukać piłkarza lepiej dysponowanego i bardziej zdecydowanego, by pokazać, co potrafi niż gość, który dziś w ekstraklasie zagrał pierwszy raz w 2017 roku.

Na gola Nowaka Pogoń potrafiła jednak odpowiedzieć trafieniami dwóch piłkarzy, którzy – jak na mecz paradoksów przystało – nie zachwycili. Kortowi wyszedł strzał a’la Modrić z Turcją, ale poza tym nie zaprezentował w zasadzie niczego ciekawego. Frączczak pokonał świetnie dziś dysponowanego Hrdlickę głową, mimo że zaliczył chyba najbardziej dyskretny występ w tym sezonie.

Reklama

Dla Portowców Wielka Sobota faktycznie może być w kontekście całego sezonu wielka. Trzy punkty podniesione z murawy w Chorzowie, to w meczu, po którym Adam Frączczak w kontekście gry Pogoni cytuje poza kamerami Grzegorza Skwarę, sukces doprawdy ogromny. Szczególnie, że na ten moment pozwala się on wspiąć aż na szóste miejsce.

wBepssv

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...