4 maja Zbigniew Bartman skończy 30 lat. Gdyby spytać jakiegoś niedzielnego kibica sportu, w ilu klubach mógł grać ten zawodnik, pewnie usłyszelibyśmy odpowiedź, że maksymalnie w pięciu. Otóż nie. Prawda jest dużo bardziej zadziwiająca – warszawiak występował łącznie w SZESNASTU drużynach. W siedmiu krajach. Na dwóch kontynentach. Nieźle, prawda?
Zbyszkowi jednak ciągle mało – dziś gruchnęła wiadomość, że zamarzyła mu się nowa przygoda, tym razem w Korei Południowej. Bartman zgłosił się do draftu w tamtejszej lidze. Nie wiemy, czy zostanie w nim wybrany, ale jeśli tak, to – oczywiście – nie będzie to jego pierwszy pobyt w Azji. Polak występował bowiem w chińskim Sichuan Chengdu i katarskim Al-Rajjan.
– Chiny? Wspominam ten pobyt bardzo dobrze. Był pouczający. Europejczyków nic nie jest w stanie przygotować na wyjazd na pół roku do tego kraju. Człowiek wraca stamtąd jako ktoś zupełnie inny. Wyobrażam sobie, że mogę wrócić do Azji – mówił w zeszłym roku w programie „Cwany Gapa” Bartman. I żartował, że gdy chiński pies widzi słońce to szczeka, bo nie wie co to. Albowiem przeważnie zasłania je smog.
Dlaczego Zbyszek tak często zmienia kluby? Ktoś mógłby pomyśleć, że to przez jego trudny, bezkompromisowy charakter. Sam zawodnik jednak zdecydowanie zaprzecza:
– Lubię nowe wyzwania, lubię poznawać nowe otoczenie, lubię uczyć się nowych rzeczy. Czy szybko się nudzę? Nie wydaje mi się.
Bartman zapewnia też, że jego żona nie jest zła, iż tak często musi pakować swoje walizki.
– Nie ma problemu z podróżami, wspiera mnie. Była zawodowym sportowcem, rozumie aspekty takiego życia.
Polski siatkarz grał już m.in. w zespołach Marmi Lanza Werona, Casa Modena, Prisma Volley Taranto, Halkbank Ankara i Gazprom Surgut. O pobycie w tym ostatnim klubie mówi szczerze:
– Byłem młody i głupi, nieprzygotowany do tego, żeby wyjechać i z tym wszystkim się zmierzyć. W wielu sytuacjach postąpiłbym inaczej.
Obecne Bartman występuje w Galatasaray Stambuł. Za grę w Turcji zbiera na tyle pozytywne oceny, że nie brakuje ekspertów uważających, iż przydałby się reprezentacji. Zbyszek może spodziewać się powołania do kadry, nowy selekcjoner Ferdinando de Giorgi nie wyklucza, że na niego postawi. Coś tak jednak czujemy, że za dwie dekady zostanie zapamiętany nie jako wybitny reprezentant Polski, tylko jako niezwykły obieżyświat.
W tym miejscu warto rzucić jedno nazwisko: Siergiej Tietiuchin. Rosjanin wciąż gra, mimo że ma już 42 lata. Jeśli Bartman dociągnąłby na parkiecie do takiego wieku, to zapewne pobije rekord świata i zakończy karierę z mniej więcej 30 klubami na koncie. Wypada mu życzyć, żeby liczba drużyn, w których zagra, nie była większa od liczby wywalczonych trofeów…