Nie wystarczyłoby chyba jednego dnia, by rzetelnie zliczyć piłkarzy, o którym w swoim czasie każdy zainteresowany futbolem myślał, że z tego talentu będzie kozak, a ostatecznie stawało na niczym lub prawie niczym. Pal licho jeszcze tych gości, którzy kariery przegrywali w butelce, na parkiecie czy zielonym suknie – jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, zasłużyli na swój los. Prawdziwie żal tych mających talent, ale jednocześnie pecha do kontuzji i do tej drugiej grupy trzeba zaliczyć Giuseppe Rossiego.
Na dniach znów gruchnęła przygnębiająca wiadomość – Włoch amerykańskiego pochodzenia zerwał więzadło krzyżowe przednie w lewym kolanie. Strasznie pechowo, bo akurat w momencie, kiedy miał swój większy moment, dwie kolejki wcześniej ustrzelił hattricka przeciwko Las Palmas. Lekarze przewidują sześć-siedem miesięcy przerwy.
Napastnik ma 30 lat na karku, a kartotekę medyczną pokaźną:
26 października 2011 roku – zerwane więzadła krzyżowe, 559 dni przerwy
5 stycznia 2014 roku – zranienie ścięgna w więzadle, 115 dni przerwy
18 sierpnia 2014 roku – zerwane więzadło poboczne strzałkowe, 234 dni przerwy
10 kwietnia 2017 roku – zerwane więzadło krzyżowe przednie, przewidywane 180 dni przerwy
Do tego dochodzą mniejsze kontuzje, typu uszkodzenie łąkotki czy zmęczenie mięśnia – sumując wszystkie przebyte urazy, Rossi leczył się blisko trzy lata, a dodając do tego najnowszy kłopot, ową barierę niestety przekroczy. To jest przecież w futbolu wieczność, w tyle czasu piłkarz może osiągnąć naprawdę wiele, tymczasem Rossi zamiast nękać bramkarzy musiał zajmować się rehabilitacją. Naprawdę przykra to historia, bo talent to akurat ten gość miał.
Zaczynał w Manchesterze United i choć tam wielkiej kariery nie zrobił, to i tak dwa momenty świadczą o tym, że nie był to gracz przypadkowy. Pierwszym jest debiut w lidze, 18-letni Rossi zmienia van Nistelrooya w meczu z Sunderlandem rozgrywanym na wyjeździe, dostaje od Fergusona 12 minut i już po dziewięciu podwyższa prowadzenie na 3:1. Drugi moment to finał Pucharu Ligi, na który Rossi nie dostał nawet powołania, ale za to dostał medal. United ograło Wigan 4:0, a swój krążek oddał napastnikowi Vidić. – Grałem tylko kilka minut, dostałem medal i nawet jeśli to było miłe, bo czułem się częścią drużyny, oddałem go Rossiemu, czułem bowiem, że lepiej dać go komuś, kto zagrał więcej w rozgrywkach niż ja. Zasłuży na niego – opowiadał Serb. Rossi wystąpił wówczas w trzech pierwszych meczach, strzelił gola z Barnet i zaliczył asystę z West Bromem.
Napastnik był wypożyczony z United dwukrotnie – do Newcastle i do Parmy, swój talent pokazywał szczególnie we Włoszech. Parma wówczas biła się o utrzymanie w lidze, gdy Rossi meldował się na północy kraju jego nowa drużyna zajmowała dopiero 19. miejsce lidze. Napastnik okazał się jednak tym, czego niebiesko-żółci potrzebowali, bo przez 19 meczów strzelił dziewięć goli, zaliczył cztery asysty i zostawił drużynę na 13. pozycji.
Dobra gra zaowocowała transferem do Villarrealu, gdzie Rossi przeżywał najpiękniejsze chwile w swojej karierze – strzelał regularnie, zdobył wicemistrzostwo Hiszpanii, dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i półfinału Ligi Europy. W końcu zainteresowali się nim więksi, myślała o transferze Barcelona. – Z Blaugraną mieliśmy prawie wszystko gotowe, byliśmy dogadani jeśli chodzi o szczegóły kontraktu. Wybierali między nim a Alexisem Sanchezem i w końcu zdecydowali się na Chilijczyka. Szkoda, było bardzo blisko – mówił Andrea Pastorello, agent piłkarza.
Villarreal chciał wówczas za Rossiego 30 milionów euro, Sanchez kosztował cztery mniej, a jest przecież dwa lata młodszy. Temat Włocha jeszcze jednak wrócił w kontekście Barcelony, ale znów stanęło na niczym, bo do Katalonii wrócił Fabregas i kasy na więcej wzmocnień tamtego lata nie było. Rossi flirtował więc z Juventusem, lecz miejsca zamieszkania nie zmienił. – Myślę, że każdy gracz marzy o występach w wielkim klubie. Manchester United, Real Madryt i przede wszystkim FC Barcelona to wielkie zespoły, w których każdy piłkarz chciałby zagrać. Nadal wierzę, że tego lata do takiej drużyny trafię – mówił wówczas Giuseppe i pewnie po zakończeniu okna był rozczarowany. Cóż jednak przy tym, gdy w październiku zaczął się jego koszmar, kiedy zerwał po raz pierwszy więzadła i wypadł na wspomniane już 559 dni.
Rossi w wielkim klubie nie zagrał – przechodził potem do Fiorentiny, Levante i Celty Vigo – i już niestety nie zagra.
– Widzę część siebie w Giuseppe, ale on nie ma tyle szczęścia, ile miałem ja. Jest mi przykro z tego powodu, bo to naprawdę świetny piłkarz – Paolo Rossi.
– Giuseppe to geniusz futbolu – Vincenzo Montella.
Wielu go chwaliło i było za co – szybki, dobry technicznie, z dryblingiem, lewonożny – co zawsze jeszcze podbija wartość. Niestety, w pewnym momencie z podobną częstotliwością co o jego golach słychać było o kontuzjach i stąd wycisnął z kariery może 25 procent. Szkoda, że los rzucał mu kłody pod nogi, bo patrząc na jego podejście, będąc cały i zdrowy mógłby osiągnąć wiele. Jak pisze na Instagramie: – I znów, kolejna przeszkoda do pokonania. Jednak jestem gotów stawić czoła wszystkiemu, by znów robić to co kocham… grać w piłkę nożną!