Tak to działa na całym świecie: im większa gwiazda, tym większe ma wymagania i na więcej może sobie pozwolić. Anita Włodarczyk w polskim sporcie jest bezdyskusyjnie jedną z największych. I wygląda na to, że palma, która jej odbiła także nie ma sobie równych. Dobrze przeczytaliście, jest naprawdę grubo!
Do tej pory obrazek był wręcz cukierkowy. Anita Włodarczyk wzoruje się na zmarłej Kamili Skolimowskiej, rzuca w jej rękawicy, wznosi oczy do nieba i wygrywa. I to jak! Dwa złote medale olimpijskie, po trzy tytuły mistrzyni świata i Europy, pięć rekordów świata, do tego zwycięstwo w Plebiscycie Przeglądu Sportowego na 10 Najlepszych Sportowców Polski 2016. Teraz ten wizerunek został nieco naruszony. No dobra, nie nieco, tylko dramatycznie. Z kolejnych wypowiedzi wynika, że Anita już dawno straciła kontakt z bazą, jest zaborcza, antypatyczna, ma muchy w nosie, nie utrzymuje kontaktu z innymi lekkoatletami. Jak się komuś nie podoba, to fora ze dwora. Ojciec Kamili Skolimowskiej, tak rzekomo ważnej dla Włodarczyk, nie rozmawia z nią od lat.
– Z Anitą od dwóch lat nie mamy kontaktu. Na mityngach, które organizuję, się unikamy, nawet się nie witamy – zdradza Robert Skolimowski w rozmowie ze Sport.pl. – Schodzę jej z drogi, nie wręczam nagród, unikam kontaktu…
Wygląda na to, że unikanie kontaktu i schodzenie z drogi to najlepsza metoda na Anitę Włodarczyk. Wśród polskich młociarzy panuje otwarty konflikt, z kłótniami, sporami, nawet wyzwiskami. Do kolejnej akcji doszło teraz, na zgrupowaniu w USA. Kolejni zainteresowani twierdzą, że to wyłączna zasługa mistrzyni olimpijskiej i jej trudnego charakteru.
– Wszystko zaczęło się dwa lata temu w Cetniewie. Pewnego razu Wojciech Nowicki i trenerka Malwina Wojtulewicz-Sobierajska kończyli zajęcia, zostały im dwa rzuty, gdy do koła przyszli Anita Włodarczyk i Krzysztof Kaliszewski. Trener kazał im wypieprzać, wstawił do koła krzesło, nie dał już nic zrobić. Kaliszewski i Nowicki stanęli naprzeciwko siebie i się wyzywali – opowiada Skolimowski. – Anita zaczęła sobie uzurpować prawo do wyłącznego korzystania z rzutni. Sprawę udało się wyciszyć, bo grupy schodziły sobie z drogi. Teraz w USA to na nowo narosło.
W USA w pokojach części lekkoatletów znaleziono piwo. Dyrekcja ośrodka wyrzuciła Polaków do innego hotelu. Przez media przetoczyła się seria artykułów o libacjach i imprezach w ośrodku treningowym. Joanna Fiodorow (także rzut młotem) twierdzi, że tak naprawdę wcale nie chodziło o alkohol, a jedynie o kolejną awanturę ze strony Włodarczyk i jej trenera Krzysztofa Kaliszewskiego.
– Piwo było, ale to była sytuacja z początku obozu. Z szefostwem ośrodka wszystko sobie wytłumaczyliśmy, nie było żadnego problemu, (…) dali nam ostatnią szansę – opowiada w „Przeglądzie Sportowym” w wywiadzie pod wymownym tytułem „Nie gramy do tej samej bramki”. Tymczasem po jednym z treningów, kiedy młot rzucony przez Fiodorow wylądował na betonie po stronie Włodarczyk, mistrzyni z trenerem poszli do dyrekcji na skargę. – Ich zdaniem uniemożliwiliśmy im wykonanie treningu. To był tylko pretekst, Anita rzucała z lewego koła, jej bezpieczeństwo nie było zagrożone. Po kolejnych wezwaniach na dywanik poinformowano nas, że w związku z naruszeniem regulaminu na początku zgrupowania, musimy zmienić hotel. Jeden z trenerów usłyszał od Kaliszewskiego, że ten chciał nam uprzykrzyć życie.
Kłótnia pomiędzy sportowcami to nic nowego. Każdy chce osiągnąć jak najlepszy wynik, każdy walczy o swoje. Trudno by było mieć pretensje do mistrzyni olimpijskiej, gdyby zgłosiła dyrekcji ośrodka, że ktoś baluje po nocy, po pijaku śpiewa disco-polo i nie daje jej spać. Rzecz w tym, że żadnych libacji nie było, a Włodarczyk w ogóle mieszkała w innym hotelu. Z drugiej strony w środowisku aż huczy od głosów o charakterku mistrzyni.
– Anitą jest osobą trudną. Ma niewielu przyjaciół. Według mnie ten konflikt będzie się nasilał, bo Anicie nie zależy na dobrym zdaniu u innych – podsumowuje Skolimowski.
Anita Włodarczyk potrafi młotem rzucić jak nikt inny na świecie, kolejny raz przesuwa granicę ludzkich możliwości. Wygląda na to, że raz zamiast młota mogłaby wziąć własne ego, a potem dobrze się zakręcić i wyrzucić jak najdalej…
fot. FotoPyK