Reklama

Puchar Polski tylko odwraca uwagę od faktu, że Arka zaczyna tonąć

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2017, 14:19 • 3 min czytania

Już jutro rewanżowym meczem z Wigrami Arka przypieczętuje awans do finału Pucharu Polski. Trudno jednak napisać, by w Gdyni nastroje były euforyczne, a wszystko za sprawą fatalnych wyników w lidze. Po porażce na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna sytuacja podopiecznych Grzegorza Nicińskiego zrobiła się naprawdę trudna. Co więcej, drużyna wygląda na tyle żenująco w defensywie, że tak naprawdę nie zdziwilibyśmy, jakby dla Arki smutny okazał się nie tylko finał Pucharu Polski, ale w ogóle finał całego sezonu. Bo póki co wygląda to, jak – wypisz, wymaluj – przypadek Zagłębia Lubin z 2014 roku, które to najpierw zebrało bęcki na Stadionie Narodowym w Warszawie, a potem z hukiem wyleciało z ekstraklasy.

Puchar Polski tylko odwraca uwagę od faktu, że Arka zaczyna tonąć

Wiosną Arka rozegrała siedem spotkań w lidze, z czego jedno dobre (4:1 z Koroną) oraz sześć słabych. To że gdynianie nie mają jeszcze w tym roku na koncie sześciu porażek zawdzięczają głównie temu, że w ekstraklasie nie korzysta się z Goal-Line Technology, przy której – po uznaniu pięknego gola Budzińskiego – mecz z Cracovią mógłby zakończyć się wynikiem gorszym niż remis. Cztery punkty w siedmiu meczach to wiosną drugi najgorszy wynik w lidze, podobnie zresztą, jak i piętnaście wpuszczonych goli przez Konrada Jałochę. I efekty od razu są widoczne w tabeli – dziś Arka ma już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową i jest mocno prawdopodobne, że 27. kolejkę zakończy na dalekim 13. miejscu.

Reklama

Zła wiadomość jest też taka, że Arka raczej nie ma wymarzonego terminarza. Abstrahując już od faktu, że musi rozegrać o dwa pucharowe mecze więcej niż wszyscy bezpośredni rywale w lidze, do końca sezonu zasadniczego i tak będzie jej bardzo trudno o punkty. Przede wszystkim z trzech pozostałych meczów dwa przyjdzie zagrać na wyjeździe, a poza Gdynią podopieczni Grzegorza Nicińskiego wyglądają o wiele słabiej. Ligowy grafik Arki prezentuje się następująco:

Pogoń (wyjazd)
Lechia (wyjazd)
Wisła P. (dom)

I pewnie specjalnie nie byłoby się czego bać, gdyby nie… strach przed własną dyspozycją. Przedostatni mecz Arki to porażka w Gliwicach i trzy przyjęte bramki, na co Niciński zareagował wymianą całej linii defensywnej. A to poskutkowało domową porażką z Górnikiem i czterema przyjętymi golami. Jakkolwiek spojrzeć, najbardziej niepokojące nie są tu jednak same wyniki, sytuacja w tabeli czy terminarz. Większym powodem do zmartwień jest fakt, że prawie wszyscy bezpośredni konkurenci prezentują się po prostu lepiej. Odbił się Śląsk, odbił się Piast, odbił się Górnik i odbił się Ruch. W dolnych rewirach równie słabo prezentuje się chyba już tylko Cracovia, a problem polega na tym, że na koniec trzeba będzie okazać się lepszym przynajmniej od dwóch przeciwników. A na to w Gdyni póki co się nie zanosi.

Rzecz jasna tu wszystko wciąż jest jeszcze do uratowania. Zwycięstwa w najbliższych sześciu meczach zapewniłyby drużynie grupę mistrzowską, Puchar Polski oraz – co za tym idzie – najlepszy sezon w całej historii klubu. Problem w tym, że po tym, co zobaczyliśmy z Górnikiem Łęczna oraz po panicznych ruchach Nicińskiego (jak z wymianą całej formacji) taki scenariusz naprawdę nie wydaje się dzisiaj zbyt prawdopodobny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama