Po wczorajszym zwycięstwie nad Czarnogórą wielu kibiców jest przekonanych, że na mundial w Rosji z pewnością pojedziemy, również my w tekstach pomeczowych nie szczędziliśmy optymizmu. Dziś emocje już nieco opadły, wciąż jesteśmy bliżej niż dalej, wciąż spieprzyć tę sytuację na półmetku będzie trudno, ale rzućmy na sprawę okiem bardziej analitycznym. Jak wygląda nasz terminarz i czego potrzebujemy do awansu?
Na początek odświeżmy sobie najprzyjemniejszy widok, czyli tabelę po pięciu kolejkach:
Jest nieźle, sześć oczek to konkretna przewaga, ale jak słusznie zauważył Zbigniew Boniek, z trzynastoma punktami na mundial nie pojedizemy i trzeba bić się dalej. O następną pulę punktów powalczymy w następujących terminach:
– 10 czerwca z Rumunią u siebie
– 1 września z Danią na wyjeździe
– 4 września z Kazachstanem u siebie
– 5 października z Armenią na wyjeździe
– 8 października z Czarnogórą u siebie
Może być pięknie, dzieci dopiero pakują teczki, a Polska w Kopenhadze świętuje już awans na mundial, trzy kolejki przed końcem. Żeby tak się stało, wcześniej Duńczycy musieliby nie wygrać z Kazachami, a Czarnogórcy z Armenią, natomiast my musielibyśmy ograć Rumunów. Wtedy, przy zwycięstwie nad Danią (i braku wygranej Czarnogóry w Astanie) mielibyśmy bilety klepnięte.
To oczywiście scenariusz mocno życzeniowy, bo nawet przy założeniu, że się w tańcu nie szczypiemy i wygrywamy wszystko jak leci, to bilety do Rosji i tak możemy sobie zapewnić dopiero przy okazji ostatniego zjazdu kadrowiczów, czyli w październiku. Jeśli bowiem Czarnogóra utrzyma nasze tempo i również wygra trzy mecze, pozostanie z matematycznymi szansami na pierwsze miejsce (przy równej liczbie punktów w pierwszej kolejności liczy się bilans bramkowy). Co więcej, Czarnogórcy na te dziewięć oczek mogą mieć poważne nadzieje, bo terminarz mają przyjemny:
– Armenia u siebie
– Kazachstan na wyjeździe
– Rumunia u siebie
– Dania u siebie
– Polska na wyjeździe
Z głównych rywali na wyjazd jadą tylko do nas, więc jeśli nawet nie powalczą z Polską o pierwsze miejsce, to faworytem do baraży są naczelnym, bo Rumunia i Dania będą musiały o punkty bić się w Podgoricy. Sami widzieliśmy, że do najprostszych rzeczy to nie należy.
Wracając do nas – 10 punktów da nam awans na pewno, bez względu na wszystko. Poprzeczka może zostać oczywiście obniżona jeśli Czarnogóra się gdzieś wyłoży, ale by nawet nie spoglądać w jej kierunku, trzeba zdobyć 10 oczek.
Tyle samo punktów co wczorajsi rywale ma Dania i o niej też nie wolno zapominać, ale tu sytuacja jest nieco inna. Spójrzmy na terminarz Duńczyków:
– Kazachstan na wyjeździe
– Polska u siebie
– Armenia na wyjeździe
– Czarnogóra na wyjeździe
– Rumunia u siebie
Losy Skandynawów – przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze miejsce – rozstrzygną się najpóźniej już na początku września. Jeśli Duńczycy jeszcze wierzą w lidera, będą musieli nas u siebie ograć, wtedy (zakładając naszą wygraną z Rumunami i ich zwycięstwo z Kazachami), zbliżą się do Polaków na ledwie trzy punkty. Porażka to ich koniec, jeszcze nie matematyczny, ale będą musieli liczyć, że my przegramy wszystko (mając Kazachów u siebie), a oni sięgną po komplet punktów. Fantastyka.
Po sześć punktów mają Rumuni i Ormianie, ale trudno ich rozważać w walce o pierwsze miejsce – ci pierwsi musieliby ograć nas już w czerwcu w Warszawie, a potem punktować jak szaleni i liczyć, że potkniemy się jeszcze dwukrotnie, a wraz z nami Dania i Czarnogóra. Armenia nigdy nie została zaproszona na futbolowe salony i wiele cudów widzieliśmy, ale Ormian na pierwszym miejscu tabeli, gdy na półmetku mają sześć punktów, nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Tak naprawdę pięć meczów każdej reprezentacji do końca eliminacji rodzi wiele możliwości i wariantów – to przecież 15 spotkań do końca, zdarzyć się może wiele Na szczęście jesteśmy w takim momencie, że resztę ekipy możemy mieć gdzieś, tylko iść po swoje i celować w dychę. 10 punktów i na pewno jesteśmy na mistrzostwach świata, po raz pierwszy od 12 lat.
Fot. FotoPyk