Bastian Schweinsteiger to uosobienie tezy mówiącej o tym, że starych drzew się nie przesadza. Niemiecki pomocnik przez całą karierę związany był z Bayernem Monachium, a na ostatnie lata postanowił zasmakować czegoś zupełnie innego – klimatu, otoczenia, ligi. Jego epizod w United okazał się jednak kompletną klapą, więc dziś „Basti” ogłosił, że latem zakończy go transferem do Chicago Fire.
Z jednej strony można było się doświadczonemu zawodnikowi dziwić, że opuszcza tak komfortowe dla niego miejsce do życia jak Monachium. Na Allianz-Arena miał bowiem wszystko, czego mógł oczekiwać – bezwzględną miłość kibiców, zaufanie trenerów i działaczy, idealne warunki do tego, by wciąż kolekcjonować trofea. Z drugiej strony to właśnie może ten zbyt idylliczny obraz skłonił Schweinsteigera do poszukiwania nowych wyzwań – w trakcie ostatnich lat osiągnął absolutnie wszystko, czego może oczekiwać profesjonalny piłkarz. Zgarnął wszystkie nagrody w piłce klubowej, ale też tę najważniejszą w reprezentacyjnej. Chciał więc pewnie znów poczuć jak to jest zawiesić sobie wysoko poprzeczkę i poddać się poważnej próbie.
Niecałe dziesięć milionów euro zapłacone za tak doświadczonego i znakomitego zawodnika wydawało się ceną promocyjną. United za śmieszne, jak na angielskie warunki pieniądze, miało pozyskać nie tylko wartość czysto piłkarską, ale też marketingową i mentalną. No bo nie ma co kryć – gdy nagle w szatni jakiegokolwiek klubu pojawia się świeżo upieczony mistrz świata, młodzież ma z kogo czerpać wzorce.
Dwa sezony spędzone na Old Trafford okazały się jednak wieczną udręką. Dla samego piłkarza, bo musiał znosić weekendy spędzone na ławce, trybunach lub – o zgrozo – w drużynie rezerw. Dla klubu, bo miesiąc w miesiąc wypłacał kolosalną pensję człowiekowi absolutnie zbędnemu w całej tej układance. Horrendalna pensja nijak nie miała się bowiem do wkładu w grę zespołu.
Generalnie więc już latem wiadomo było, że przy najbliższej okazji „Schweini” pożegna się z Manchesterem, co sam zresztą potwierdził jeszcze w sierpniu.
A brief message to the amazing fans about my current situation. @ManUtd pic.twitter.com/Rf3jLKNwK4
— Basti Schweinsteiger (@BSchweinsteiger) 24 sierpnia 2016
Tak spekulowaliśmy wówczas na temat jego przyszłości:
Chiny? USA? Australia? Póki co kierunek, w którym potoczy się jego dalsza kariera nie jest znany, ale oczywiste wydaje sie, że będzie to mocna egzotyka. Poza tym dopiero co skończył też karierę reprezentacyjną, co w świetle bieżących decyzji daje jasny sygnał, że Niemiec chce już zwyczajnie odpocząć.
Dziś możemy już powiedzieć z całkowitą pewnością, że Bastian obrał kierunek na USA. Konkretniej? Chicago. Chicago Fire.
OFFICIAL: Bastian Schweinsteiger has confirmed he is leaving Man Utd for Chicago Fire after agreeing a one-year deal. pic.twitter.com/9z01cFrjSM
— Squawka News (@SquawkaNews) 21 marca 2017
Oznacza to oczywiście tylko jedno – przyjemną, świetnie płatną emeryturę w pięknej okolicy. Na razie Niemiec ma się związać z zespołem roczną umową w ramach której spekuluje się, że zarobi około czterech milionów dolarów, ale kto wie – być może po pierwszym udanym sezonie uda się ją prolongować. Wszak Niemiec w sierpniu skończy dopiero 33 lata, a w MLS odnajdzie znacznie starszych kolegów. Andrea Pirlo choćby ma już na liczniku 37 wiosen, a David Villa 35. A i same rozgrywki nie są tak wymagające, by szybko się z nimi rozstawać.
Jest też jeszcze jeden aspekt tych przenosin, która sprawia, że za te kilka miesięcy chętnie odpalimy jakiś mecz Chicago Fire. Dopiero bowiem oglądaliśmy Nemanję Nikolicia, który szarżował na polskich boiskach i zdobywał gole po podaniach Jodłowca czy Kucharczyka, a teraz w rolę jego asystenta wcieli się właśnie Schweinsteiger. No, musimy przyznać, że pięknie to sobie Węgier wymyślił. Z Warszawy do Chicago, od Jodłowca po Schweinsteigera. Chapeau bas.