Zagłębie Sosnowiec wciąż tęskni za Magierą, a w tym czasie Ekstraklasa ucieka

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2017, 14:59 • 4 min czytania

Ostatnio napisaliśmy kilka ciepłych słów o Stali Mielec (KLIK), która wzięła się w garść, przestała grać rolę naczelnego kandydata do spadku i zaczęła celować w przyzwoite miejsce środka tabeli. Lecz o ile mielczanie swoją windą jadą na wyższe piętra, o tyle Zagłębie Sosnowiec obrało kurs w drugą stronę, bo po odejściu Jacka Magiery są w nieustannym odwrocie.

Zagłębie Sosnowiec wciąż tęskni za Magierą, a w tym czasie Ekstraklasa ucieka
Reklama

Obecny trener Legii żegnał się z poprzednim klubem tak, jak chciałby każdy szkoleniowiec – nie zostawił spalonej ziemi tylko uporządkowany teren, którego wystarczyło nie rozpieprzyć. Odszedł, ponieważ chciał go ktoś większy, zwyczajna kolej rzeczy. Tak wyglądała tabela pierwszej ligi gdy opuszczał ją Magiera:

ZS1

Reklama

Obiecująco, nie ma co mówić. Trener zostawiał drużynę w sporym gazie, dość powiedzieć, że w ostatnich trzech meczach tamtego okresu Zagłębie nastrzelało rywalom 13 goli. Pięć przypadło na pamiętne spotkanie z Podbeskidziem, kiedy ekipa Magiery odkręciła wynik w genialny sposób. I wtedy, gdy szkoleniowiec odchodził, pewnie nawet kibice Zagłębia zrozumieliby początkowo nieco słabsze wyniki, bo nawet perfekcyjnie naoliwiona maszyna wręczona w nowe ręce wymaga czasu, by kolejny gospodarz ją pojął. No, ale pod pojęciem „nieco słabszych wyników” nikt nie brał pod uwagę takiego dramatu, jakim jest tabela już po przeprowadzce Magiery:

ZS2

Wygląda to naprawdę przygnębiająco, tylko trzy zespoły uzbierały mniej punktów niż sosnowiczanie. Tyle samo ma Wisła Puławy, która po pierwszych dziewięciu kolejkach miała ich o 12 mniej. Ostatni wynik Zagłębia to 0:5 w plecy z Sandecją. Jednym słowem: dramat. Nie trzeba mieć licencji detektywa, by domyślić się, dlaczego Zagłębie posypało się w tak spektakularny sposób – nie znaleziono bowiem jednego człowieka, który pociągnął by pracę Magiery, tylko próbowano kilku.

Na pierwszy ogień poszedł Jarosław Araszkiewicz, z którym pożegnano się po dwóch spotkaniach, jednym przegranym, drugim zremisowanym (oficjalnie z powodów rodzinnych). Następca, Piotr Mandrysz, miał być trafem w dziesiątkę. Wymagający, z niezłą marką, bo zrobił choćby awans z Bruk-Betem Termaliką do Ekstraklasy i potem dość spokojnie ją tam utrzymał. Problem w tym, że natrafił na ciężką szatnię. Piłkarze nie potrafili porozumieć się z trenerem Piłkarzom Zagłębia odwaliło – nie dość, że nie mieli zamiaru podporządkowywać się wizji trenera, to jeszcze krytykowali go publicznie. Przypomnijmy listę zarzutów:

fucking-polak-nowe-zycie-onyszkoPROMOCJA: zamów biografię Arkadiusza Onyszki w obniżonej cenie. Tylko w Sklepie Weszło (KLIK)

Ustalmy – z tego, co słyszymy od piłkarzy Zagłębia, Piotr Mandrysz okazał się jakimś totalnym szarlatanem i przypałowcem. Uwaga, uwaga:

nie wchodził do szatni (dokładnie tak jak – na przykład – ten idiota Guardiola)

potrafił przez 40 minut opowiadać o rywalach (jakby istotne było jak grają)

zwracał uwagę na takie szczegóły jak prędkość podawania piłek przez dzieciaki wokół boiska czy stan murawy

siedział na dole piętrowego autokaru, a nie z piłkarzami

ani razu nie kazał piłkarzom unieść kiełbas w górę

nigdy nie zakomenderował im, żeby ogolili frajerów

Dyletant, absolutny dyletant. Naczelnym krytykiem pracy trenera był Sebastian Dudek, który przed kamerami Polsatu Sport nazwał szkoleniowca osobą, która nas prowadzi i miał pretensje, że Mandrysz posadził go na ławce bez słowa, liściku miłosnego i dokumentu z trzema załączonymi zdjęciami. Później Dudka wywalono z kursu trenerskiego, ale widocznie było warto.

Mandrysz pożegnał się z Sosnowcem, a w jego miejsce przyszedł Dariusz Banasik, trener związany niegdyś z Legią Warszawa – zdobywał mistrzostwa Młodej Ekstraklasy, potem pracował z rezerwami klubu. Początek ma kiepski, zremisował 1:1 ze Stomilem i jak wspominaliśmy, wyłapał 0:5 od Sandecji. Oczywiście, to dopiero dwa mecze i nie ma co wysuwać daleko idący wniosków, ale fakt jest taki: Zagłębie wciąż punktuje słabo.

Sosnowiczanie są jednak cały czas na czwartym miejscu w tabeli, mają tylko trzy punkty straty do drugiego GKS-u Katowice, ale wiadomo, że swoją pozycję zawdzięczają wciąż w największym stopniu Jackowi Magierze. Wożą się na jego plecach już dobrych kilka miesięcy, a przecież trener jest od dawna w Warszawie i wypadałoby przejść na samodzielność. Choć jesteśmy dopiero w połowie marca, to jeden z ostatnich momentów, by sosnowiczanie się otrząsnęli. Syrena alarmowa jeszcze nie krzyczy, ale pierwsze dzwony oznaczające uciekającą Ekstraklasę już biją.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Polecane

Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami

Wojciech Piela
1
Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama