Przed wieczornym meczem Wisły Kraków z Wisłą Płock obie ekipy starły się na polu marketingowym. Poszło, a jakże, o nazwę obu klubów. Najpierw krakowianie wypuścili film z prostym przekazem – Wisła jest tylko jedna i jesteśmy nią my. Na to nieco urażeni płocczanie odpowiedzieli pomysłowym nagraniem i zaapelowali o wzajemny szacunek.
Materiał z Krakowa:
Materiał z Płocka:
Filmowego starcia oceniać nie będziemy, ale też możemy pogodzić obydwie strony. Zdanie “Wisła jest tylko jedna” może być aktualne w kontekście ostatecznego składu grupy mistrzowskiej. Dziś bowiem spotkają się drużyny z siódmego i dziewiątego miejsca w tabeli, które w tabeli dzielą zaledwie dwa punkty. Jeżeli wygrają gospodarze, odskoczą na pięć oczek i bardzo przybliżą się do gry w górnej ósemce, natomiast w przypadku zwycięstwa gości, ci miną w tabeli bezpośrednich rywali i – być może – zepchną ich nawet do dolnej połówki.
Patrząc jednak po bilansach obydwu drużyn w meczach u siebie i na wyjeździe, faworyt tego spotkania może być tylko jeden. To oczywiście Wisła z Krakowa, która – po Lechii Gdańsk – gra najlepiej na swoim boisku w całej stawce. Osiem zwycięstw, dwa remisy i dwie porażki oraz 24 gole wbite przeciwnikom. I gdyby tylko “Biała Gwiazda” w minimalnym stopniu potrafiła grać na wyjazdach tak jak u siebie, dziś nie mówiłoby się o czwórce walczącej o mistrzostwo, ale o piątce.
Inna sprawa, że od dłuższego czasu krakowianie to i tak ścisła ligowa czołówka, ale wciąż czkawką odbija im się fatalny początek sezonu. Przed poprzednimi wiślackimi derbami – rozgrywanymi w ramach 11. kolejki – sytuacja w tabeli była zupełnie inna. Płocczanie byli jedną z rewelacji rozgrywek i zajmowali wysokie szóste miejsce, natomiast krakowianie z dorobkiem siedmiu punktów w dziesięciu meczach okupowali dno tabeli. Wtedy jednak Wisła ograła swoją imienniczkę w Płocku, by później – na przestrzeni 15 meczów, czyli równej połowy sezonu zasadniczego – być trzecią siłą w lidze, ustępując jedynie Lechowi i Legii. Spójrzmy na ligową tabelę liczoną od poprzedniego starcia obydwu drużyn (za 90 minut.pl):
Dziś krakowianie mogą więc zrobić to, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się zupełnie niemożliwe (pamiętając serię siedmiu porażek z rzędu). Jeżeli podniosą z boiska trzy punkty, na cztery kolejki przed końcem sezonu zasadniczego znajdą się w gronie drużyn, które tylko kataklizm mógłby pozbawić gry w grupie mistrzowskiej.
Fot. FotoPyK