Zawodnicy różnie świętują bramki strzelone swoim byłym klubom. Niektórzy nie potrafią stłumić emocji i – nawet wbrew swoim założeniom – robią rajd do narożnika, inni specjalnie przesadzają z ekspresją, szczególnie jeśli mieli coś do udowodnienia byłemu pracodawcy, a wielu po prostu nie celebruje takich trafień. Nawet jeśli są one szczególnej urody. Przed takim dylematem stanął kiedyś Mario Mandzukic, który jednego z najpiękniejszych goli w swojej karierze strzelił Wolfsburgowi.
Ten klub był dla niego trampoliną. Wolfsburg wykupił go za 7 milionów z Dinama Zagrzeb. W ciągu dwóch sezonów Chorwat strzelił dla Wilków 20 goli i zaliczył 12 asyst. Bayern wyłożył za niego kwotę blisko dwa większą niż ta, którą zainwestował obecny klub Jakuba Błaszczykowskiego. W jednym z późniejszych meczów Mandzukic przypomniał się kibicom VfL efektowną przewrotką, ale o braku cieszynki nie zapomniał.