Kiepski styczeń, beznadziejny luty, wygląda na to, że marzec wcale nie będzie lepszy. Agnieszka Radwańska w tym roku jest kompletnie bez formy. W Indian Wells zagrała podobnie jak w Australian Open czy Dubaju – byle jak. Odpadła po porażce 4:6, 4:6 z Shuai Peng, która ledwie mieści się w pierwszej pięćdziesiątce rankingu.
Przez całe lata mieliśmy posuchę w polskim tenisie, cieszyliśmy się ze sporadycznie odnoszonych pojedynczych zwycięstw. A potem przyszła Radwańska i zaczęły się tłuste czasy: zwycięstwa, ćwierćfinały, półfinały Wielkiego Szlema, nawet finał Wimbledonu, stałe miejsce w Top 10. Ten sezon, przynajmniej na razie, przypomina ten beznadziejny czas pomiędzy Wojciechem Fibakiem, a krakowianką.
Agnieszka w poprzednich latach słynęła z regularności i poniżej pewnego poziomu nie schodziła. Teraz jest podobnie, z tym że regularne są jedynie porażki, a prezentowany poziom – zdecydowanie niezadowalający.
Tegoroczny bilans to 8-6, wyśrubowany zresztą w jedynym dobrym występie, w Sydney, gdzie doszła do finału (3-1). Wcześniej w Shenzen były dwa wygrane mecze i jak się okazuje – to było i tak dużo… W Australian Open, Dubaju i Indian Wells – porażki w drugich spotkaniach, w Doha – już w pierwszym. Najbardziej niepokoi to, że Radwańska – co bardzo rzadko zdarzało jej się w poprzednich latach – jest regularnie eliminowana przez dużo niżej notowane rywalki. W tym roku Polka przegrała już z 70. w rankingu Cici Bellis, 18. Karoliną Woźniacki, 79. Mirjaną Lucić Baroni, 10. Johanną Kontą i 39. Alison Riske. W Indian Wells było 4:6, 4:6 z 49. w rankingu Shuai Peng, która powinna być zmęczona po przejściu kwalifikacji. Radwańska nie grała od miesiąca, w pierwszym meczu w Indian Wells rozprawiła się dosyć łatwo z 105. w rankingu Sarą Sorribes Tormo, czyli mogliśmy się spodziewać, że będzie wypoczęta, głodna walki. Nic z tego. Półtorej godziny i było po meczu. Od połowy stycznia Polka wygrała zaledwie trzy z siedmiu rozegranych pojedynków. Powodów do optymizmu zdecydowanie nie widać.
Część ekspertów, w tym Piotr Radwański, ocenia, że Agnieszka potrzebuje trochę czasu, by przyzwyczaić się do nowej rakiety, którą gra od tego sezonu. A może jednak to my powinniśmy powoli zacząć się przyzwyczajać do takiego poziomu gry? Może niebawem dojedzie do tego, że zamiast cieszyć się triumfami krakowianki w poszczególnych turniejach, będziemy jarać się jej pojedynczymi dobrymi meczami? Radwańska właśnie skończyła 28 lat, niedługo ma wyjść za mąż. A może po prostu tenis powoli zaczyna schodzić w jej życiu na drugi plan?