Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

07 marca 2017, 13:32 • 6 min czytania 157 komentarzy

Nie ma się co czarować, przyczynkiem tego tekstu jest mecz Lech Poznań – Lechia Gdańsk. Chciałbym jednak, abyśmy na chwilę zapomnieli kto grał, kto sędziował, kto jaką kartkę zobaczył. Porozmawiajmy – że tak się wyrażę – o generaliach. Drużyny się bowiem zmieniają, winowajcy też, zawodnicy przychodzą i odchodzą, a pewne zjawiska pozostają niezmienne.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

– Sędzia nie zapanował nad nerwami zawodników – mówią komentatorzy.

– Sędzia powinien wcześniej uspokoić zawodników, aby emocje nie wzięły góry – twierdzą.

– Sędzia nie powinien dopuścić do takiej sytuacji na boisku, wymknęła mu się spod kontroli – dodają.

Tego typu regułek jest cała masa, w różnych konfiguracjach wygłaszane są tydzień w tydzień, mecz w mecz. Zawsze słucham ich ze zdumieniem. Potem ze zdumieniem czytam to samo w gazetach bądź w internecie. Ludzie kochani – arbiter wkuwa na pamięć przepisy piłkarskie, a potem je stosuje: gwiżdżąc bądź nawet wyciągając kartki. Nie jest jego rolą dbać o stan psychiczny zawodników, od tego jest podczas meczu trener, a w tygodniu – psycholog. Mało tego – uważam, że sędzia zaczynający dbać o stan psychiczny zawodników jest nieuczciwy. I zaraz wytłumaczę, dlaczego…

Reklama

Do piłki nożnej trzeba mieć głowę – prawda to stara jak świat. Zbigniew Boniek zwykł mawiać, że grać w piłkę od szyi w dół umie bardzo wielu, ale od szyi w górę – nieliczni. Odporność na stres jest takim samym elementem futbolu jak odporność na ból. Kiedyś Czesław Michniewicz o jednym zawodniku Jagiellonii – zdaje się, że o Erminie Seratliciu – powiedział, że ma „odporność na ból na poziomie strzepywania łupieżu”. Jest dla wszystkich jasne, że ktoś z takim mankamentem nie zrobi wielkiej kariery. Gdy jednak mowa o głowie, a nie o nogach, wtedy zaczynają się usprawiedliwienia lub nawet odpowiedzialność za niedziałającą łepetynę spada na sędziego.

Idealny sędzia dla mnie jest robotem, który po prostu obserwuje i wydaje sprawiedliwe wyroki. Jako że robotów-arbitrów jeszcze nie ma, to oczywiście czasami wyrok będzie niesprawiedliwy. Natomiast zupełnie nie rozumiem, dlaczego miałbym wymagać od sędziego, by starał się tonować emocje u zawodnika, który nie wytrzymuje napięcia. Takiemu zawodnikowi nie należy przeszkadzać – jeśli korba odkręci mu się jeszcze bardziej, to po prostu trzeba go wyrzucić z boiska. Wtedy jest uczciwie – kto nie wytrzymał napięcia, schodzi. Ci, którzy napięcie wytrzymywali od pierwszej do ostatniej minuty, wygrywają, sięgają po tytuły, zmieniają kluby na lepsze, zarabiają coraz więcej. Sędzia, przesadnie dbając o nastrój zawodników i o to, by się czasem nie zdenerwowali, występuje w obronie tych, którzy mentalnie do futbolu nie dorośli – albo mają po prostu gorszy dzień i z tego względu zasługują na porażkę. Dokładnie na tej samej zasadzie nie lubię, gdy sędzia rozdziela zawodników – ależ chcecie się lać po mordach? Bardzo proszę, ja postoję obok i na koniec zdecyduję, kto zostaje na boisku, a kto wylatuje. Bo jeśli ktoś jest aż takim idiotą, że podczas meczu piłkarskiego chce pobić rywala, to nie wypada się wtrącać. Powstrzymanie delikwenta i w efekcie niepokazanie mu czerwonej kartki jest właśnie nieuczciwością.

– Sędzia ustalił sobie poziom agresji na takim poziomie, że w pierwszej połowie nie pokazywał kartek – mówią też komentatorzy.

I znowu – moim zdaniem sędzia nie jest od tego, by ustalać jakikolwiek dozwolony poziom agresji. W przepisach ma czarno na białym napisane, kiedy zagwizdać, kiedy pokazać kartkę itd. Nie cierpię wyciągania żółtych kartek na początku za byle co, byle tylko „pokazać piłkarzom, jaki dziś poziom agresji jest dozwolony”. Tak samo nie cierpię ciągłego wstrzymywania się z kartkami, na zasadzie: „co to będzie jak teraz mu pokażę żółtą, przecież wtedy będę musiał pokazać 15 żółtych podczas meczu”. No to trudno, będziesz musiał, drogi kolego. Nie jesteś bowiem od tworzenia przepisów, a jedynie masz je egzekwować. Faul na żółtą kartkę jest faulem na żółtą kartkę tak samo w pierwszej, jak i sześćdziesiątej pierwszej minucie. Przepisy nie zmieniają się wraz z długością gry. Kiedy więc kiedyś sędzia Pskit w meczu Korony Kielce pokazał 17 żółtych i 3 czerwone kartki, broniłem go. Od pierwszej minuty jedynie reagował na to, co robią piłkarze gospodarzy. To nie on im podał szaleju na obiad.

Zdarza się jednak, że sędzia długo nie pokazuje żółtej kartki, a potem na boisku dzieje się coś niedobrego, lecą czerwone, i wtedy ktoś twierdzi: – Gdyby sędzia wcześniej pokazał żółtą, nie doszłoby do tej awantury… Zdaje mi się, że to robienie głupków z piłkarzy. Przesadnych. Nikt przecież nie jest aż takim kretynem, by sądzić, że skoro sędzia „pozwala grać”, to pozwala też kopać czy uderzać bez piłki, prawda?

Kiedy więc na boisku wybuchają awantury, zapomnijmy o sędzim jako tym, który miał do nich nie dopuścić, zapomnijmy też o nim jako tym, który ma je przerwać. Niech wydaje wyroki – ty do futbolu nie dorosłeś, więc się żegnamy, ty na boisku jeszcze możesz zostać, zapraszam, tam jest piłka, gramy. Koniec. Zapomnijmy o tym całym „zarządzaniu meczem”, „zarządzaniu emocjami”, „kontrolowaniu nastrojów”. Bla, bla, bla. Każdy piłkarz sam zarządza własnymi emocjami i sam kontroluje własny nastrój.

Reklama

* * *

Zauważam od pewnego czasu, że coraz mniej jest decyzji sędziowskich w polskiej lidze, których piłkarze by nie obśmiali, nie oprotestowali, nie wyszydzili. Młody chłopak dostaje żółtą kartkę, dość oczywistą – i co robi? Oczywiście podbiega, łapie się za głowę, śmieje, wręcz rży. Potem rękoma zwraca się do kibiców, potem znowu do sędziego, potem w końcu odbiega, ale ciągle kręcąc głową, no i oczywiście się śmiejąc.

Aż chciałoby się zapytać: – Z czego się, durniu, śmiejesz?

Oczywiście nie zawsze mamy aż taki teatrzyk. Czasami po prostu zawodnik dyskutuje, mówi: – Jaki faul? Albo: – Pierwszy faul w meczu! Jakby to miało znaczenie, który… W każdym razie zanika umiejętność zaakceptowania decyzji arbitra i ustawienia się na swojej pozycji. Jakby to jakaś ujma była.

Piłkarze na całym świecie reagują emocjonalnie, są tacy, którzy inaczej po prostu nie potrafią. Ale w naszej lidze chyba doszliśmy do ściany – tutaj podważana jest niemal każda, nawet najdrobniejsza decyzja arbitra. Nie ma takiej, które byle piłkarz – nawet wchodzący do drużyny junior – by nie obśmiał. Młodzi podglądają starszych, naśladują, nakręca się spirala głupoty i braku manier.

Tak sobie myślę, że to jednak rola trenerów, by swoich piłkarzy edukować nie tylko w zakresie techniki i taktyki, ale także zachowania wobec sędziów. Bo na sam koniec może się zdarzyć tak, że owe zachowanie zdecyduje o miejscu w tabeli – i nie chodzi mi tylko o ewentualne kartki za protesty, ale o zwyczajną niechęć arbitrów do niektórych zawodników czy drużyn. Bo chociaż sędzia – wiadomo – powinien być ponad to, to jednak na sam koniec jest tylko człowiekiem i czasami też się zwyczajnie wnerwia.

A poza tym ile można patrzeć na te żałosne gestykulacje. Grajcie w piłkę, zamiast robić za błaznów.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Arek Dobruchowski
0
Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Felietony i blogi

Komentarze

157 komentarzy

Loading...