O ile zawsze bardzo ostrożnie podchodzimy do wszelkich tego typu porównań, o tyle nazywanie Piasta Gliwice „polskim Leicester City” wydaje nam się całkiem trafionym pomysłem. No bo w zeszłym sezonie obie drużyny, na które absolutnie nikt nie stawiał, stoczyły piękne boje o mistrzostwa swoich krajów (na Wyspach w dodatku zakończył się on zwycięstwem), no i napisały tym samym fajne historie. No bo w tym – mimo zapowiedzi budowania czegoś trwałego na niespodziewanym sukcesie – obu ekipom poważnie w oczy zagląda widmo spadku. No bo w końcu Leicester zwolniło Claudio Ranieriego, czyli ojca wielkiego sukcesu, a chwilę później z Piastem żegna się Radoslav Latal.
Jasne, obie historie bardzo mocno różnią się, jeśli popatrzymy na szczegóły. Przede wszystkim Włoch nie zostawił swojej drużyny chwilę po bardzo rozczarowującym występie, za jaki w przypadku Piasta trzeba uznać mecz z IFK Goeteborg w pucharach. Po sromotnej porażce 0-3 Czech oskarżył władze klubu o brak wzmocnień, niejako odsunął winę za wynik od siebie, czego drużyna nie odebrała zbyt dobrze. Ujmijmy to tak – nie wszyscy ważni zawodnicy skakali pod sufit na wieść, że Latal po kilku tygodniach przeciągania liny z władzami wraca na stanowisko. W niektórych przypadkach udało się odbudować zaufanie, ale trzeba było zmierzyć się z dużymi problemami – utratą charakterystycznego, widowiskowego stylu, a przede wszystkim: brakiem wyników.
Fakty są takie: od momentu powrotu Latala do Gliwic Piast punktuje najgorzej w całej lidze (ale tyle samo punktów zdobyły też: Arka, Cracovia, Śląsk i Górnik z jednym meczem mniej). Średnia 1 punkt na spotkanie, przy jeszcze słabszym dorobku pozostawionym przez poprzednika, to prosta recepta na spadek z ligi. No a przy założeniu, że Górnik ugrałby coś przeciwko Zagłębiu, Piast zamykałby w tej chwili tabelę.
Tak naprawdę mówimy tu o sytuacji z rodzaju tych, w których nie ma prostych odpowiedzi.
Z jednej strony zawsze będziemy apelować o to, by dawać trenerom czas, bo tylko dzięki niemu można coś zbudować. No i zawsze będziemy przypominać zapominalskim prezesom o tym, co zawdzięczają swoim trenerom. A jakkolwiek patrzeć – Piast Latalowi zawdzięcza sporo.
Z drugiej strony – pensję najlepiej zarabiającego piłkarza Piasta temu, kto wskaże światełko w tunelu w obecnej sytuacji drużyny z Gliwic. Trzeba powiedzieć to wprost: to nie tak, że Piast wpadł w dołek i kwestią czasu jest to aż z niego wyjdzie. Nie, Piast nie wpadł w dołek, bo nie przypominamy sobie, by po powrocie Latala był na jakiejkolwiek górce. Nawet jak udało się wywalczyć 7 punktów w trzech meczach na przełomie września i października, to trudno było mówić o powrocie Piastelony. Wszystko było bardziej wymęczone, wyrwane przeciwnikom z gardła w ostatnich minutach za sprawą stałych fragmentów gry.
Czasami więc nie ma sensu się łudzić, że będzie lepiej w takim samym układzie. Nie mówimy, że to na pewno taki przypadek, ale tym bardziej tego nie wykluczamy.
Według Przeglądu Sportowego Latala zastąpi na stanowisku Dariusz Wdowczyk. Czy to dobry wybór? Odpowiemy inaczej – na pewno najłatwiejszy. Wdowczyk przed chwilą sprawdził się w roli strażaka w Wiśle Kraków – drużynę Białej Gwiazdy przejmował niemal dokładnie rok temu, w bardzo podobnym położeniu do tego, w którym jest teraz Piast. I otarł się z nią nawet o awans do grupy mistrzowskiej. W Gliwicach na pewno liczą na powtórkę z rozrywki. A czy na dłuższą metę Wdowczyk może zapewnić choćby zbliżony sukces do tego, który osiągnął Latal? Chyba nikt nie zaprząta sobie tym głowy.
Ale przynajmniej mamy smaczek: na dzień dobry Piast Wdowczyka zagra z Wisłą Kraków.
Fot. FotoPyK