Ludzie, którzy nie przejawiają sympatii do Barcelony, żartobliwie mówią, że w życiu pewne są jedynie trzy rzeczy: śmierć, podatki (chociaż w stolicy Katalonii bywa z tym różnie) oraz brak bramki Mascherano w następnym meczu. Cóż, tak kuriozalnej historii jak ta z udziałem „Jefecito” nie było od dawna. Siedem lat, 5 bramek, lecz wszystkie samobójcze. Dzisiaj przypomnimy gola Masche, gdy ubierał trykot Liverpoolu.
Wejście pomiędzy dwóch rywali i mocny strzał z dystansu – brzmi jak akcja Argentyńczyka z jakiejś gry komputerowej. Jednak Javier zrobił coś identycznego, grając na Anfield. Dostał piłkę, wszedł między dwóch i uderzył nie do obrony, czym jednocześnie wyrównał stan rywalizacji z Reading. No cóż, od tej strony raczej go nie znamy…
[od 0:30]