Ostatnio głośno było o rezerwowym bramkarzu 5-ligowego Sutton United, które w FA Cup mierzyło się z Arsenalem. Ważący na oko koło 150 kilogramów Wayne Shaw nie dość, że wyglądem nieszczególnie przypomina sportowca, to jeszcze pod koniec meczu na ławce rezerwowych… wsunął ogromnego pasztecika. Podobno nie dlatego, że był głodny, ale z powodu kursu 8-1 u lokalnego bukmachera. Wszystko jedno, smacznego. W każdym razie Shaw nie zrobił wielkiej kariery (tylko medialną, i to przez chwilę), a jedynie – wielką nadwagę. Są jednak sportowcy, którym udało się i jedno, i drugie. Oto nasza lista grubasów z (mniejszymi lub większymi) sukcesami.
Zacznijmy od tego, że wniosek po przejrzeniu różnego rodzaju opracowań na ten temat jest jeden i nikogo nie powinien chyba dziwić: najwięcej grubasów, także w sporcie, jest – fanfary – w Stanach Zjednoczonych. Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że mały napój gazowany ma tam pojemność niewielkiej cysterny, zresztą małych nikt nie zamawia. W każdym razie w kraju grubasów nikogo nie zaskakuje „profesjonalny” sportowiec ważący 150 czy więcej kilogramów.
Oczywiście – w niektórych dyscyplinach wielka waga nie tylko nie przeszkadza, ale pomaga, albo jest wręcz niezbędna. Trudno wyobrazić sobie szczupłego zawodnika sumo, albo filigranowego futbolistę. Warto więc tutaj wspomnieć Vince’a Wilforka, ważącego przeszło 150 kilogramów zawodnika Houston Texans. Gra na pozycji nose tackle, na której z reguły stawia się największego gościa na boisku, a jego zadaniem jest zatrzymać atakującego. Swoją robotę wykonuje z gracją walca drogowego, ale nadzwyczaj skutecznie, więc jego szefom nie przeszkadza „lekka” nadwaga. Rywalom jakby troszkę mniej…
Innym piekielnie wielkim futbolistą był William Perry, który ważył ponad 170 kilogramów, a kiedy zdobył Super Bowl, okazało się, że trzeba dla niego zrobić specjalny pierścień mistrzowski. Rozmiar 25 to największy, jaki wykonano w ponad 50-letniej historii NFL. Aha, William poza ubraniami i pierścieniem w gigantycznym rozmiarze, nosił także przydomek „Lodówka”. Przypadek?
Jak wspomnieliśmy – wielki futbolista nikogo specjalnie nie dziwi. Co innego na przykład z golfistą. Sport dla eleganckich dżentelmenów? Jasne, ale kto powiedział, że muszą być szczupli? Na pewno nie John Daly, który na pole wchodził ważąc ponad 140 kilogramów. Przy okazji palił pomiędzy poszczególnymi dołkami, nie wylewał za kołnierz i generalnie raczej nie słynął ze sportowej postawy. A mimo to wygrał prestiżowe turnieje PGA Championship i British Open. Potem jednak przytył tak bardzo, że musiał przejść operację założenia opaski żołądkowej.
Co dalej? Oczywiście sporty walki. Na przykład ważący 120 kilogramów George Foreman z pełni uzasadnionym przydomkiem „Big George” wracający na ring po 10-letniej przerwie i zgarniający tytuł mistrza świata wagi zdecydowanie ciężkiej. No dobra, ale poza boksem Foreman zajmował się sprzedażą grilli, więc nic dziwnego, że swoje musiał ważyć.
Nie wiemy, czy właśnie zbyt częste jedzenie z grilla od Foremana spowodowało nadwagę Erika Escha (główna fotka), bardziej znanego jako „Butterbean”, czyli… ziarno fasoli. Niezłe ziarnko, ważące prawie 200 kilogramów! Ale taka chorobliwa otyłość nie przeszkodziła mu w osiągnięciu niezłego bilansu. Facet nie dał się pokonać w 51 walkach z rzędu! W sumie stoczył ich 91, ogólny bilans to 77 triumfów, 10 porażek i 4 remisy. Szczerze? To wynik, którego wielu polskich „zawodowców” może tylko pozazdrościć.
Zazdrościć mogą także tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, który zdobył z kolei Tyson Fury. W czasie walki z Władymirem Kliczką ważył „tylko” 112 kilogramów, ale potem mocno przytył. Na konferencji przed rewanżem pokazywał spasiony brzuch i wypalił: „To wstyd, żeby nazywać mnie sportowcem. Jestem grubasem. Pozwoliłeś, żeby pobił cię grubas!”
Jest też inna kategoria: bez wątpienia wielkich sportowców, którzy – delikatnie mówiąc – zapuścili się pod koniec kariery. Weźmy na przykład byłego mistrza świata, żywą legendę piłki nożnej – Ronaldo. Kiedy kończył z zawodową grą, obrońcy rywali bardziej niż spektakularnych akcji i zjawiskowych goli z jego strony, bali się, że zostaną staranowani przez około stukilogramowe cielsko…
Grubą karierę nadwagą zakończył także legendarny koszykarz Shaquille O’Neal. W ostatnich sezonach 15-krotny uczestnik meczów gwiazd i 4-krotny mistrz NBA ważył ponad 150 kilogramów, co w widoczny sposób negatywnie wpływało na jego grę. Wcześniej jednak przez wiele lat był po prostu wielkim, silnym i niezwykle groźnym koszykarzem. A co ma powiedzieć taki Oliver Miller? Niższy o 10 centymetrów od O’Neala, a mimo to w najlepszej formie ważył około… 150 kilo. Gość właściwie przez całą karierę mimo dużego talentu bardziej niż z niego słynął z nadwagi. Kiedy zbliżył się do 200 kilo, wyleciał z NBA, skąd trafił na sezon do Znicza Pruszków. Pewnie was to nie zdziwi, ale z Polski najbardziej zapamiętał pierogi i kiełbasę…