Z Agnieszką Radwańską jest trochę jak z Legią Warszawa. Wystarczy, że pomyślisz sobie „no, tego meczu to się nie da przegrać”, a oni jakby tylko czekali na to, żeby ci pokazać, że jesteś w błędzie. Ile pamiętamy takich sytuacji, w których Radwańska miała autostradę do finału, a rozbijała się na pierwszej bramce do poboru opłat… W Dubaju jednak wygrała zgodnie z planem: niebezpieczną Elise Mertens odesłała do domu w nieco ponad godzinkę, zapewniając sobie awans do 3. rundy i co najmniej 27,790 dolarów.
Legia na 10 meczów z Ruchem na Łazienkowskiej pewnie wygra siedem, dwa zremisuje i raz przegra. W niedzielę dała się jednak kompletnie zdominować ostatniej drużynie w lidze. Radwańska też to potrafi. W tym sezonie przegrała już z rywalkami notowanymi w rankingu WTA na 39. i 79, miejscu (plus z 18. i 10., ale to akurat mogło się zdarzyć).
W Dubaju w pierwszej rundzie Agnieszka miała wolny los, a w drugiej wpadła na Elise Mertens. 21-latka z Belgii notowana jest na 80. miejscu, ale zdecydowanie grać potrafi. W styczniu zdobyła pierwszy tytuł w karierze, nawiasem mówiąc w kuriozalnych okolicznościach. Turnieje przed imprezami wielkoszlemowymi rządzą się swoimi prawami, większość zawodniczek przyjeżdża tylko na rozgrzewkę i jak najszybciej chcą lecieć dalej. Wynik nie ma wielkiego znaczenia. W Hobart Mertens przeszła kwalifikacje i wygrała jeden mecz. Potem chciała skreczować przed pojedynkiem drugiej rundy z Sachią Vickery, ale rywalka ją ubiegła! Belgijka przez to nie zdążyła na kwalifikacje do Australian Open, ale może to i lepiej. Kiedy już musiała zostać w Hobart, to… wygrała cały turniej, zapewniając sobie 43 tysiące dolarów i spektakularny awans do pierwszej setki rankingu.
W Dubaju Mertens też grała w kwalifikacjach (dwa wygrane mecze), a w pierwszej rundzie pokonała półfinalistkę Wimbledonu Tsvetanę Pironkovą. Z Radwańską jednak nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Przegrała 3:6, 2:6 w godzinę i 10 minut. Polka grała dokładnie, precyzyjnie i pewnie. Ani razu nie dała się przełamać, a sama odebrała serwis rywalce aż czterokrotnie. Słowem: to była taka Agnieszka, jaką chcemy oglądać.
Teraz czeka ją mecz w 3. rundzie z Catheriną „CiCi” Bellis. Nie słyszeliście o niej? Niedługo to się na pewno zmieni. Rewelacyjna 17-latka z San Francisco była numerem 1 wśród juniorek, a pod koniec ubiegłego roku wygrała pierwszy turniej w karierze (w normalnych okolicznościach, a nie dlatego, że wszyscy się gdzieś spieszyli), po czym przebojem wdarła się do pierwszej setki rankingu seniorek. W Dubaju pokonała w dwóch setach Julię Putincewą. Moglibyśmy powiedzieć, że dla Radwańskiej nie powinna stanowić większego problemu, ale pamiętamy, co pisaliśmy na początku tego tekstu…