Legia zagrała wczoraj katastrofalne spotkanie i nawet delikatnie współczujemy jej piłkarzom poranka, bo być może dopiero wtedy dotarło do nich, że to nie był tylko zły sen i rzeczywiście rozjechał ich Ruch Chorzów u siebie, z Paziem i Przybeckim na skrzydłach. Lecz mimo wszystko, w tej mizerii i festiwalu żenady, znalazł się w drużynie gospodarzy jeden zawodnik, który zwyczajnie nam zaimponował. To Artur Jędrzejczyk, ponieważ – co w świecie futbolu nie zawsze jest takie oczywiste – zachował się jak facet.
Była 76. minuta spotkania, przy linii bocznej boiska trochę zaiskrzyło między Paziem a Jędrzejczykiem właśnie, ale nie jakoś nadzwyczajnie, ot drobna różnica zdań. Zawodnik Ruchu jednak nie wytrzymał i wymierzył cios rywalowi, jakby zapominając, że to wciąż stadion Legii, nie zaś klatka z MMA czy inna arena kojarząca się z dawaniem sobie po ryju. I po pierwsze – przedziwne, że zagotował się akurat Pazio, który powodów do frustracji przecież nie miał, właśnie ogrywał mistrza Polski w jego domu 3:0, więc mógł być w szampańskim nastroju. I po drugie, przechodząc do sedna sprawy, zaimponował swoją postawą Jędrzejczyk, który przyjął uderzenie jak kozak, po prostu.
Czerwona kartka dla ,,boksera” #Pazio @ruchchorzow1920 . Jędza @LegiaWarszawa żółta kartka #LEGRCH #Legia #boks pic.twitter.com/5li3APAf7g
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 19 lutego 2017
Mógł przecież złapać się za szczękę, krzyknąć z bólu, upaść jak rażony piorunem na ziemię i przeturlać się przez całą szerokość boiska, by mieć pewność, że sędzia dostrzeże jego cierpienie i wywali atakującego z boiska. Jędza jednak nie pajacował, zrobił tylko zdegustowaną minę, popatrzył na sędziego i liczył na zwyczajną sprawiedliwość. Czyli, jednym zdaniem, nie kalkulował – a gdyby arbiter nie widział do końca tego zdarzenia, mógłby brakiem upadku piłkarza się zasugerować i wlepić piłkarzowi Ruchu jedynie żółtą kartkę. Stało się jednak najlepiej jak mogło, bo Jędrzejczyk nie odstawił cyrku, natomiast Pazio poszedł pod prysznic.
Piszemy o tym, ponieważ każdy z nas widział masę sytuacji, gdzie piłkarz nawet lekko uderzony zachowywał się jakby miał zaraz zejść z tego świata. Pajacowali najwięksi, tu Ronaldo widział już światełko w tunelu:
Rivaldo po starciu z piłką witał się ze świętym Piotrem:
Trzech piłkarzy Barcelony doczekało się nawet kompilacji (choć prosimy o oglądanie z wyłączonym dźwiękiem, ponieważ ich cierpienie sprofanowano wesołą muzyczką):
Pewien Chilijczyk w ogóle nie pieprzył się w tańcu, tylko pieprznął się sam:
I tak dalej, sami wiecie, że właściwie co tydzień wypływają tego typu filmiki – piłkarze oszukują, liczą na karę dla rywala, ale przy każdej takiej próbie tracą trochę honoru, to jednak wstyd tarzać się po trawie z byle powodu. Dlatego świetnie, że Jędrzejczyk nie pajacował i przyjął strzał jak mężczyzna.
Choć to wciąż z drugiej strony przykre – Legię po meczu z Ruchem u siebie można pochwalić tylko za to, że Jędrzejczyk nie upadł na murawę.
Fot. FotoPyk