Reklama

Uduchowionego sportowca stać na więcej?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

18 lutego 2017, 21:05 • 7 min czytania 28 komentarzy

Z zakładu Pascala wynika, że warto wierzyć – w jakiegokolwiek Boga. W świecie sportu nie brakuje ludzi, którzy manifestują swoją religię. Czy jednak np. żegnający się przed każdym skokiem Dawid Kubacki skacze dalej od Macieja Kota?

Uduchowionego sportowca stać na więcej?

Właściwszym byłoby tu pytanie: „czy zalicza mniej upadków?”. Jak przekonuje bowiem Sławomir Szmal, nie powinno modlić się o sam wynik. – Wiem, że przeciwnicy też proszą o korzystne rozstrzygnięcie. Nie chcę, żeby dochodziło do konfliktu u góry – śmieje się „Kasa”. On wychodząc na boisko wykonuje znak krzyża z myślą, aby nikomu nie stała się krzywda. Jako młody zawodnik zerwał więzadło krzyżowe. Tak groźna kontuzja pod koniec lat dziewięćdziesiątych mogła być dla szczypiornisty równoznaczna z końcem kariery.

Otylia Jędrzejczak dotykała czoła, piersi i ramion każdorazowo zanim wskoczyła do wody. Robi to nawet teraz, po zakończeniu kariery. – To kwestia wiary, ale i szacunku do żywiołu. Woda jest niesamowitym żywiołem, na co nie wszyscy zwracają uwagę, szczególnie w okresie letnim. Przed startami nieraz z nią rozmawiałam. Wskakiwałam i mówiłam: „Cześć, jestem Otylia. Będziemy dziś współpracować”.

Stare porzekadło kierowców rajdowych brzmi: „nie jedź szybciej niż lata twój Anioł Stróż”. – Są sportowcy, dla których obecność Ducha Świętego i aniołów w trakcie zawodów jest bardzo ważna. Znam zawodnika, który modli się przed każdym meczem. Który wychodząc na boisko prosi o wsparcie aniołów, a później mówi: „czułem je”. Myślę, że wiara w sporcie pomaga, a sport pomaga w tym, by zbliżyć się do Boga – stawia tezę psycholog sportowy Marcin Kochanowski.

Na pewno wiara może wydatnie pomóc w zbudowaniu wizerunku. Wśród sportowców nie brakuje ambasadorów najpowszechniejszej u nas wiary katolickiej. – Nie wstydźcie się wierzyć! – nawoływała Agnieszka Radwańska w ramach akcji „Nie wstydzę się Jezusa”. Do noszenia krzyża zachęcał nas choćby Jakub Błaszczykowski. Były kapitan reprezentacji Polski podkreślał: „w życiu są takie momenty, kiedy nie można liczyć już na lekarzy i innych ludzi – wtedy pozostaje wiara”.

Reklama

Demonstrowanie religijności zapewniło przychylność katolickiej części Glasgow Arturowi Borucowi. Grając w Celticu uwielbiał szpanować swoim wyznaniem, zwłaszcza na stadionie protestanckich Rangersów. Straszono go za to nawet sądem. Fani niebieskich uznali Boruca za wroga publicznego numer jeden, ludzie „The Boys” widzieli w nim Heraklesa.

Nie każdego cechuje bowiem zdroworozsądkowe podejście Szmala. Ludzie mają tendencję, aby w zwyczajowo przyjętych gestach doszukiwać się nadludzkiej mocy. W 2012 r. katolickie czasopisma z niekłamaną uciechą rozpisywały się o znaku krzyża wykonanym przez Przemysława Tytonia. Rzecz miała miejsce w 70. minucie prestiżowego spotkania z Grecją. Ówczesny piłkarz PSV zastąpił w bramce wyrzuconego z boiska Wojciecha Szczęsnego. I to właśnie świadectwo wiary miało – zdaniem duchownych – przyczynić się do tego, że kilkadziesiąt sekund później obronił rzut karny.

O wstawiennictwo i modlitwę poprosił przed laty Jana Pawła II Zbigniew Boniek. Występujący w Juventusie piłkarz usłyszał od rodaka: „władza Boga nie obejmuje boiska sportowego”. Jakby na potwierdzenie tych słów, do finału ostatniego Euro dotarła zlaicyzowana Francja. No ale w końcu przegrała…

Nie zapomnę słów jakie padły z ambony w 2006 roku. Dzień wcześniej 33-letni Tomasz Sikora zdobył olimpijski medal. Kiedy wpadł na metę, tradycyjnie podziękował Bogu za wyczerpujący bieg. – Tylko tacy sportowcy jak Tomek osiągają sukces. Sportowcy gorliwi w wierze! – ekscytował się potem ksiądz. Czyżby chciał powiedzieć, że sportowiec może być tylko wierzący?

4 grudnia 2016 roku. Mariusz Pudzianowski szybko rozprawia się z samozwańczym królem Albanii „Popkiem”. Serwis „Trwam24” publikuje grafikę, która w kilka godzin staje się hitem internetu. Jej główne przesłanie to cytat ze św. Pawła: „zło dobrem zwyciężaj”. Na obrazku czytamy m.in. że Bóg zesłał sport (Pudzianowski), a szatan narkotyki („Popek”). Że „Pudzian” musiał wygrać, ponieważ ma wyższe wykształcenie, żyje w czystości do ślubu i jest przeciwnikiem islamizacji Europy.

Dla trenującego wówczas „Popka” Marcina Różalskiego tego typu rozumowanie jest z pewnością pozbawione sensu. – Zobacz, jeszcze kilka miesięcy temu miałem 15-letnią kuzynkę – rozpoczyna zdeklarowany satanista. – Była bardzo dobrą dziewusią. Świetnie się uczyła, śpiewała w chórkach kościelnych. Wychowała się w dogmatach katolickich. W domu jej rodziców pełno było krzyży, obrazów z papieżem… Pewnego dnia się przewróciła. Rak mózgu. Przez miesiąc była w śpiączce, nie żyje. Dopiero zaczęła poznawać smaki życia… „Różal” zawiesił na chwilę głos. – I wiesz co, chętnie wziąłbym tę chorobę na siebie. Tak jak siedzę, mogę zdechnąć. Nawet jeśli Bóg jest i miałbym być ruchany w piekle przez całą wieczność. Ja już się nażyłem, to dziecko nie. Ale nie kurwa, ja wciąż chodzę po tym pierdolonym świecie i nadal robię złe rzeczy. Pluję w twarz Bogu, a mnie się powodzi, nie narzekam. I co teraz powiedzieć? Niezbadane są wyroki boskie? A jak wygrasz w totka, to dzięki komu? Dzięki Bogu. To dlaczego w tym przypadku, nie można powiedzieć, że dzięki Bogu? To przez kogo kurwa?

Reklama

WARSZAWA 17.06.2015 PIERWSZY FINALOWY MECZ MISTRZOSTW POLSKI CENTRALNA LIGA JUNIOROW CLJ SEZON 2014/15 --- CENTRAL JUNIORS LEAGUE FIRST LEG POLISH CHAMPIONSHIP FINAL MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN 3:0 DARIUSZ LUSZCZYNA MAREK CITKO FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Marek Citko, którego cała piłkarska kariera naznaczona była kontuzjami, patrzy na świat zupełnie inaczej niż zawodnik MMA. Jego ulubioną lekturą jest Księga Hioba. Hiob, cokolwiek by się nie działo, wychwalał Boga. – To mi się to potwierdziło. Jak miałem trudny okres, to i tak później  okazywało się, że to w jakimś sensie było dla mnie dobre. Cokolwiek się dzieje w moim życiu – z perspektywy zbawienia ma jakiś sens – powiedział w rozmowie z Natemat.

Z tym że w kryzysowych momentach wiara może nam wydatnie pomóc, ciężko się nie zgodzić. Tysonowi Fury’emu wprawdzie daleko do ascety, ale to on wypowiedział dramatyczne zdanie: – Gdybym nie był chrześcijaninem, zabiłbym się w 5 sekund. 

Anita Włodarczyk wprawdzie nigdy nie miała takich dołów jak Brytyjczyk, ale obecność Boga jest w jej życiu czymś równie normalnym co dla Tysona. Polska młociarka przed wejściem do koła zawsze patrzy w niebo. Skąd ten rytuał?  – Myślę o Kamili (Skolimowskiej – przyp. HK). Wiem, że gdzieś tam nade mną czuwa. Zmarła w 2009 r. Skolimowska była idolką i rywalką Włodarczyk. Teraz Anita bije rekordy świata w rękawicy „Kamy”.

W zgodzie z katolickimi ideałami wychowany został także Tomasz Adamek, jako polityk wielki przeciwnik gender i aborcji. Karierę pięściarza przepowiedziała „Góralowi”… kucharka księdza proboszcza. Wcześniej wszyscy w rodzinnych Gilowicach widzieli go w sutannie. Adamek pobożny pozostał do dzisiaj. Z powodu religii zdarzyło mu się nawet przesunąć termin walki. Niewiele osób wie, że jego pojedynek z dwumetrowym Kevinem McBride’m odbył się dwa tygodnie wcześniej niż pierwotnie planowano. Pięściarz sprzeciwił się promotorowi, gdy ten postanowił zorganizować galę w Wielką Sobotę. – W Wielką Sobotę to ja chcę pójść do kościoła ze święconką, a dzień później usiąść z rodziną do świątecznego śniadania, zamiast iść na ring – argumentował Adamek.

Mamed Khalidov, zdeklarowany muzułmanin, nie walczy w okresie ramadanu. Od lat ma w tym przedmiocie dżentelmeńską umowę z władzami KSW. Polski Czeczen modli się do Allaha pięć razy dziennie. Pierwszą modlitwę odmawia o 3 rano.

Wiara to zdaniem niektórych powód zakończenia kariery przez Macieja Miszkinia. Spekuluje się, że rokujący nadzieje pięściarz miał nie nadawać się do boksu, ponieważ jest Świadkiem Jehowy. Co ma piernik do wiatraka? Wierni tego związku wyznaniowego nie przyjmują transfuzji krwi. W razie odniesienia ciężkich ran w ringu, „Handsome” musiałby zatem polegać jedynie na sile własnego organizmu. (Miszkiń skontaktował się z nami po publikacji artykułu. Zaznaczył, że jest wyznania rzymskokatolickiego – aktualizacja)

Czy gdyby bogobojny Khalidov aż tak nie poświęcał się wierze, mielibyśmy polskiego mistrza UFC kategorii średniej? Sam Mamed odpowie prawdopodobnie, że gdyby nie Najwyższy, podzieliłby los przyjaciół i nie przeżył pierwszej wojny czeczeńskiej. Miszkiń może wysnuć z kolei, że Bóg uchronił go przed utratą zdrowia.

Życie opiera się na wierze, więc czym byłoby bez niej? – pyta Mariusz Wlazły w książce „Ewangelia dla sportowca i kibica”.

Już w połowie XVII w. Blaise Pascal przekonywał: – Zważmy zysk i stratę, zakładając, że Bóg jest. Jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko. Jeśli przegrasz, nie tracisz nic.

Zapewne część sportowców wychodzi z tego samego założenia. Inni są mniej interesowni i po prostu żywią przekonanie, że Bóg istnieje. Bez względu na to, z jakiego powodu wierzą, pewne jest jedno: religia pomaga im w codziennym życiu. Nie jest jednak warunkiem koniecznym do tego, by odnosić wielkie sukcesy, o czym świadczy chociażby przykład Rafy Nadala. Hiszpan nie ukrywa, że jest agnostykiem. Brak wsparcia z góry nie przeszkodził mu jednak w wygraniu czternastu wielkoszlemowych turniejów…

HK

Fot. 400mm.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...