Gdy strzeliłem tego karnego, zabiłem ducha z 1994 roku – powiedział Roberto Baggio w 1998, po meczu z Chile. Do tego momentu nawet nie gdzieś z tyłu głowy, ale centralnie przed oczami miał jedenastkę z finału mistrzostw świata przeciwko Brazylii. I chociaż rozumiem walkę z wewnętrznymi potworami, to dla mnie – i myślę, że dla wielu innych osób również – wtedy, w 1998 podczas spotkania z Chile, Baggio nie zabił ducha z 1994 roku. Zabił ducha francuskiego mundialu. Ducha sportu.
Nigdy się nie dowiemy, czy na sto procent Włoch celował w rękę rywala, ale odbiór był jednoznaczny – ten genialny piłkarz trafił dokładnie tam, gdzie chciał trafić i osiągnął taki cel, jaki chciał osiągnąć. W tej jednej akcji zobaczyliśmy, jak można wykoślawić ideę piłki nożnej i wykorzystać sędziego nie do tego, by zwyciężyło fair play, lecz do tego, by górą było cwaniactwo.
*
Często słyszę: każda ręka w polu karnym to powinien być rzut karny. Tak najprościej! Nie ma miejsca na różne interpretacje!
Gdyby w życiu nie było miejsca na różne interpretacje, byłoby ono koszmarem, prawda? A sędziowie – ci w togach, a nie w krótkich spodenkach – staliby się w zasadzie zbędni. Po co niuansować pewne zdarzenia, skoro wszystko jest gdzieś zapisane, wystarczy wziąć i przeczytać bezduszny wyrok? To nie twój plecak? Kolega dał ci go do potrzymania minutę wcześniej, bo poszedł do kibla? W środku są narkotyki? Twoją wersję potwierdza nagranie z monitoringu? Kogo to obchodzi? Plecak to plecak, dragi to dragi, baw się dobrze w kiciu.
Zastanawia mnie, dlaczego ogromna część kibiców nie rozumie, że… ludzie mają ręce. I jak biegają, podskakują, kucają, robią wślizgi, to tymi rękoma poruszają. Czy można karać kogoś tylko za to, że jest całkiem zwyczajny i ma zdrowe dwie górne kończyny? Moim zdaniem nie. Sensem piłki nożnej jest takie strzelanie, by piłka znalazła się w siatce. A żeby się w niej znalazła, trzeba kopnąć obok rywala. Nie tylko obok jego brzucha, głowy, nogi, biodra, ale też obok ręki. Jeśli trafiłeś w rękę kogoś, kto nie wykonał żadnego niezwykłego ruchu, by trafionym zostać, to jest to wyłącznie twoja nieudolność – trzeba było strzelać tak, by piłka nie zatrzymała się na przeciwniku.
Są oczywiście obrońcy, którzy biegają z rękoma z tyłu. Traktuję to jako obronę przed błędnymi interpretacjami arbitrów, pewną nadgorliwość, a na pewno nie jako obowiązek. Normalną postawą piłkarza jest taka z rękami z boku. I przepisy jak najbardziej na to pozwalają.
Gdyby każdy kontakt piłki z ręką oznaczał rzut karny, piłka mogłaby zmienić się nie do poznania. Nie chciałbym futbolu cwaniaków. Mogłoby się przecież objawić dwustu specjalistów od trafiania przeciwników w ręce. To przecież łatwiejsze niż strzelenie gola, prawda? Jeśli Messi jest w stanie w dowolnym momencie dowolnemu piłkarzowi puścić piłkę między nogami, to czy miałby wielkie problemy, aby sześć razy w meczu trafić obrońcę w rękę? Cóż to byłby za sport – zamiast trafianie w bramkę, trafianie w kończyny. I sześć karnych do przerwy.
*
Ludzie nie czytają przepisów. A przecież jeśli chodzi o zagranie ręką, jest jeden przepis-matka. Najważniejszy z najważniejszych. Otóż niedozwolone jest CELOWE zagranie piłki ręką. Nawet w telewizji pitolą coś o przerwaniu korzystnej akcji, piłce, która leciała tam, a nie gdzie indziej, generalnie rozważają, co by było gdyby… A punkt wyjścia jest tylko jeden – czy ręka była celowa.
Oczywiście żeby nie było totalnego bałaganu, sędziowie dostają wytyczne, jak odróżnić zagranie celowe od przypadkowego. Nienaturalne ułożenie – no tak, ale ciągle chodzi o celowość. O to, że mogę stanąć jak pajacyk na środku bramki z szeroko rozłożonymi rękoma. I jak dostanę piłką, to będzie to z mojej strony zagranie celowe, nawet jeśli nie wykonałem ruchu do piłki – po prostu ustawiłem się tak odpowiednio wcześniej, by zmaksymalizować prawdopodobieństwo, że piłką faktycznie dostanę.
Celowość to punkt wyjścia. Nie ma celowości, nie ma przewinienia. Tak mówią przepisy FIFA, tak mówi przepis-matka. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, niech pisze do FIFA, a nie do mnie.
*
W weekend mieliśmy rzadki przykład ręki „ofensywnej”. Te „defensywne” zdarzają się dość regularnie, chociaż i tak sędziowie dyktują karne częściej niż powinni. Często sugerują się krzykiem trybun, presją jednej z drużyn, albo też jakimś takim podwórkowym instynktem pt. „ręka – karny”. W zasadzie w ostatnich miesiącach widziałem jedną „defensywną” rękę, gdy nie miałem wątpliwości co do intencji sprawcy (o dziwo, akurat wtedy karnego nie było).
Ale „ofensywne” ręce – hmm, rzadkość.
Alexis Sanchez w ten weekend strzelił ręką jak najbardziej prawidłowego gola dla Arsenalu. Prawidłowego oczywiście moim zdaniem, bo decydująca jest indywidualna interpretacja – i bardzo dobrze. Howard Webb również zinterpretował to trafienie jako w stu procentach zgodne z przepisami, ale już Keith Hackett – były sędzia – na łamach The Telegraph napisał, że jego zdaniem Sanchez ręką zagrał celowo. Osobiście uważam, że gdyby zagrał celowo, musielibyśmy wpisać go do księgi rekordów, bo prawdopodobnie nikt inny na świecie nie ma takiego refleksu.
W polskiej lidze też kiedyś padł prawidłowy gol ręką, co możecie zobaczyć na filmiku poniżej.
Ludzie mają ręce. Nie mogą nimi grać, ale mogą w nie obrywać. Tak samo w obronie, jak i w ataku.
*
Ciekawą sprawą są rzuty karne za pierdołowatość. Mieliśmy taki w ostatniej kolejce, w meczu Lech Poznań – Bruk-Bet Nieciecza. Piłka spada, odbija się od ziemi, trafia faceta w rękę. Miał osiemnaście minut na jej prawidłowe przyjęcie, a jednak nie dał rady. No to nawet ja wtedy intuicyjnie krzyczę: karny!
Tylko że ten gamoń przecież ręką nie chciał zagrać, nie miałoby to żadnego sensu. Nie zagrał nią celowo, w zasadzie nikt go o to nie podejrzewa. Jest podejrzany jedynie o brak umiejętności. A przepis-matka mówi jasno: tylko celowe zagrania są niedozwolone.
PZPN wydał dla arbitrów instrukcję – „Piłka oczekiwana z dalszej odległości”. Czytam tam:
1. W przypadku piłek lecących z dalszej odległości w kierunku zawodnika, który jest tego świadomy, każdy kontakt jego ręki z piłką będzie uznany za rozmyślny.
2. W przypadku nieudanej próby zagrania takiej piłki (tzw. kiks) jakikolwiek kontakt ręki z piłką po tej nieudanej próbuje będzie uznany za rozmyślny).
3. Jakiekolwiek próby zagrania piłki oczekiwanej z dalszej odległości przez współpartnerów lub przeciwników, nie zmieniające trajektorii jej lotu, nie będą uznane za okoliczności zmieniające zasady podjęcia decyzji przez sędziego, podane w punktach 1 i 2.
Jak dla mnie to się kłóci ze zdrowym rozsądkiem. Nie można czegoś odgórnie uznać za celowe – zwłaszcza gdy przecież doskonale wiemy, że zagrania takie celowe nie są. A tu się okazuje, że ktoś jednym rozporządzeniem uznaje, co jest celowe, a co przypadkowe. I nawet jak cię zmyli sześciu gości przed tobą (punkt trzeci), którzy nie trafią w piłkę – zagrałeś celowo! Nie, no po prostu nie.
Dochodzi więc do sytuacji, że sędzia Gil ma przykaz – gwizdnąć. Gdyby jednak prowadził mecz w europejskich pucharach, takiego przykazu by nie miał.
Nie chodzi o to, że moim zdaniem należy przymykać oko na pierdołowatość piłkarzy. Nie, moim zdaniem należałoby zaktualizować przepis-matkę, bo teraz taka zbitka – wmawianie celowości w momencie, gdy celowość ewidentnie niewystępuje – po prostu obraża zdrowy rozsądek.
*
Najważniejsze jednak to zrozumieć: ludzie mają ręce. Wcale nie chcemy, by zawodowi piłkarze je sobie obcinali. I musimy zaakceptować, że zazwyczaj gdy piłka trafia w rękę obrońcy, to nie jest to jego wina, tylko wina nieudolności napastnika, który nie potrafił strzelić obok niej. I nie ma najmniejszego znaczenia, co by było, gdyby nie ręka. Żeby nie było ręki, trzeba było w nią nie trafiać.
KRZYSZTOF STANOWSKI