Reklama

Serial skończony, Kadar odchodzi z Lecha. Obrał kierunek na Dynamo Kijów

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2017, 20:12 • 3 min czytania 10 komentarzy

Lubimy oglądać seriale, ale gdy jakiś ciągnie się za długo, zaczyna być zwyczajnie nieznośny i najlepiej dla niego samego byłoby, gdyby dotarł do mety. Na szczęście tak stało się z historią pod tytułem „Tamas Kadar odchodzi z Lecha” – nie od wczoraj było przecież wiadomo, że Węgier chciał opuścić Poznań i spróbować swoich się na wyższym poziomie oraz za lepsze pieniądze. No i w końcu dopiął swego. Dynamo Kijów ogłosiło przed chwilą, że podpisało z Węgrem czteroletni kontrakt. 

Serial skończony, Kadar odchodzi z Lecha. Obrał kierunek na Dynamo Kijów

Obrońca szykował się do wyjazdu właściwie całą zimę, a Lech nie chciał mu rzucać kłód pod nogi. Piłkarz – by nie doznać kontuzji i nie zrujnować sobie planów – w ogóle nie brał udziału w przedsezonowych sparingach. O jego odejściu mówiło się mniej więcej od lata. W Lechu podkreślano, że Węgier był jednym najczęściej obserwowanych piłkarzy w czasie rundy wiosennej, a dobry występ na Euro jedynie pozycję rynkową Kadara podbił (Madziarzy doszli do 1/8 finału a obrońca nie zagrał tylko z Portugalią). Wydawało się, że latem odejdzie do Włoch, gdzie chciało go choćby Palermo – ostatecznie rozmówki węgiersko-włoskie mógł schować jednak w kąt, bo nic z tego nie wyszło.

Po pierwszych miesiącach w Polsce było nie do pomyślenia, że Węgier będzie tak rozchwytywany. Ba, jego transfer wyglądał na sporych rozmiarów niewypał. – To nasz najdroższy transfer tej zimy i w ogóle jeden z najdroższych transferów w ostatnich latach – mówił Piotr Rutkowski, gdy Kadar w sezonie 14/15 trafił na Bułgarską. Kosztował około 450 tysięcy euro, czyli zbyt dużo jak na możliwości Lecha, by nie grać. A jednak, Skorża rzadko widział go w swoich meczowych planach. Na początku kolejnych rozgrywek, w obliczu kontuzji Arajuuriego, Kadar zaczął występować, ale robił to koszmarnie. Na tyle koszmarnie, że do ekstraklasowego słownika weszło pojęcie Kadarstrofy, ponieważ obrońca mylił się jak junior i nie brakowało opinii, że tą połową bańki w europejskiej walucie lepiej byłoby napalić w piecu.

Skorżę zmienił jednak Urban, przesunął Kadara ze stopera na lewą stronę i choć obrońca kręcił nosem, to wyszło mu to na dobre. Zaczął grać jak piłkarz, nie jak przebieraniec i resztę tej historii znamy – zaliczył dobre Euro i stał się atrakcyjnym kąskiem transferowym. Potwierdził to także w tej rundzie, według InStata jest trzecim lewym obrońcą ekstraklasy. Dobrze podaje (84% celności), odbiera (71 % skuteczności), super gra w powietrzu, wygrywając 78 % pojedynków. Brakuje mu co prawda liczb z przodu, bo ma choćby zero asyst, ale jeśli ktoś nie szuka specjalnie ofensywnego bocznego obrońcy, to Kadar jest jak znalazł. Widocznie Dynamo nie szuka.

Lech oczywiście nie obudził się wczoraj i wiedział, że Kadar będzie chciał odejść – stąd transfer Kostewycza, który przyszedł już jakiś czas temu. Węgier swoje więc pograł, poziomu w ostatecznym rozrachunku nie obniżył, a teraz dał na sobie zarobić. Może nie był to transfer idealny, ale gdyby losy każdego zawodnika układały się chociaż tak, na pewno poznaniakom żyłoby się łatwiej.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...