Pep Guardiola zabiegał o sprowadzenie go, osobiście przekonując go w rozmowie telefonicznej, że powinien zasilić jego Manchester City. Zaledwie kilka tygodni zajęło mu posadzenie na ławce Sergio Aguero, króla strzelców Premier League 2014/15. – Ma bardzo duże ambicje, chce zostać jednym z najlepszych na świecie, a my zrobimy wszystko, aby mu pomóc – mówił po ostatnim meczu z West Hamem Pep Guardiola, a dziś Gabriel Jesus – bo o nim mowa – jakby chciał się za te słowa odwdzięczyć. Jakby postawił sobie za punkt honoru: udowodnić, że hiszpański menedżer się nie myli.
Jak postanowił, tak zrobił. Kolegom momentami mogło się robić naprawdę głupio, gdy patrzyli, jak młokos po raz kolejny zagrywa świetną piłkę do któregoś z nich. Jak raz jeszcze zastawia się z obrońcą na plecach jak stary wyga Premier League. Jak zapieprza między stoperami Swansea, dając reszcie zespołu sygnał do wysokiego pressingu. Jak nie popełnia prostych technicznych błędów, w których dziś specjalizował się przede wszystkim Fernandinho.
I wreszcie – jak strzela absolutnie kluczowe bramki. Gdyby nie otwierające trafienie, ale przede wszystkim – to decydujące, na 2:1, już w doliczonym czasie meczu – znów na City wylane zostałoby wiadro pomyj, a już i tak wystarczająco regularnie powtarzane słowa o przegranym sezonie tylko nabrałyby na sile. Tego Pep Guardiola i tak nie uniknie, bo mając tak ogromną przewagę, nie dając rywalowi wyjść z jego pola karnego praktycznie przez całą pierwszą połowę, trzeba było posłać Swansea na deski i dobić przed liczeniem. A nie wyprowadzić tylko jeden dobry cios i liczyć, że to wystarczy.
Sygnał, że wcale nie musi to być dość, dał City Gylfi Sigurdsson jeszcze zanim zapakował na 1:1:
Watch crossover step from Caballero. Good footwork is key, young keepers. #GKunion pic.twitter.com/IepK9xyAgc
— GE (@gavineastgate) 5 lutego 2017
Jednocześnie sprawił też, że Willy Caballero, bezrobotny przez 99,9% meczu, mógł przez moment poczuć się bohaterem, jakim był w pierwszej połowie Łukasz Fabiański, wyciągając z okienka niemal identyczne uderzenie Yaya Toure:
Good starting position and footwork from Fabianski to get to this. pic.twitter.com/LbWobtw9jq
— GE (@gavineastgate) 5 lutego 2017
Za drugim razem Islandczyk nie bawił się już w znaki ostrzegawcze, tylko wytoczył potężne działa. Strzelił tak niewygodnie, tak niespodziewanie dla Caballero, że nie pozostało nic, tylko odplątać piłkę z siatki i posłać ją na środek boiska.
Dlatego takim szczęściem Manchesteru City było dziś posiadanie niezmordowanego Gabriela Jesusa. Tak jak pokarał obrońców Swansea za niezdecydowanie przy pierwszym golu, tak odkleił się od Kyle’a Naughtona w doliczonym czasie drugiej połowy i mając masę miejsca uderzył głową w kierunku bramki Łukasza Fabiańskiego. Nie na tyle precyzyjnie, by piłka zatrzepotała w sieci po raz drugi, ale za to na tyle mocno, by „Fabian” nie miał szans łapać piłki. Czujny jak ważka Jesus zapakował ją więc na raty.
4 mecze dla „The Citizens”, 3 gole, 2 asysty, a to wszystko w 278 minut na boisku. Jeżeli to nie jest dowiedzenie ponad wszelką wątpliwość ogromnego potencjału wciąż jeszcze nastoletniego napastnika, jeżeli to nie sygnał, że w Europie pojawił się snajper, który przybył tu zburzyć dotychczasowy porządek w klasyfikacjach napastników – doprawdy, nie wiemy, co mogłoby nimi być.
***
Manchester City – Swansea City 2:1
Bramki:
1:0 – Gabriel Jesus
GABRIEL JESUS SCORES HIS SECOND GOAL FOR @ManCity 🙌🏽 #MCISWA #MCFC #cityvswans #PL #mcfc #ComeOnCity
— Citizen (@goldencanadian) 5 lutego 2017
1:1 – Gylfi Sigurdsson
Gylfi Sigurdsson and Paul Clement @PaulClement1972
Trolling Top teams of @premierleague since January 2017#MCISWA #mcfc #scfc pic.twitter.com/GvqTRMoHAt
— Bazinga Cooper (@iqdefinesyou) 5 lutego 2017
2:1 – Gabriel Jesus
Gabriel Jesus' stoppage time winner pic.twitter.com/8159oOp2Zf
— åbdî (@abdirahmanali96) 5 lutego 2017