Reklama

Do ligi tydzień, więc czas na ostatnie korekty. Kto piątym kołem u wozu?

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2017, 16:16 • 4 min czytania 16 komentarzy

Tak to już czasem bywa, że podpisze człowiek kontrakt z jakimś zawodnikiem, a po pewnym czasie okazuje się, że klub, zamiast na współpracy zyskać – traci. Zamiast goli, asyst i solidnych występów, ma trochę niepotrzebnych problemów i obciążeń budżetu płacowego. W klubach ekstraklasy, które za tydzień znów zameldują się na ligowych boiskach, wciąż tkwi kilku takich gości idealnie uosabiających definicję piątego koła u wozu. Przyglądamy się więc tym, którym pobierając pensję jest całkiem wygodnie, ale już opcja posiadania takiego ananasa nie jest na rękę pracodawcom. 

Do ligi tydzień, więc czas na ostatnie korekty. Kto piątym kołem u wozu?

Muhamed Keita, przypadek zdecydowanie najbardziej spektakularny, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Czarnoskórego pomocnika już przed dwoma laty zdefiniowaliśmy jako typowego hobby playera, a od tamtego czasu nie zmieniło się absolutnie nic. Im dalej w las, tym problemów z niesfornym piłkarzem pojawiało się coraz więcej, mogliście zresztą czytać u nas o kolejnych mękach udręczonego Norwega, który mówi o Polsce używając słowa “gówno”, a jednocześnie nie przeszkadza mu to w odrzucaniu kolejnych ofert z innych (równie gównianych?) krajów. Dania? Nie. USA? Nie. Poznań? W sumie też nie, bo Keita z zespołem nie trenuje. No przyczepił się rzep do psiego ogona i puścić nie chce. A czas i, co za tym idzie, kasa – płyną.

Wielkiej przyszłości na Bułgarskiej nie ma też raczej Maciej Wilusz, któremu trener Nenad Bjelica ufał przez pierwsze cztery serie gier. Potem, na kolejne cztery, usadził na ławce i do końca rundy dał już tylko jedną szansę pokazania się na placu. Obrońca najwyraźniej jednak nie godzi się jeszcze z tym, że wielkiej kariery w “Kolejorzu” nie zrobi. – Ja się nie zmieniłem, angażuję się maksymalnie, ale piłka bywa przewrotna. Właśnie dlatego liczę, że los w końcu się do mnie uśmiechnie – mówił ostatnio na łamach Sportowych Faktów, a nam coś się wydaje, że z uśmiechu losu to może wziąć się fajna oferta z innego klubu, a nie nagła eksplozja formy.

Pilka nozna. Sparing. Legia Warszawa - Daejeon Citizen. 03.02.2017

O jednego skrzydłowego za dużo mają za to w Warszawie, bo powiedzmy sobie jasno – Michaił Aleksandrow Legii potrzebny jest jak raport o Grekach Franciszkowi Smudzie. Ściągnięty z Łudogorca Bułgar okazał się kompletnym niewypałem i aktualnie jego zadania ograniczają się do tego, by wejść w trakcie doliczonego czasu gry i zyskać kilka cennych sekund. No ale nie ukrywajmy – nie jest to najbardziej wymagająca rola, a już na pewno niewarta kwoty, jaką zarabia Aleksandrow. Jego umowa z klubem wygasa za pół roku, ale mimo wszystko na Łazienkowskiej pewnie po cichu liczą, że ktoś zgłosi się po zawodnika i uda się te kilka jego pensji zaoszczędzić.

Reklama

Za nowym miejscem pracy może się też rozglądać też ktoś z dwójki Dariusz Zjawiński lub Paweł Abbott. Stawiamy, że bardziej skory do zmian barw będzie pierwszy z wymienionych, który jesienią uzyskał u nas niezbyt oszałamiającą średnią ocen – 3,71. Nic więc dziwnego, że włodarze klubu z Gdyni zimą znacznie wzmocnili siłę rażenia – zespół wzmocnili Przemysław Trytko oraz Josip Barisić, co jest dość czytelnym sygnałem dla nieskutecznych napastników. W Kielcach natomiast podobno mają zastrzeżenia do profesjonalizmu Macieja Gostomskiego, a i sam bramkarz nie dawał ostatnio wielu sportowych argumentów, by trzymać go w zespole. Zresztą świadczy o tym choćby fakt, że nie znalazło się dla niego nawet miejsce w kadrze na obóz na Cyprze – jeśli chce bronić, to raczej nie w Kielcach.

Swoją drogą zastanawia nas też, w jaki sposób Piotr Nowak będzie chciał upchnąć swoich skrzydłowych. Jest będący w dobrej formie jesienią Sławomir Peszko, jest Flavio, Bartek Pawłowski, Michał Mak, Lukas Haraslin… Wiadomo, że w walce o mistrzostwo potrzebna jest szeroka kadra, ale taki dobrobyt na bokach chyba nie wyklucza tego, że któryś z zawodników zdąży jeszcze wylądować na wypożyczeniu. No bo i skrzydła nie są pozycjami, na których można ustawić więcej niż dwóch zawodników. A i chyba żaden z wyżej wymienionych nie marzy o roli rezerwowego, bo i każdy z nich ma coś do udowodnienia.

Albo uda się dopiąć jakiś deal za pięć dwunasta, albo klubowy budżet będzie musiał znosić półroczny balast. O pierwszą opcję paradoksalnie nie powinno być przesadnie trudno – pracodawcy z pocałowaniem ręki przyjmą każdego (czytaj: będą skłonni oddać za bezcen), kto zechce ułatwić robotę klubowej księgowej.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
20
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Komentarze

16 komentarzy

Loading...