Coś, z czego w tym sezonie słynie AS Monaco, to między innymi bardzo solidna defensywa. Tym bardziej dziwiliśmy się dziś widząc jak łatwo z obroną ASM radzi sobie trzecioligowe Chambly. Ostatecznie jednak po spektakularnej wymianie ciosów i dogrywce goście wywalczyli awans do 1/8 finału Pucharu Francji, a swoje trzy grosze do sukcesu zdołał dorzucić Kamil Glik.
Gdy po 48 minutach gry wicelider Ligue 1 prowadził z Chambly 3:0, wydawało się, że nic złego nie może mu się stać. Ma zapas kilku goli, kontroluje sytuacje boiskową, spokojnie czeka do końcowego gwizdka. Rzadko kiedy jednak drużyny z niższych lig wspinają się na wyżyny swoich umiejętności tak brawurowo, jak w starciach z o wiele bardziej utytułowanymi rywalami. Gospodarze w nieco pół godziny doprowadzili do wyrównania (trafienie na 3:3 w 93. minucie) i tym samym oba zespoły musiały się mocować przez dodatkowe pół godziny.
Najpierw jednak do siatki na 4:3 trafił N’Doram, a chwilę później prowadzenie podwyższył Glik.
I nawet zdobyta w 111. minucie bramka na 4:5 nie wyrwała ekipie z Monako promocji do 1/8 finału Pucharu Francji. A dla Polaka był to już piąty gol w tym sezonie – jak dotychczas trzy zdobył w lidze i jednego dorzucił w Champions League.
***
Swój mecz rozgrywało też dzisiaj PSG i znów udziału w widowisku nie miał Grzegorz Krychowiak. Paryżanie jednak odbębnili swój obowiązek w o wiele przyjemniejszy sposób niż Monaco, choć jednocześnie ścierali się też ze znacznie trudniejszym rywalem. Rennes, wczoraj opuszczone przez Kamila Grosickiego, dostało na własnym stadionie tęgie lanie 0:4 (dwa gole Draxlera, po jednym Lucasa i Ben Arfy) i tym samym zakończyło swoją przygodę z krajowym pucharem.
Zwłaszcza przypadło nam do gustu pierwsze trafienie Niemca – bezproblemowe opanowanie długiego zagrania i wcinka nad bramkarzem.