Dzisiaj Niemcom w walce z Polakami nie pomógłby nawet Martin Schmitt z najlepszych lat. Biało-czerwoni skakali kapitalnie nie psując żadnej z ośmiu prób. Ekipa Stefana Horngachera w imponującym stylu wygrała zawody w Willingen i jeszcze bardziej odjechała rywalom w klasyfikacji Pucharu Narodów.
Skocznia Mühlenkopfschanze to wyjątkowe miejsce dla polskich kibiców, bo to tam Małysz bryknął w 2001 r. swoje słynne 151,5 m, a Niemcy mieli aż problem z pomiarem odległości.
– Scheiße… – zapewne tak klęli szukając jednocześnie metrówki po kieszeniach.
Dzisiaj aż tak dalekich skoków nie było, ale nudą też nie wiało. Chociaż początek był trochę… dziwny. Nasi skakali bardzo dobrze, ale i tak ze skoku na skok tracili do prowadzących Niemców. W pierwszych trzech kolejkach premierowej serii gospodarze spisali się bowiem kapitalnie. Wyglądało na to, że jedynym sposobem na odebranie im zwycięstwa jest związanie, schowanie jednego z nich i podstawienie za niego przedskoczka. Ale w ostatniej kolejce wszystko się przetasowało, bo paździerzowy skok oddał Richard Freitag, co wykorzystał Kamil Stoch skacząc w bardzo kiepskich warunkach aż 134 m. I po pierwszej serii byliśmy drudzy tracąc do gospodarzy niewiele ponad 2 pkt.
KUP KSIĄŻKĘ „SVEN HANNAWALD. TRIUMF. UPADEK. POWRÓT DO ŻYCIA” W SKLEPIE WESZŁO
Druga seria też zaczęła się… dziwnie. Niemcy – z wyjątkiem Andreasa Wellingera – kompletnie się posypali, a Polacy dalej latali jak w transie. Mało tego, Żyła (skoczył najdalej z naszych – 138 m) i Kubacki poprawiali się jeszcze o kilka metrów. Przed ostatnim skokiem nasza przewaga nad drugą drużyną wynosiła ponad 11 pkt., dlatego pozostało już tylko czekać, aż wygraną przyklepie Stoch. I przyklepał – 126,5 m (znów w bardzo złych warunkach). Tyle wystarczyło. Polacy ostatecznie wyprzedzili drugich Austriaków o 12,3 pkt., a trzecich Niemców o 20,8 pkt. To było drugie zwycięstwo naszej reprezentacji w konkursie drużynowym w historii.
A więc po dzisiejszym konkursie Niemcy wciąż oglądają plecy Polaków w klasyfikacji Pucharu Narodów. Odskoczyliśmy im już na 408 pkt!
– To jeszcze nie jest stan totalnego „flow”. Taki, jaki miałem choćby w drugiej serii na normalnej skoczni podczas igrzysk w Soczi – no, kiedy przeczytaliśmy tą wypowiedź Kamila Stocha w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”, aż baliśmy się pomyśleć co się stanie, kiedy ten mityczny „flow” faktycznie się pojawi. Ale podoba nam się ta pazerność lidera Pucharu Świata, skoro mówi o rezerwach nawet wtedy, kiedy od początku roku maltretuje swoich rywali pomimo obolałego kolana. I dziś swoją sportową pazerność potwierdził.
Jutro w Willingen konkurs indywidualny. Coś czujemy, że będzie „flow”.
RB