Cztery ostatnie mecze 2016? 12 punktów, cztery zwycięstwa, w tym z Manchesterem City. Sześć pierwszych meczów 2017? 2 punkty w trzech grach ligowych, w tym domowa porażka z ostatnim Swansea, męczarnie w Pucharze Anglii z czwartoligowcem i przegrana rywalizacja o finał Pucharu Ligi Angielskiej. Liverpool po tym, jak dwa tygodnie temu poległ na wyjeździe z Southampton 0:1, nie był w stanie dziś wywalczyć biletu na Wembley.
To był mecz o kilku twarzach. Pierwsza z nich wyraża bardzo duży niedosyt fanów The Reds. Gospodarze usiedli po przerwie na swoich rywalach, w których to szeregach poziom adrenaliny podniósł Fraser Forster. Na początku drugiej połowy dostał uderzenie, jak się wydawało, dość proste do złapania – próbował jednak piąstkować, piłka poleciała za jego plecy i zdążył ją wyciągnąć równo z linii bramkowej. Liverpool, mając już tylko nieco ponad dwa kwadranse, atakował coraz intensywniej, ale Sturridge a to przestrzelił z woleja z pięciu metrów, a to zmarnował inną dogodną sytuację. W końcu miejsce miały dwie sytuacje, z których oceną mamy problem: czy była ręka Longa w polu karnym po uderzeniu Firmino (raczej tak), czy Origi był faulowany w szesnastce przez Stephensa (raczej nie).
Klopp, widząc to wszystko, był już wyraźnie zmęczony ciągłym wyrażaniem swojego zrezygnowania…
Ale jest i druga twarz. Ta, która mówi: kontrowersje kontrowersjami, ale Liverpool na awans do finału Pucharu Ligi Angielskiej niespecjalnie zasłużył. Do przerwy najlepszy na boisku był Loris Karius, który dwukrotnie uratował gospodarzy przed utratą gola. Po przerwie niby była przewaga i dominacja, a przyniosła przez 90 minut tylko trzy celne strzały. No i jedyna bramka, która dziś padła, była właśnie autorstwa Southampton: świetna kontra, dwa podania, rajd Simsa przez pół boiska i wykończenie Longa.
Liverpool – Southampton 0:1. W dwumeczu 0:2. Dziękujemy, dobranoc.
Jeżeli ktoś liczył, że dostrzeże faktyczną różnicę między zespołem walczącym o podium a zespołem ze środka tabeli – ten się przeliczył. Podopieczni Claude’a Puela byli dziś bardzo dobrze zorganizowali, zasłużyli na występ na Wembley. A przed Kloppem zadanie, by jak najszybciej zebrać w tym roku Liverpool do kupy.