Reklama

Muhamed Keita Cejrowskim raczej nie zostanie…

redakcja

Autor:redakcja

24 stycznia 2017, 16:53 • 3 min czytania 27 komentarzy

Oj, wesoło mają w tym Poznaniu ze swoim diamentem z Norwegii. Muhamed Keita nigdy ich nie zawodzi – a to wyżali się w zagranicznych mediach, że śledzą go ochroniarze na Segwayach, a to zwierzy się szczerze, że jego życie w Poznaniu było “gównem”. Podziwiamy działaczy Lecha, którzy cierpliwie znoszą wszystkie fochy i niezwykłe pomysły. Aktualna sytuacja musi jednak przytłaczać nawet słynących z chłodnych głów prezesów “Kolejorza”. Keita bowiem poszedł na całość – odmówił gry w Lechu, odmówił powrotu do Polski, ogółem wszystkiego odmówił.

Muhamed Keita Cejrowskim raczej nie zostanie…

By dobrze nakreślić okoliczności jego kolejnych decyzji – mówimy o zawodniku, któremu skończyło się wypożyczenie do Strømsgodset. W głośnym wywiadzie dla tamtejszego VG stwierdził jednak, że do Poznania wracać nie ma zamiaru. Tonem pełnym pretensji stwierdził, że klub jest naprawdę bezczelny wzywając go na treningi, skoro on wcale nie planuje tam wiosną grać. – Klub więc chce, żebym znalazł sobie nowego pracodawcę do momentu rozpoczęcia treningów w Poznaniu. Jeśli mi się nie uda, mam wrócić! – wyraźnie zdziwiony Keita nie brał takiego rozwiązania pod uwagę.

Lech poszedł mu na rękę w niewiarygodny sposób. Zgodził się, by Keita nie uczestniczył w treningach. Ba, sam zaczął szukać mu klubu, jak podaje Maciej Henszel z “Przeglądu Sportowego” – pojawiły się oferty z Danii i USA. Keita jednak cały czas odmawia. Powrót do Poznania? Nie. Dania? Nie. USA? Nie. Masz jakieś inne oferty? Nie. Podobno chce zostać w Norwegii i tylko Norwegię bierze pod uwagę, choć jeszcze miesiąc temu w tym samym wywiadzie z VG przekonywał: Rosenborg to trochę za wysokie progi, reszta ligi jest z kolei zbyt słaba.

Czyli antyteza Wojciecha Cejrowskiego źle się czuje w Polsce, jeszcze gorzej czułaby się w klubach, które znalazł jej Lech Poznań, może nieźle byłoby w Norwegii, ale to też nie wiadomo, bo w zależności od wywiadu Keita raz chce, raz stanowczo odmawia gry w Eliteserien. Oczywiście, nikt mu nie może zabronić kręcenia nosem, nikt nie może go wyekspediować do USA wbrew jego woli, sprzedać do Danii jak worek ziemniaków.

Ale jednocześnie – Keita ma kontrakt z Lechem. I tu już przymus jest jak najbardziej wskazany – Lech bowiem za moment będzie musiał zapłacić pensję za intensywną pracę zawodnika w pierwszym miesiącu 2017 roku, polegającą na zbijaniu bąków i kręceniu nosem na kolejne propozycje wyjścia z kryzysu. Zawodnika, który nie trenuje, piłkarza, który nie kopie piłki, a przynajmniej nie w miejscu, w którym ma ważny kontrakt.

Reklama

Na sprzedaż się nie zanosi, bo piłkarz okazał się trochę nienormalny, na powrót do Polski tym bardziej, bo przecież Segwaye i tak dalej. Widzimy jedno wyjście. Rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika, może i razem z odszkodowaniem. Mamy wrażenie, że im dłużej poznaniacy będą się bujać z tym ancymonem, tym gorzej. Cierpi zawodnik, cierpią kibice skazani na kolejne mądrości Keity, wreszcie cierpi klubowa kasa, która za moment będzie musiała puścić przelew primadonnie z Bandżulu.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

27 komentarzy

Loading...