To nie był mecz, po którym z radości otworzylibyśmy butelkę najlepszego wina z domowych zbiorów. Szczerze to po tym spotkaniu nie chciało nam się nawet wychylić na fali entuzjazmu jednego piwka, mimo że pora wieczorowa, a na dodatek jest sobota. Nie podniecamy się za bardzo wygraną 28:26 z Tunezją, bo pamiętamy, że stawką tego starcia była możliwość gry o 17. miejsce na mistrzostwach świata. Niezależnie od tego trzeba napisać, że zespół Tałanta Dujszebajewa zaprezentował się dziś nieźle, szczególnie w premierowej połowie, wygranej 15:11.
Pierwszy raz na francuskim mundialu zdarzyło się, żeby „biało-czerwoni” schodzili na przerwę prowadząc ze swoim przeciwnikiem. Taki a nie inny wynik to efekt naszej znakomitej skuteczności w ataku, na poziomie 79%. A także dobrych interwencji Adama Malchera, który przez pół godziny odbił 44% rzutów rywali.
Cztery gole przewagi oczywiście nie sprawiły, że poczuliśmy, iż po przerwie nasze „Orły” dobiją rywala. Nie, podchodziliśmy do drugiej połowy bardzo spokojnie, pamiętając, że to młoda drużyna, która ma spore wahania formy. I rzeczywiście, już w 42. minucie, po stracie czterech kolejnych bramek, przegrywaliśmy z Tunezją 19:20. Trochę obawialiśmy się wówczas, że doświadczony rywal nas dociśnie, na szczęście nic takiego się nie stało.
W ostatnim kwadransie naszą grę ofensywną ciągnęli Przemysław Krajewski i Paweł Paczkowski. Ten drugi to ciekawa postać. Kiedy miał 18 lat i grał w Wiśle Płock, chciały go najlepsze kluby świata. Trener THW Kiel, słynny Alfred Gislason, mówił w telewizji Orange Sport, że to wielki talent, który w przyszłości przeskoczy sportowym poziomem braci Lijewskich. Niestety lata mijały, a Paweł nie potwierdził tej opinii. Jego karierę zahamowały m.in. kontuzje, obecnie na szczęście nie ma po nich śladu, co dobitnie udowodnił w hali w Breście.
Mimo drugiej wygranej na MŚ, Polakom należy się bura za dwie sprawy: wykonywanie rzutów karnych i grę z kontry. W tym pierwszym elemencie wypadliśmy dziś tragicznie: wykorzystaliśmy ledwie trzy z siedmiu prób. Z kolei w kontratakach mylili się Paczkowski, Krzysztof Łyżwa i Krajewski, który dwukrotnie… nadepnął na linię szóstego metra. Zawodnikowi tej klasy na tym poziomie takie wpadki nie mają prawa się przytrafiać.
W poniedziałek o 20 zespół Dujszebajewa powalczy o Puchar Prezydenta, czyli o 17. miejsce na mundialu. Naszym rywalem będzie wygrany meczu Argentyna – Arabia Saudyjska, który odbędzie się w niedzielę o 16. Fajniej byłoby zmierzyć się z rodakami Leo Messiego, bo to niezły zespół, który często sprawiał Polsce – nawet grającej w silnym składzie – problemy. W meczu z taką drużyną można zebrać cenne doświadczenie, jakże bardzo potrzebne naszej młodej reprezentacji.
KG
Fot. 400mm.pl